piątek, 18 grudnia 2015

Czas na coś mojego

Dzisiaj zamieszczam ciąg dalszy mojego opowiadania. Oby się podobał.

                                                                               ***

Biegłam najszybciej jak potrafiłam, jak najdalej od mojego domu. Nawet nie wiedziałam, gdzie Will ma lekcje, ale tak czy inaczej będzie lepiej w szkole niż w domu. Miałam tylko telefon i klucze nic poza tym. Co jakiś czas spoglądałam za siebie czy nikt nie biegnie za mną. Dotarłam do szkoły i na szczęście były lekcje. Wchodziłam do każdej klasy po kolei by znaleźć Willa. Cholernie się bałam chodź nie byłam już sama. Poszłam usiąść na stołówke bo nie ma sensu wchodzi z jednej kalsy do drugiej. Oparłam głowę o ręcę i zastanowiłam się co zrobię jak wróce do domu i ten ktoś tam będzie. Co jeśli rodziców dopadnie jak wrócą. W końcu ja uciekłam, a oni mówili, że przyjadą. Szlak!
Właśnie kiedy tak użalałam się nad sobą i swoim życiem zawołał mie Brad.
-Amy co ty tu robisz? I dlaczego wczoraj uciekałaś z lekcji? - pytał kiedy się do mnie dosiadł. Nie miałam ochoty z nim gadać w tej chwili. 
-Nie teraz Brad, później Ci wyjaśnie - wstałam, ale złapal mnie za nadgarstek - To boli! - krzyknęłam.
-Masz mi wszystko wyjaśnić. Zachowujesz się dziwniej niż zawsze. Może mnie zdradzasz, co? - widziałam w jego oczach coś przerażającego. Kurde jak mogłam nigdy nie widzieć, że chodziłam z takim potworem. 
-Puść mnie! - szarpałam się, ale Brad był silniejszy - Takie podejrzenia to raczej moge mieć ja do Ciebie!
-Słucham? - zdziwił się 
-Imprezy idioto - szarpałam nadal ręką, ale jej nie puszczał. Wzięłam, więc w drugą rękę telefon i szybko wybrałam galerie by pokazać mu zdjęcie, które dostałam wczoraj od Chelse. Wiedziałam, że ona wszystko wygrzebie - Z tego raczej już się nie wytłumaczysz pojebie.
 Odwróciłam telefon i był zły. Chodź to ja powinnam. Zdradził mnie. Na zdjęciu całował się z laską z II LO. Potem podobno poszli na górę. Wiedziałam, że odbiło mu po stypendium.
 -To nic nie znaczyło! - wykrzyczał.
-Ależ jesteś głupi, sława uderzyła do głowy? - zaczęłam mu wygadywać - Obyś zgnił w piekle. Puszczaj! 
 Nagle ktoś złapał Brada za kurtkę i przewrócił na podłogę. 
-Powiedziała Ci, że masz ją puścić - to był Will. 
-Nie powinnieneś się wtrącać - powiedział Brad - Chyba, że to z tobą się puszcza Amy.
 Nie mogłam nic zrobić, William w tej chwili rzucił się na Brada z pięściami i zaczęli się bić. Za nie całe pięć minut miał być dzwonek i bedzie tutaj duży tłum. Postanowiłam, że muszę ich powstrzymać.
-Przestańcie obydwaj! - krzyknęłam ale mnie nie usłyszeli. Nadal się okładali, a wiedziałam że Will wygra skoro nie jest człowiekiem. Wtedy wpadłam na niezbyt genialny pomysł, ale z pewnością odwróci ich uwagę. Poszłam po nóż. Widziałam kątem oka że Will został powalony na ziemie. Chyba dawno się nie bił. Albo po postu się kryje ze swoja siłą. Poniosłam nóż wysoko. 
-Will! Natychmiast przestańcie! - rzuciłam nożem, który celnie trafił w ścianę między ich głowami. Natychmiast odwrócili głowy w moja stronę. Brad był blady jak ściana, a Will po prostu uśmiechał się. Rzucił Bradem o ziemie i podszedł do mnie.
- Po co przyszłaś do szkoły? 
-W moim domu Will ktoś był.
Jego uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. Wziął mnie pod ręke i szliśmy w stronę wyjścia jednak przypomniał mi się Brad. 
-Czekaj, a co z nim? 
-Nic mu nie będzie, podejrzewam że już nie jesteście razem? 
-Niestety już nie. 
  Wydawało mi się, że po jego twarzy przemknął uśmiech, ale nie dał tego po sobie poznać. Gdy tylko wyszliśmy ze stołówki, rozpoczęła sie przerwa. Wszyscy uczniowie zaczęli wychodzić z klas. Modliłam się by nie zobaczyły nas dziewczyny. One będą milsze niż Brad, ale zadadzą te same pytania co on. Will przechodził między ludźmi jakby byli pachołkami, a ja zderzałam się co jakiś czas z kimś. Po chwili zorientowałam się, że zgubiłam Williama. Zawsze mam pecha. I w moim kierunku podążały Tama i Chelse. Od razu mnie zobaczyły i zaczęło się.
-Tutaj jesteś, mów gdzie byłaś wczoraj, bo nie byłaś rozmowna wczorajszej nocy i dlaczego nie było Cię na trzech pierwszych lekcjach? - zaczęła oskarżycielsko Chelse. 
-Yyy.. - zabrakło mi słów. Jeśli dowiedzą się że byłam z Willem to zabiją mnie. Chyba. 
-Amy, możesz nam powiedzieć wszystko przecież jesteśmy Twoimi  przyjaciółkami - powiedziała spokojnie Tama. Chciałabym im powiedzieć, ale nie potrafiłam. Zamiast tego ominęłam je i szukałam wyjścia. Dziewczyny krzyczały za mną, ale ani razu się nie odwróciłam. 
 Gdy wyszłam ze szkoły William czekał na mnie przed budynkiem. 
-Gdzie byłaś ? -spytał kiedy ruszyliśmy do mojego domu.
-Dziewczyny mnie zatrzymały - westchnęłam.
-Ciężko Ci gdy nie możesz powiedzieć nikomu co tak na prawdę dzieje się w twoim życiu , wiem coś o tym - spojrzał na mnie.
 Faktycznie on ma rację. Nie powinnam użalać się nad sobą skoro to dopiero kilka godzin odkąd dowiedziałam się tych rzeczy. Will musiał przez całe swoje życie okłamywac ludzi na których mu zależało. Ale jestem idiotką. Myślę o sobie, a on ma znacznie gorzej. Popatrzyłam na niego. Miał uśmiech na twarzy. Jak można być tak szczęśliwym, a jednocześnie nie mieć już nic. Przecież wczoraj powiedział, że chcą go zabić. Jak można tak żyć? Chciałabym mu pomóc, tylko nie wiedziałam jak. 
Dotarliśmy do mojego domu, otworzyłam drzwi i pozwoliłam Willowi się rozejrzeć. Wszedł bardzo szybko i bardzo szybko wrócił.
-Nikogo nie ma, ale miałaś rację, że ktoś był w nocy u ciebie.
-Jakiś wampir?
-Niestety nie potrafię ocenić 
-Jak to nie potrafisz ocenić?! Czyli mógł to byc ktoś inny? Kto ?!
-Podejrzewam, że wojownicy dowiedzieli się o przepowiedni i szukają Cię - powiedział to spokojnie, lecz po jego minie mogłam wywnioskować, że się denerwuje. Nic nie mówiąc weszłam do środka, a Will za mną zamykając za sobą drzwi. Ja poszłam do salonu poleżeć na kanapie, gdyż znowu mnie zaczęła głowa boleć.
Spojrzałam na ekran telefonu dziesięć nieodebranych od: mama. Zapomniałam, że kazali mi zostać w domu. Pewnie się martwili. Kurde. Za moment do nich oddzwonie. Will usiadł na przeciwko na fotelu i przyglądał mi się.
-Jacy znowu wojownicy?
-Tacy jak ty, tylko słabsi.
-Co się stanie jak mnie znajdą ?- bałam sie odpowiedzi na to pytanie, ale musiałam wiedzieć.
-Zabiora cię ze sobą - opuścił głowę.
-Ale to nie wszystko prawda ? Bo skoro są tacy jak ja to czemu wydaje mi sie, że martwisz się o to - słyszałam jak westchnął.
-Musisz wszytko wiedzieć , prawda ? - usniósł głowę i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Odkiwnęłam mu głową więc dodał - Jeżeli pójdziesz z nimi to po pierwsze rzucisz szkołe tam wszystkiego cię nauczą, po drugie opuścisz rodziców . Oni juz ci wszystko załatwią i niestety bedziesz musiała na to przystać bo jak nie to mogą cię zabić i czekać na nowego Wybranego. 
 Will ponownie się zawachał, jakby chciał coś dodać i tym razem nie zamierzałam mu odpuścić. Podniosłam sie do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego.
-Zapewnie jest też po trzecie ?
-Nie, raczej nie ma .
-Chce to wiedzieć i prosze powiedz mi - patrzyłam na niego, on na mnie nie chciałam opuścić pierwsza wzroku. W końcu to on pierwszy odpuścił, wstał i podszedł do mnie siadając obok.
-Dobrze powiem ci - przerwał chyba znowu zbierał się w sobie - Za bardzo mi na Tobie zależy. Nie umiałbym żyć bez Ciebie. 
  Na chwilę wstrzymałam oddech, a jednak coś dla niego znaczę, nie jestem mu obojętna. Czułam dokładnie to co on, ja też nigdy nie chciałabym go stracić. Oni wkrótce tu przyjdą i mnie zabiora, a ja musze się zgodzić. Ale teraz niech ich szlak trafi. Chciałam być z Willem. To dziwne skoro jest moim wrogiem, a tak bardzo mi na nim zależy. Spojrzałam na niego, patrzył mi na usta. Chce by mnie pocałował. Jeszcze dzisiaj.
Podniósł rękę i delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Nie opierałam się , bo tego chciałam. W końcu jego usta spoczęły na moich, w końcu mnie pocałował. Z początku nie wiedział czy go odepchnę czy może jednak mu pozwolę. Jednak odwzajemniłam pocałunek, zarzuciłam mu ręce na szyję, a jego palce zaplątały się w moje włosy. Pocałunek na początku był nieśmiały, teraz jednak ogarneło nas pożądanie. Jego usta były ciepłe jak na wampira i delikatne. Gdy odsunęliśmy się od siebie, ciężko dyszeliśmy ale byliśmy nadal blisko siebie. Nasze głowy były oparte o siebie. Z tej całej atmosfery wyrwało nas odkrząchnięcie. Oboje naraz odskoczylismy od siebie i spojrzeliśmy na człowieka, który był ubrany w strój bojowy, miał pas przypięty na biodrach a w nim różne noże i kołki drewniane , wysokie buty w których równiez była broń oraz w ręku trzymał pistolet i latarkę. Z nim były jeszcze dwie osoby ubrane tak samo. Oczywiście obydwoje domysleliśmy się kim są , to byli wojownicy i przyszli po mnie .
  Z początku tylko wpatrywali sie we mnie i Willa, w końcu ich wzrok skupił sie na mnie. Nie wiedziałam jak długo tu są, oby nie widzieli tego pocałunku inaczej pewnie po mnie. Odezwał się chłopak, który był najwyższy z całej trójki
-Domyślam się, że wiesz kim jesteśmy ? - głos miał niski i dość nieuprzejmy ton. Chwilę patrzyłam na niego ale jakoś udało mi sie odzyskać głos.
-Tak, oczywiście - odparłam podobnym głosem do jego. Dobra troche próbowałam.
-To wiesz że musisz iść z nami i nie próbuj uciekać jesteśmy szybsi niż ci się wydaje - jego wzrok skierował się teraz na Willa -Jestem Troy, A ty koleś już dawno nie powinno cię tu być.
Razem z Willem spojrzeliśmy na siebie i zrozumieliśmy że go nie wyczuł. Jakim cudem nie wiedzą, że jest wapirem. Wstałam razem z nim i chciałam się pożegnać jednak nagle jeden z nich wyjął nóż i zaczął pędzić w naszą stronę. Stanęłam przed Willem chcąc go uchronić i chłopak zaczął powoli się cofać.
-Skąd się wziął tutaj wampir ?! - krzyknął Troy. Niepewnym głosem zaczęłam mówić :
-Jest ze mną.
-Czy wiesz, że to jest karalne dziewczyno !
-Nie wiem o co ci chodzi, jest moim przyjacielem - próbowałam wytrzymać jego wzrok.
-Powiem ci coś - zaczął chodzić w kółko - Przyjaciel czy nie musi zginąć - Spojrzał jeszcze raz na mnie i ruszył na Willa. Ja nadal stałam jak słup i nie zamierzałam ustąpić, ale najlepsze w tym wszystkim było to że Will nawet nie próbował uciekać . Troy stanął mi przed twarzą:
-Odsuń się! - wykrzyczał mi w twarz - Albo tobie również stanie się krzywda, ale oczywiście nie taka wielka jak jemu! - Skoncetrowana nagle zrozumiałam że się nie boję i przypomniałam sobie kim jestem. Przecież jestem ich Wybraną i nie mogą mi nic zrobić. Ogarnęła mnie pewność siebie i bardzo odważnie stawiłam mu czoła.
-Chyba zapomniałeś kim jestem?! To ty się odsuń albo tobie stanie się krzywda! - krzyknęłam do Troya. Pobladł a jego dwaj towarzysze upadli na kolana. Nawet nie podnieśli głowy. Troy odunął się troszeczkę, a ja spojrzałam na Willa i wyszeptałam:
-Przepraszam nie wiem co sie stało, ale musisz uciekać bo ... 
-Amy spójrz na siebie - przerwał mi. 
Popatrzyłam na swój strój i zobaczyłam że się zmienił. Miałam na sobie strój wojownika z tymi broniami co oni. Zauważyłam że na mojej szyi wisi łańcuszek z jastrzębiem, który był piękny. Nagle zrozumiałam. Moje słowa i przyznanie że jestem jedną z nich obudziło we mnie wojowniczkę. Jestem teraz ich przywódcą. To dlatego stałam się inna, stałam się pewną siebie i odważną osobą bo takiej potrzebują ci ludzie. Podniosłam wzrok na Willa i nie czułam nienawiści do niego. Nadal mi na nim zależało, a mówił mi co innego.
-Ja już pójdę i mam nadzieje że zobaczymy się wkrótce - wyszeptał Will i zniknął. Odwróciłam się do tej trójki, która stała na bacznośc i bała się cokolwiek powiedzieć. 
-Idę z wami.
                                                                                               Wasza PSK

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Myśle, że czas coś zmienić.

 To chyba dobry czas by przyznać że jest się beznadziejną. Tak, tak wiele razy można coś mówić, ale jakoś nie przemawia to do człowieka. Myśle, że czas to zmienić!
To co sprawiało mi najwięcej radości i dzięki czemu tak naprawde wstawałam następnego dnia to było pisanie.
Od zawsze.
Dla kogoś innego taką motywacją może być muzyka, dla jeszcze innych taniec, a jeszcze inni powiedzą, że wstają bo muszą.
Tak naprawdę każdy wstaje bo musi, ale przecież nic nie odkryje kiedy leży się w łóżku, prawda?
Zastanawiam się czy tylko ja tak mam czy raczej wszyscy, myśle że spotka mnie coś niespodziewanego ale okazuje się że nic takiego nie nastapiło. I tak w kółko. Wstaję, chcę by coś się zdarzyło, ale nie ma nic. Najdziwiejsze jest to że nie ma nigdy rozczarowania czy smutku. Po prostu o tym nie myśle. Ale wierzę.

Kiedyś bym nie powiedziała, że mogę zrobić coś dla siebie od siebie. Nigdy też bym nie pomyślała, że mogę mieć swoje zdanie, nigdy też bym nie przypuszczała, że moje marzenia są realne.
Pamiętajcie:

               Nigdy nie pozwól mały rozumom przekonać Cię, że twoje marzenia są zbyt duże.

Każdy powinnien walczyc o swoje, nie chować się w cieniu innych ludzi. Udowonić, że to ty masz rację i wiesz na co Cię stać! Mam nadzieję, że troche podniosłam wasze ego :)
Ale tak na serio to nikt nigdy nie dojdzie do niczego jeśli nie bedzie o to walczył i wierzył że kiedyś może spełnić się wszystko co tylko sobie zapragnie.
Nadzieja umiera ostatnia.

W chwilach zwątpieniach nie liczy się, co dobre, a co złe. Liczy sie to co pozwala żyć dalej. 

Kolejny rok za nami. Nikt chyba nie zaprzeczy, że bardzo szybko zleciał. Nie wierze, że to już trzeci rok szkoły do której jeszcze niedawno pisałam jak bałam się iść. Pamiętam to jak dziś. Ale byłam twarda. Tak przynajmniej chciałam wyglądać, dziewczyna nie przejmująca się niczym, majaca gdzieś czy ktos ją polubi czy znienawidzi. Byłam wtedy pewna, że idę sama. Że zaczynam nowy rodział bez nikogo u boku. Pamiętam też jak dowiedziałam się, że jednak nie idę sama. Tyle przeżyć. Jakie wy macie doświadczenia? Możecie pisać w komentarzu jak minął wam ten rok.
Ogółem był to wspamniały rok, pełen osiemnastek i niezapomnianych wspomnien i mnóstwo przypałów których chce się czy nie pamiętać. Dużo łez, jeszcze więcej uśmiechów. Co tu by dużo mówić ten rok przyniósł mi duzo wrażeń i nie mogę sie doczekac co przyniesie kolejny. Oby moje życzenia w Sylwestra spełniły się (chociaż jedno).
Nie moge uwierzyc jak też wydoroślałam przez ten czas. Kiedy czytam to co pisałam wcześniej było widać że dziewczynka która założyła bloga nie jest już tą samą osobą co kiedyś. Myślę, że w jakiś sposób pewne wydarzenia i sprawy wpłynęły na mnie. Chociaż wydaje mi się że najwiecej zrobiło tu otoczenie. Kiedy tylko zaczełam chodzić do nowej szkoły czułam się inaczej. Teraz śmiało moge stwierdzić, że ucieczka z mojego miasta była najlepszą decyzją jaką podjęłam.

 Nie wymaże niczego z mojego życia. Każda rzecz, nawet najmniejsza, doprowadziła mnie do tego kim jestem teraz. Rzeczy piękne nauczyły mnie kochać życie. Rzeczy złe nauczyły mnie jak żyć. 

Skoro zbliżają się święta, życze Wam kochani by spełniły się wasze wszystkie marzenia. Byście dążyli do celu pomimo przeszkód! Byście kochali i żebyście wy byli kochani. Uśmiechu nawet w te najciemniejsze dni.By choinka nigdy nie zgasła i by znalazły się pod nią wymarzone prezenty <3 Wszystkim tym co nie wierzą w magię świat życzę by uwierzyli. I ostatnie co wam życzę to siły. Siły by przeżyć życie po swojemu. By mieć siłę chodzić z podniesiona głową! Pamiętajcie że nigdy nie jesteście sami. Dziękuje wam, że jesteście.



Dzisiaj nie zamieszczam ciągu dalszego opowiadania. Następnym razem! Całusy PSK.

czwartek, 17 września 2015

Kolejny rozdział !

                                                                             Rozdział 2

Stałam tak patrząc na niego i nie mogąc uwierzyć w to co powiedział. Wampir? To jest niedorzeczne, nie istnieje coś takiego. Jednak Will stał i czekał na moja reakcję. Odsunęłam się od niego trochę bo chodź wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi to w końcu był potworem.
-Ale jak to możliwe - głos mi się załamał.
-Amy, tylko nie odsuwaj się ode mnie i nie bój się mnie. Wiesz przecież, że nie potrafiłbym tobie nic zrobić - podszedł bliżej - Jestem wampirem od 1973 roku i jestem synem Jeremy'ego i Ester Durthon.
Wychowałem się w dobrej rodzinie, szlacheckiej . Gdy miałem 18 lat do naszego domu włamali się ludzie, którzy jak się potem okazali byli wampirami . Zabili moich rodziców, ale mnie udało się przeżyć .
-Jak ?
-Moi rodzice byli dość słabi i nie udało im się dojść do transformacji, ja sam byłem w szoku gdy obudziłem się następnego dnia jako jeden z nich. Twierdzili, że docząłgałem się do jezdni, gdzie zabijem 2 osoby. Tranformacja się dopełniła.
-Co miałeś na myśli, że zostałam Wybrana i dlaczego cię nie pamiętam ? - zdałam sobie sprawę jak blisko siebie stoimy, więc obeszłam go i usiadłam na łóżku . Odwrócił się w moją stronę .
-Myślałem jak sprawić byś mnie zapomniała, ostatnio mamy sprzeczkę z wiedźmami więc nie liczyłem na nie. W końcu stwierdziłem, że cię zostawię i już nigdy więcej się nie spotkamy, tylko ja nie potrafiłem. Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo chce cie widzieć, powiennienem się domyślić, że to przez zostanie Wybraną. Bo widzisz gdy już zostajesz tą Wybraną uruchamia się czujnik do wabienia wampirów i oni nic się nie domyślają atakujesz .
-Jednak ty wiesz dużo więcej - stwierdziłam ukrywając jak bardzo się bałam. Było coś między nami i chciałabym aby to było prawdziwe jednak myliłam się , cholerne życie .
-Wiem tylko dzięki wyroczni, która powiedziała, że Wybrana dziewczyna ma zginąć w katastrofie lotniczej - widziałam jak bardzo się stresuje, ale nie wiem czy mną i obawą że mogę go zabić czy to co jest między nami bo ja wiem, że żadna idiotyczna wyrocznia nie będzie wmawiać nikomu moich uczuć. Po jego minie już wiedziałam co chciał mi powiedzieć .
-O Boże, to ... to niemożliwe - zakryłam ręką usta by ukryć dziwienie - Teraz wiem skąd cie pamietam, to ty mnie uratowałeś ! Mówili że to cud.
-Miałem za zadanie jechać tym właśnie samolotem co ty i dopilnować byś umarła chodź każdy przypuszczał, że złamiesz sobie kark już przy zderzeniu .
-Ty miałeś dopilnować bym zginęła, to po cholere mnie ratowałeś !
-Ponieważ walczyłaś czego nigdy nie widziałem ! - w jego słowach słychać było podziw i zachwyt .
-Pamiętam, jak patrzyłeś na mnie pod wodą gdy ja próbowałam otworzyć te głupie okno - wstałam i podeszłam do drzwi balkonowych.
-Uwierz mi lub nie, wtedy kiedy już traciłaś przytomność chodź walczyłaś z dobre 3 minuty , nie mogłem tak patrzeć jak umierasz. Wybiłem okno i porwałem cię na powierzchnię, modląc się byś żyła.
-Co z tego masz, że mnie uratowałeś ?
-Zostałem wygnany i wiele wampirów chce mojej śmierci - powiedział, usiadł na krzesło od mojej toaletki i wbił wzrok w podłogę - Straciłem wszystko, więc wyjechałem by zacząć od nowa. Pomyślałem, że dobrze będzie wrócić do szkoły - podniósł głowę i spojrzał na mnie - Wtedy ty na mnie wpadłaś na korytarzu i nie mogłem uwierzyć że to ty i że ponownie spotkaliśmy się tak samo - lekko się uśmiechnął.
-Nie powiedziałeś mi dlaczego nic nie pamiętam z Paryża,  dlaczego ciebie nie pamiętam
-To wynik wypadku, miałaś zginął ja zmieniłem ciąg wydarzeń jednak mnie nie pamiętasz .
Siedzieliśmy po całej tej opowieści w ciszy, on patrząc na mnie, ja patrząc przez okno i oglądając zachodzące słońce. Poczulam odech na włosach i gdy spojrzałam przez ramię Will stał za mną patrząc tam gdzie ja . Czułam od niego ciepło i  czułam się przy nim bezpieczna jednak wiedziałam, że tak nie może być nie mogę go widywać skoro będe chciała go zabić. Wiem, ze to dziwnie zabrzmi bo znam go zaledwie kilka dni już , ale zależy mi na nim i nie pozwolę by coś mu się stało .
-Will, wiesz że nie będziemy mogli się dalej spotykać - usłyszałam westchnienie.
-Dopóki jesteś nadal sobą, a nie wojowniczką to pozwól mi się z tobą widywać.
- Nie - odwróciłam sie do niego twarzą i powtórzyłam - Nie Will , możesz wyjść i nie wracać , nie podchodź do mnie w szkole, nie pisz, nie dzwoń . Po prostu zniknij !
-Dobrze pójde, żeby dać to wszystko przemyśleć, ale wiesz że nie moge ci obiecać tego czego chcesz - przytulił mnie i już go nie było. Osunęłam sie na podłogę, bezradna i nie wiedząca co robić dalej. To wszystko co mówił Will wydaje sie być jakąś zmyśłoną historią, jednak wiedziałam że nie wymyślił tego na zawołanie. Z pewnością to jego pamiętam na pokładzie samolotu i to on mnie uratował. Pytaniem jest dlaczego ? W końcu byłam jego wrogiem i powinnien się pozbyć go jak najszybciej. Will chyba nawet się mnie nie boi, to ja byłam bardziej przerażona, ale nie nim tylko historią. Nie wierze, że nic nas nie łączy bo skoro mam jakiś tam czujnik na wampiry to gdzie są inne ? Jestem pewna że tu chodziło o coś więcej. Nie zdałam sobie sprawy, że płacze póki łzy nie słyneły mi po policzku. Wszystko mnie przytłoczyło i jednak nie chciałam być sama, ale wygoniłam Willa, który mógły tu teraz być. Idiotka ze mnie, musze się zebrać i być silna. Ochłone i jutro na spokojnie pogadam z Willem. Musiałabym do niego zadzwonić lecz zdałam sobie sprawę że nie wzięłam od niego numeru telefonu. Nie zamierzałam iść do szkoły w takim stanie, więc może przyjdzie jutro do mnie chodź nie liczyłam na to po tym jak go potraktowałam. Wstałam, otarłam sobie twarz i położyłam się do łóżka z nadzieją by nie przyśnił mi sie koszmar. Miałam trudności z zaśnięciem, ciągle myślałam o całym zaściu i o twarzy Willa która wyrażała troskę o mnie, oczywiście mogło mnie to zmylić. Może jest agentem dla jednego z wampirów i próbuje mnie zabić. Usłyszałam jak rodzice wrócili lecz nie wstąpili do mnie do pokoju pewnie stwierdzając, że śpie. Dopiero po kilku przewrotach w jedną i drugą stronę usnęłam.
 Obudziłam się o dziewiątej rano i nawet mama mnie nie obudziła co było dosć dziwne, ponieważ zawsze budzi mnie dwie godziny wcześniej by chociaż spytać się na którą godzinę idę. Zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu nikogo w domu nie było. Tak jakby rodzice nie wrócili na noc. Wszystko było tak jak po moim powrocie ze szkoły. Poszłam do sypialni rodziców i spostrzegłam że było zaścielone więc w nim nie spali. Opanował mnie strach i bardzo chciałam nie byc teraz sama. Pobiegłam do pokoju po komórkę by zadzwonic do taty lub mamy. Szybko wybrałam numer i po kilku sygnałach usłyszałam mamę, która była bardzo radosna.
-Hej kochanie, nie masz czasem lekcji ?
-Mamo, nie jestem w szkole i gdzie ty z tatą jesteście ?
-Jak to nie byłas w szkole ? Zaspałaś ?
-Nie, źle się czuje, ale to nic takiego zwykłe chyba przeziębienie. A ty gdzie jesteś ?
-Z tatą postanowiliśmy przenocować w hotelu ponieważ troche za duzo wypilismy i żadne z nas nie moglo prowadzić, a skoro jestes już dużą dziewczynką nie martwiliśmy się o ciebie - wtedy doznałam szoku, nie potrafłam z siebie słowa wydusić. Kto w takim razie był u mnie w nocy w domu? Słyszałam jak wchodził na górę i jestem pewna że nie miałam omamów - Amy wszystko dobrze ?
-Tak, oczywiście. Po prostu mogliscie zadzwonić nic więcej.
-Nastepnym razem tak zrobimy - uspokoiła mnie mama - Teraz jedziemy po samochód z tatą i każde z nas pojedzie do pracy, spotkamy się w domu na kolacji.
-Dobrze , do zobaczenia.
Byłam w takim stanie, że nie myślałam co mam teraz zrobić. Może powinnam przeszukać dom lub się zabarykadować. Nie wiedziałam czy ten ktos nadal był u mnie w domu, ale jedno wiedziałam, nie zamierzałam tutaj zostać. Szybko ubrałam bluzę z kapturem, dżinsy i trampki. Włosy rozpuściłam i przeczesałam, stwierdziłam że ładniej wyglądam bez makijażu, a i tak wolałam jak najszybciej stąd uciec. Zbiegłam ze schodów oglądając sie za siebie i wybiegładm z domu, zakluczając go. Pobiegłam tak gdzie czułam się bezpieczna, czyli do Willa.
                                                                                                            Wasza PSK :)

sobota, 8 sierpnia 2015

Czas ucieka !

Może pamiętacie mnie jeszcze ?
Są wakacje więc powinnam miec mnóstwo czasu na pisanie tutaj, pisanie swojego opowiadania i czytanie książek które kocham. A ja ledwo znajduje czas by z kimś wyjść. Te wakację bez wątpienia są cudowne ! Szkoda tylko że już połowa za nami. Tak bardzo nie chce wracać do szkoły i widzieć znowu tych samych nauczycieli i ludzi z którymi nie mam nic wspólnego. Chciałabym poznać w te wakacje kogoś ciekawego ale wróciłam z zajebistego wyjazdu na którym miałam nadzieje ...
Z resztą to nie jest ważne.
Obok widzicie cytat z mojego opowiadania który nie dokońca został umieszczony. To jest podpowiedź dla tych którzy lubią zagadki. Amy w swoim zyciu pozna wiele osób. Pytanie jest takie: Dla kogo przeznaczone bedą te słowa ?
Jeszcze długa droga przede mną bym mogła zdecydować do kogo je skieruje. W głowie mam tysiąc myśli, tysiąć pomysłów ale kiedy siadam do pisania zazwyczaj tworzy się coś zupełnie niezwykłeo i coś zupełnie innego niż planowałam. Ważne że podąża to w kierunku takim jakim zamierzam. Każdy szczegół jest dla mnie ważny więc staram się wydarzenia prowadzić do tych fajnych pobocznych też wątków. Chce by ta opowieść była czymś z czego bedę dumna ! Miłej lektury ;*

                                                                                  ***

Wyszliśmy z budynku niezauważeni, ale żadne z nas nie pomyślało gdzie teraz moglibyśmy pójść. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, miał tak piękny uśmiech ale nie mogłam mu odwzajemnić tego uśmiechu, więc po prostu poszłam przed siebie. Dogonił mnie i szliśmy obok siebie w milczeniu. Kierowałam nas do mojego domu bo po drodze zdałam sobie sprawe, że rodziców nie ma przecież w domu.
 Między nami nadal panowała cisza, ale to nie taka niezręczna jak zawsze bywają cisze. Ta była inna bo czułam się swobodnie i wiedziałam że obydwoje tego potrzebujemy. Widziałam, że co jakiś czas zamierzał coś powiedzieć jednak rezygnował.
 Otworzyłam drzwi swojego domu i wpuściłam go do środka.
-Możesz sie rozgościć, moich rodziców nie ma, także możemy tutaj siedzieć do końca zajęć.
-Świetnie - powiedział - Masz ładny dom- chodził z jednego pomieszczenia do drugiego. Zatrzymał się tam gdzie nie chciałam żeby się zatrzymał. Przy zdjęciach. Mama kocha uwieczniać nas na zdjęciach. Więc jestem praktycznie na każdym.
-Chcesz może kawy ? - zapytałam bo wolałabym nie być w tym pokoju gdy przyglądał mi się jak byłam mała.
-Jasne - odwrócił się do mnie i ciepło się uśmiechnął - Byłaś śliczna gdy byłaś mała.
-Chyba jak każde dziecko - uśmiechłam się i poszłam do kuchni.
 Wstawiłam wodę i zastanowiłam się gdzie mama schowała kawę. Nie mogło być inaczej że na samej górze przeklętej szafki do której jeszcze nie sięgam choć niedługo dogonie moja mamę we wzroście. Poszłam więc po krzeszło na które weszłam by wziąć puszkę z kawą. Niestety straciłam równowagę, wiedziałam, że poleciałam do tyłu jednak wpadłam prosto w ramiona Willa, który nie mam pojęcia jakim cudem się tu znalazł. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, uśmięchnął się i to on pierwszy oderwał ode mnie wzrok. Powoli puścił mnie na równe nogi.
-Dziękuje - powiedziałam .
-Nie ma za co, masz szczęście, że akurat tutaj przyszedłem - nie patrzył tym razem w moje oczy, był odwrócony plecami.
-Jak ci się to udało, wcale cię nie usłyszałam - wiedziałam, że coś się nie zgadzało. Nie mógł aż tak szybko tu dotrzec, podłoga mi skrzypi i nawet w nocy u siebie w pokoju, który jest na górze słychać jak ktoś idzie do kuchni. Will nadal na mnie nie patrzył. Odetchnął głęboko i w końcu stanął do mnie twarzą.
-Powiem, że zachowujesz się troszeczkę dziwnie ale w sumie nie dziwniej ode mnie - powiedziałam a on zaśmiał się .
-Nie sądziłem, że to powiem ale jesteś niesamowita.
 Zatkało mnie chodź przecież właśnie mnie skomplementował. Poczułam gorąco napływające mi na twarz, więc pewnie jestem teraz strasznie czerwona. On uniósł dłoń do mojej twarzy ale zatrzymał ją tuż przy moim policzku. Tak bardzo chciałam by mnie dotknął ale nie zrobił tego cofnął dłoń.
-Nie mogę tu teraz być, muszę wyjść Amy - powiedział i zaczął iść w stronę drzwi - Przepraszam - dopowiedział po drodze.
Zanim jednak dotarł do drzwi krzyknęłam za nim .
-Dlaczego uciekasz właśnie w takim momencie ?! - wkurzyłam się bo otwieram się przed nim, tak jakby kantuje Brada z nim i jeszcze nie mam wyrzutów sumienia a on nagle się poddaje - Co może boisz się mnie? Fakt, że zrobiło się trochę niezręcznie bo mam chłopaka ale to nie powód dla którego trzeba uciekać. Chcesz się ze mną przyjaźnić, ale nie masz odwagi powiedzieć co Cię dręczy lub co czujesz ? - słowa wyleciały mi z ust, a on odwrócił się do mnie twarzą i stał jak wryty. Chyba to pierwszy raz kiedy to on nie wiedział co powiedzieć.
 Zaczął iść w moją stronę, cofnęłam się ale nie udało mi się zbyt dalego bo złapałmnie w pasie i delikatnie przytulił. Taki drobny gest, ale jakie miał znaczenie. Zależy mu, to widać gołym okiem. Sama się do niego przytuliłam tylko o wiele mocniej niż on. Wyczuł, że nie odepchnę go i sam umocnił uścisk. Staliśmy tak objęci, a czas mijał. Zdawało mi się, że musiał gdzieś wyjść. Ale nie chciałam zakłócać tego momentu. Podniosłam głowę by spojrzeć mu w twarz. Był uśmięchnięty. Lekko się ode mnie odsunął i zawachał się. Chciał coś zrobić i zrezygnował, a prawda jest taka że gdyby chciał mnie pocałować to udało by mu się, niestety nie miał tego w planach lub było za wcześnie.
 Zamiast pocałować mnie w usta, pocałował mnie w czoło. Wiedziałam że jestem bezpieczna. Czułam się bezpieczna. To wszystko wydaje się takie proste przy Willu. Wsunął głowę z zagłębienie mojej szyji tak żeby szepnąć mi do ucha
-Przepraszam, że nie potrafię ci wszystkiego powiedzieć, ale skoro mi ufasz to wrócę później obiecuje - odsunął się ode mnie i mówił już normalnym tonem - Teraz nie miałem zamaru od ciebie uciekać, po prostu mam ważną sprawę do załatwienia - przeczesał ręką włosy i chyba zdecydował, że powie wreszcie coś co zawsze chciał mi powiedzieć - I wcale nie zrobiło się nie zręcznie, bo gdybym chciał Amy to mógłbym wiele rzeczy teraz z Tobą  robić jednak nie zrobie tego dlatego, że jestes przecież zajęta. Wróce jak najszybciej.
 Stałam tak analizując jego słowa, ale nie docierało do mnie ich sens. Szybko wróciłam do rzeczywistości.
-Pewnie, podam ci numer, gdyby coś nie pasowało to zadzwoń - napisałam mu numer w komórce, którą wyciągnął. Spojrzał na mnie, usmiechnął się i wyszedł.
 Nadal stałam w korytarzu gdzie to wszystko się wydarzyło. Will tu wróci, obiecał. Znowu zrobiło mi się gorąco i zauważyłam że się stresuje, a przecież nie mam czym. Tylko nie wiem jak wyjaśnie rodzicom dlaczego jest tu inny chłopak niż Brad. Może i są wyluzowani, ale mama nigdy nie pozwoli bym spotykała się z Willem a przy tym nadal być z Bradem. Ale to musi być znak, skoro z Williamem czuje się tak jak nigdy nie powinnam, to może nie jest mi pisane być z Bradem. Złapałam się za głowę. Tyle rozwiązań i tyle pytań. Nie wiem co robić. Usiadłam na kanapę. Zakmnęłam oczy i pozwoliłam sobie na trochę ciszy.
I wtedy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
Na początku myślałam że Will wrócił, ale zobaczyłam że to moja mama. Nie wiem jak bardzo mam przerąbane, dopóki mnie nie zobaczyła. Zamknęła drzwi. Na początku wydawała się zła, ale zaraz potem na jej twrzy pojawił się uśmiech.
-Amy, co tu robisz ? - spytała.
-Siedze w domu - odpowiedziałam jej. Nie ma sensu jej okłamywac skoro i tak wie doskonale wszystko. Podeszła do mnie na kanapę.
-Poszłaś na wagary - stwierdziła. Kiwnęłam jej tylko głową - No coż musi być ku temu ważny powód. Nikt nie chodzi na wagary sam - uniosła brwi jak by już wiedziała.
-Co chcesz mamo wiedzieć ? I tak sama nie wiem co robić - powiedziałam jej, nie mam komu się zwierzyć a moja mama we wszystkim zawsze mi pomagała. Ona najlepiej radzi sobie z problemami.
-Powiedz mi tyle ile chcesz, wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko kochanie - pogłaskała mnie po głowie.
-Więc dobrze - odetchnęłam - Faktycznie poznałam kogoś. I teraz mam mętlik w głowie bo on jest inny. Słucha mnie, chce znac moje zdanie i cały czas czuje się przy nim bezpieczna, ale to jest nie fair w stosunku do Brada, z którym jestem tak długo i praktycznie planowałam z nim życie a tu nagle coś takiego. Nie wiem co mam robić, nie chce zdradzać Brada, ale chyba sama przed sobą nie chce się przyznać że już do niego nic nie czuje - słowa wychodziły z moich ust bardzo szybko. Mama mnie słuchała uważnie i gdy skończyłam, zastanowiła się i po prostu stwierdziła.
-Właśnie podjęłaś decyzję.
-Jak to?! - wstałam i zaczełam krązyć po salonie - Mamo właśnie Ci mówię że wszystko jest nie tak jak powinno a ty mi mówisz że podjęłam decyzję? Szkoda że ja jej nie znam - wstala podeszła do mnie i położyła mi ręke na ramieniu.
-Amy, kochanie właśnie powiedziałaś że nie czujesz już nic do Brada. Każdy normalny człowiek, dziewczyna, chłopak na tym świecie nie będzie z kimś do kogoś uczucie wygasło. Wiesz o tym doskonale. Nie chcesz go tylko zranić bo wiesz jak będzie go to bolało.
 Napłynęły mi łzy do oczu i zaczęłam płakać. Mama mnie przytuliła i pozwoliła dać upust emocjom. Skąd ona wie co powiedzieć. Dlaczego nie umiem być taka jak ona. Tak łatwo mi pomogła.
-Dziękuje Ci że jesteś moją mamą - powiedziałam cały czas przytulona do niej - I że pomogłaś mi przyznać tą straszną prawde.
 Obydwie zaśmiałyśmy się. Moja mama to najlepsza przyjaciółka. Chciałabym żebym kiedyś ja tak umiała pomóc swoim dzieciom.
-A teraz powiesz mi czy to z tym nowym chłopakiem uciekłaś ze szkoły?-spytała mi się mama.
-Tak z nim, ale musiał coś załatwić i wróci później - spojrzałam na nią - Dlatego miałabym prośbę.
-Wiem jaką - poszła do kuchni gdzie zapomniałam posprzątać, na szczęście nie pytała o nic - Nie będzie nas dzisiaj z tatą wieczorem bo idziemy na kolację - powiedziała jakgdyby nigdy nic i oczywiście wiedziała że zamierzam ją poprosić o to by wyszli.
-Dziękuje - powiedziałam. Mama zrobiła sobie kawy nie podnosząc ani krzesła ani rozsypanej kawy. Tym razem domyśliłam się sama co mnie czeka.
-Posprzątaj tu - powiedziała - Czy chce wiedzieć jak to się stało? - spytała.
-Oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się do niej i zabrałam się za sprzątanie.
 Mama w tym czasie co ja sprzątałam poszła do sklepu i zrobiła zakupy. Postawiła je na stole i powiedziała bym zrobiła sobie obiad po czym wyszła. Ja zaniosłam zakupy do kuchni, rozpakowałam i pochowałam. Nie byłam szczególnie głodna. Złapałam się za głowę i chyba miałam gorączkę. Poszukałam termometru i tak jak przypuszczałam, złapałam chyba jakąś grypę. Poszłam do góry się położyć. Nie mogłam się doczekać kiedy przyjdzie Will. Mama miała rację z Bradem. Skoro ja nic już do niego nie czuje to muszę pozwolić mu poszukać sobie kogoś kto z nim będzie. Z tą myślą zasnęłam. Obudził mnie lekki podmuch wiatru, jakby coś dotknęło mojego policzka, ale gdy tylko otworzyłam oczy nikogo nie widziałam. Miałam bardzo dziwny sen, to nie był koszmar, jednak trochę mnie przeraził. Widziałam kobietę, której piękno było powalające czasem aż niebezpieczne, czułam od niej bijącą siłę i znała mnie. Powiedziała coś, że to ja zostałam wybrana, by zabijać potwory. Nic więcej nie pamiętam. Spojrzałam na zegarek było już po osiemnastej, a Willa nadal nie było. Strasznie długo spałam, nadal było ze mną źle, więc poszłam wziąźć gorący prysznic. Po drodze znalazłam karteczkę od rodziców, że wrócą późno, nic nowego jak na nich. Weszłam do łazienki i puściłam gorącą wodę . Czułam się dziwnie brudna, jakby ktoś obrzucił mnie ciężarem, którego nie mogłam znieść. Zakręciłam wodę i owinęłam się ręcznikiem, chciałam się ubrać w czyste ubrania i bardziej wygodne ale ich nie wzięłam. Owinięta ręcznikiem i w koku pomaszerowałam do swojego pokoju, w którym nie dostałam zawału. Na łóżku siedział Will, którego się nie spodziewałam akurat teraz.
-O Boże ! - krzykłam, aż nawet Will się wystraszył
-Ja ... uhm , przepraszam, że bez pukania, ale drzwi były otwarte, więc uznałem... - widziałam, był spięty i zakłopotany.
-Że możesz wejść ? - byłam troszeczkę wściekła.
-Taa, to chyba nie był dobry pomysł - patrzeliśmy na siebie i w końcu zrozumiał - Pewnie chcesz się ubrać ?
-Nie miałabym nic przeciwko skoro o to pytasz.
-Według mnie możesz zostać w ręczniku - uśmiechnął się , ja również i napięcie między nami znikło.
-Jednak wolę być ubrana - powiedziałam, a on zanim wyszedł spojrzał na mnie, chyba chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się i zamknął za sobą drzwi dodając
-Jeśli bedziesz potrzebować pomocy powiedz.
-Poradzę sobie SAMA - podkreśliłam ostatnie słowo, słyszałam jak śmieje się za drzwiami. Ja szybko ubrałam spodenki, bluzkę i wpuściłam go z powrotem. Nie miałam pojęcia, że wróci akurat w momencie kiedy czułam sie najgorzej jak mogłam, ale jego widok i uśmiech troche poprawiał humor.
-Jesteś blada - stwierdził gdy usiadł na brzegu łóżka
-Tak jakbym zachorowałam i nie mam pojęcia jakim cudem - wiedziałam, że nie moge być chora bo skoro ja w dziecinstwie nigdy nie byłam.
-Każdego może złapać jakieś przeziębienie - patrzył na mnie, a ja nic nie odpowiedziałam na jego odpowiedź tylko się uśmiechłam, on również. Wstał. Był tak jak przypuszczałam wyższy o głowę i spojrzałam mu w oczy . Wiem, że je znam. Tylko nie wiem skąd, nie cierpie kiedy mam racje i nie potrafię tego udowodnić. Jego spojrzenie sparaliżowało mnie kiedy sięgnął by rozpuścić mi włosy , które opadły na ramiona. Przejechał palcami po nich, jakby już je dotykał i tęsknił za nimi. Ja miałam podobne wrażenie.
-Will - powiedziałam niemal szeptem - Powiedz czy my już się spotkaliśmy, wiem że tak, ale nie przypominam sobie w jakich okolicznościach. Wiem też, że to nie było przelotne spotkanie, bo widzisz wyda ci się to dziwne, ale twoje oczy znam je i czuje kiedy na mnie patrzysz - kiedy skończyłam mówić, on jakby nie mógł uwierzyć, że wiem, w jego oczach wykryłam zdziwienie i jednoczesnie radość i ... miłość ? Czy to możliwe, że przed wypadkiem byłam z nim, ale go nie pamiętam ?
-Amy - szepnął i dotknął mojego policzka - Skoro wiesz i czujesz, że mnie znasz to po co mnie pytasz. Liczy się chyba to co wiesz na pewno .
-Ale chce wiedzieć ...- urwałam ponieważ bałam się to wymówić - Czy my byliśmy razem Will?- przełknełam ślinę i nie zdałam sobie sprawy jak bardzo bałam się odpowiedzi.
-Cóż - powiedział i to całe napiecie jakie było między nami ulotniło się gdzieś i oddalił się ode mnie - Widzisz to nie jest takie proste jak ci się wydaje - mówił spokojnie, ale widziałam jak się denerwuje .
-Wszystko jest proste, zawsze tak jest tylko my to utrudniamy.
-Jak zawsze mądra - uśmiechnął się
- Mądra? Ja ? - lekko się zaśmiałam i kontynuowałam - Jednak mnie nie znasz, wpadam dość często w tarapaty, jestem dziwna w byciu towarzyska i gdyby nie Tama to chyba szkoły bym nie skończyła
-A jednak z kłopatów wychodzisz cało , ze mną rozmawiasz tak jak z najlepszym przyjacielem a szkołę kończysz.
-Jesteś taki jak wszyscy - przechadzałam sie po pokoju podczas gdy Will znowu usiadł na łóżko
-Wiesz że to nie prawda tak samo jak ja - patrzył na swoje dłonie oparte na kolanach
-Co masz na myśli Will mówiąc mi, że jestem mądra i powinnam wierzyć w to co wiem - ledwo oddychałam, przeciągał odpowiedź bardzo długo.
-Skoro chcesz wiedzieć , co ci powiem wszystko ale wtedy twoje życie nie bedzie takie same - wstał i złapał mnie za ramiona - Obiecasz też, że nie bedziesz się mnie bać i nie znienawidzisz mnie - miał twarz blisko mojej, tak że mogłam poczuć jego przyspieszony oddech.
-Prosisz mnie o coś czego wiesz, że nie moge zrobić - starałam sie mieć opanowany głos chodź drżałam pod jego dotykiem i ciepłem jego spojrzenia
-Ale warto było chociaż spróbować - powiedział i pocałował mnie delikanie w policzek czego się nie spodziewałam. Jego miękkie usta na moim policzku. Zdałam sobie sprawę jak bardzo bym chciała by mnie pocałował w usta, mogł to zrobić wtedy przynajmniej nie bałabym się aż tak bardzo .
  Musnął jeszcze swój policzek o mój, oszołomiona stałam a on puscił mnie i widziałam jak walczy ze soba i chodzi w kółko by ujać to w odpowiednie słowa.
-Więc zaczęło się od tego, że spotkaliśmy sie w Paryżu, gdy byłaś na wymianie zagranicznej i ..
-Ale czekaj nic sobie takiego nie przypominam - weszłam mu w zdanie gdy już odzyskałam język.
-Amy proszę nie przerywaj - popatrzył na mnie i ciągnął dalej - Spotkaliśmy sie w Paryżu, zauważyłem cię gdy szłaś akurat do parku. Jakaś siła chciała bym szedł w swoją stronę jednak nie potrafiłem. Poszedłem za tobą, ty jednak znikłaś mi z oczu a potem na mnie wpadłaś z kawą i polałaś nie tylko siebie, ale i mnie - zobaczyłam, że kąciki jego ust drgęły w lekkim uśmiechu - Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie i spotykaliśmy się aż do końca wymiany. Tylko jednak dowiedziałem się o tobie jednej rzeczy, która niestety górowała nad wszystkim - przerwał. Jakby nie mógł mówić dalej.
-Will w porządku ? Jeśli nie chcesz to ... nie musze wiedzieć .
-Skoro zacząłem to skończe - powiedział - Tak więc, dowiedziałem się od mojego szefa, że zostałaś Wybrana i nie mogę się z tobą spotykać .
-Wybrana ? Ale do czego ?
-By zabijać - powiedział i spojrzał na mnie.
-Słucham ?! Oszalałeś .
-Chciałaś wiedzieć i jest jeszcze coś. Bo widzisz nie ludzi masz zabijać .
-A kogo niby ? Przecież chyba nie zwięrzeta bo to było by dosyć ...
-Takich jak mnie Amy rozumiesz ? - tym razem to on mi przerwał.
-Takich jak ciebie ? Czyli ? - w mojej głowie pojawił się nagle mój sen, w którym kobieta powiedziała, że mam zabijac potwory - Jakim potworem jesteś ? - wyrwało mi się . Will przechadzał się z kąta w kąt, ale podszedł do mnie i chodź wiedziałam, że nie jest człowiekiem tylko jakimś potworem , nie bałam się.
-Jestem wampirem .

                                                                                                            Wasza PSK

niedziela, 17 maja 2015

Niech każdy pamięta..

"Tylko nieliczni umieją kochać"

Cytat, który jest obok pochodzi z mojej ukochanej książki gdzie miłość ma dla mnie sens. Chciałabym by i mnie tak rodzice kochali jak kochali Americę. Tytuł książki to "Jedyna" autorki Kiery Cass. Jest to trzeci tom cyklu Rywalki. Polecam gorąco bo jest warta przeczytania bo udowadnia, że miłość jest również siłą.
Tak jak obiecałam, zamierzam dodawać rodziały mojego opowiadania. Wiem, że się spodobało i czekam na dalsze opinie z waszej strony. Nie bójcie się mnie krytykować bo nie jestem wielką pisarka by było naprawdę genialnie. Życzę miłej lektury i siły na nadciągający kolejny tydzień szkoły.

                                     Rozdział 1

Kolejny dzień do przeżycia, nie mam ochoty iść znowu do szkoły i widzieć te same twarze, tych samych ludzi. Na dodatek znowu zaspałam, na szczeście moja mama była w domu to mnie podwiozła. Tamara czekała jak zawsze na mnie przed szkołą i chodź nie byłyśmy blisko, warto było przychodzić do szkoły chodźby, dlatego żeby zobaczyć jej uśmiech poprawiający dzień.
  Widziałam jej minę typu "znowu zaspałaś ?! ". Wiem, że powinnam nad tym pracować, ale to już nie moja wina. Cierpie na bezsenność, więc dość późno kłade się spać. Zanim wybiegłam z samochodu spojrzałam na mamę. Była taka piękna. Ciekawe czy jak dorosnę to będę ja przypominać.
-Dlaczego nie idziesz? - spytałam mnie mama troskliwym głosem.
-Mam dziwne przeczucia co do dzisiejszego dnia.
-Jestem pewna, że to bedzie wspaniały dzień kochanie i nie martw się zbyt dużo. Według mnie denerwujesz się spotkania z przyjaciółmi bo ostatnio widzieliście się w szpitalu - powiedziała - Głowa do góry, pamiętaj co Ci zawsze mówię.
-Tak wiem. Bądź silna - powtórzyłam jej głosem.
-Dokładnie - ucałowała mnie w czoło - Kocham Cię Amy.
-Ja Ciebie również mamo.
  Popędziłam w stronę Tamary. Uściskałam ją na przywitanie i bez słowa popędziłysmy do klasy na matmę. Oczywiście nauczyciel nie był zdziwiony naszym widokiem, więc usiadłyśmy w ławce obok Brada i Chelse, z którymi siedziałyśmy. Gdy tylko nauczycielka zaczęła lekcje, Chelse od razu przystąpiła do skrócenia najnowszysch plotek w szkole.
-Słyszałyście największą sensacje?! - spytała nas, a my zapewnie miałyśmy zdziwione miny wićc ciągnęła - Mogłam przypuszczać, że wy nic nie wiedziecie. Otóż w naszej szkole pojawił się nowy chłopak. Każda się za nim ogląda, jest przystojny i świetnie zbudowany, ale chyba nie szuka dziewczyny. Jednak jeśli pozwolicie rezerwuje go sobie.
-Hej Chelse przecież mówiłaś, że on nie szuka dziewczyny ? - przypomniała jej Tamara.
-No to prawda, ale szanse jakieś są no nie ? - uśmiechła się do nas. Ja nic nie skomentowałam. Nie obchodziło mnie to, miałam świetnego chłopaka, więc nie oglądałam się za innymi.
  W szkole dzień się bardzo wydłużał a dziewczyny ciągle gadały albo o balu, który ma się odbyć już niebawem albo o nowym chłopaku. Tama widziała go jak była w łazience. I tak ona i Chelse chcą nowego upolować . Myślałam, że chociaż ona będzie mądrzejsza.
 Tamara i Chelse na przerwie obiadowej kłóciły się o to, która lepiej się prezentuje by zostać królową balu, a ja się im tak przysłuchwiałam. Brad mnie ładnie poprosił bym z nim poszła. Nie mogłam mu tego zrobić, więc się zgodziłam. Nie jestem za bardzo towarzyską osobą, wolę czytać książki, pograć sobie na gitarze. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie pisk Chelse, która rzuciła się na mnie by pokazać mi nowego, ponieważ tylko ja go nie widziałam. Zawsze pada na mnie .
-Amy, spójrz to jest on! Czyż nie jest boski? - powiedziała jak zawsze podekscytowana Chelse. Zrobiłam to o co mnie prosiła i spojrzałam na nowego.
 Był tyłem do mnie, lecz po postawie mogłam stwierdzić, że jest wyższy ode mnie o głowe i z pewnością umięśniony. Miał na sobie ciemne, zwężone spodnie, pewnie t-shirt, gdyż miał na sobie jasną bluzę. Włosy miał ciemne, lekko kręcone i co najważniejsze już to wiedziałam od początku, nie był w moim typie. Popatrzyłam z powrotem na Chelse i Tamarę, które oczywiście czekały na moją reakcję.
-No wygląda nieźle. Tylko, że mnie laczki nie interesują. Powodzenia wam- uśmiechłam się do nich.
-Wiem to przecież od początku, że jest niezły. Szkoda że nie widziałaś jego twarzy - oparła głowę o ręke i wpatrywała się w niego. My z Tamarą chichotałyśmy na widok rozmarzonej Chelse. Ja postanowiłam pójść jeszcze do łazienki, więc odeszłam umówiona, że spotkamy się pod salą. Gdy szłam obok stolika, gdzie widziałam nowego już go nie było. W łazience umyłam ręcę i poprawiłam włosy, nie zajęło mi to długo, ale akurat gdy wychodziłam z łazienki zadzwonił dzwonek na lekcje. Takie miałam szczęście, że jeszcze nie dotarłam do szafki wziąźć książek, więc biegłam. Szybko wyciągłam książki od historii i pędziłam w strone klasy. Przy zakręcie jeszcze wpadłam na nowego. Oczywiście upadłam na tyłek, wszystkie książki porozrzucane. Tym razem zobaczyłam jego twarz, miał błękitne oczy i kwadratową linię rzuchwy. Pomógł mi wstac i pozbierać książki.
-Dziękuje- wydukałam z siebie- Przepraszam, że tak na ciebie wpadłam, ale spiesze się na zajęcia.
-Nic się nie stało, też powinieniem patrzeć jak chodzę - spojrzał na mnie swoimi oczami, które nie ukrywam spodobały mi się i nie mam zielonego pojęcia czemu. - Jestem William, dla przyjaciół Will. - wyjciągnął ręke, gdy się przedstawił.
-Jestem Amy - podałam mu dłoń, a on się uśmiechnął. Gdy się uśmiecha ma dołeczki w policzkach. - Yy.. Spiesze się, także jeszcze raz dziękuje. - popędziłam w strone klasy, ale czułam jego wzrok na mnie. Podążał aż do końca korytarza. Weszłam do sali, gdzie już rozpoczęła się lekcja historii. Pani O'conel spojrzała na mnie, lecz nic nie powiedziała tylko kontynuowała swoją wypowiedź. Usiadłam koło Tamary, która od razu spytała mnie gdzie byłam .
-Nie uwierzysz, ale wpadłam na Willa. - widziałam, że Chelse próbuje powstrzymać się od komentarza - To wszystko wyszło przez przypadek, biegłam tutaj i na niego wpadłam. Nic takiego.
-Jakiego Willa?- odpowiedziała z tyłu zazdrosna Chelse
-Twój nowy chłopak ma tak na imię.
-Will, seksowne imię. Dzięki Amy  - powiedziała zadowolona Chelse.
   Reszta dnia minęła mi bez żadnych dziwnych wypadków.  Może prócz tego, że Will się na mnie gapił. Nie żeby coś mnie to obchodziło, ale w jego spojrzeniu było coś niezwykłego.
 Po ostatniej lekcji, tak jak zawsze, pożegnałam się z Tamarą i Bradem i popędziłam do swojej ulubionej kawiarni na 30 Prince St. Tam moge sobie spokojnie posiedzieć, pomyśleć. Zamówiłam kawę, wyciągłam swojego laptopa i przystąpiłam do pisania referatu z angielskiego, który Pani Jones zadała nam w zeszłym tygoniu. Jednak moje myśli od pewnego czasu zawracają sobie głowę Willem. Nie rozumiem o co dzisiaj mu chodziło, zastanawiam się dlaczego tak na mnie patrzył. Wydaje mi się, że go kojarze, ale niemożliwe to, ponieważ ja zawsze pamiętam wszystkie osoby. W jego spojrzeniu było coś takiego jakby on mnie znał i coś wiedział. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mail od Tamary, czy przyjdę z nią napisać ten referat. Cóż musze przyznać, że była lepsza ode mnie w pisaniu, więc odpisałam jej,  że będę za godzinę. Dopiłam kawę, spakowałam się, zapłaciłam i poszłam wstąpić do domu odłożyć torbę. Moich rodziców oczywiście o tej porze jeszcze nie było w domu, więc szybko zjadłam obiad, który mama mi zostawiła i wyszłam do Tamy. Spędziłam u niej 3 godziny, pisząc ten przeklęty referat, nie zamieniłyśmy słowa na temat Willa czy balu, na moje szczęście. Nie chciałam wysłuchiwać Tamary jak marudzi, którą sukienkę wybrać lub czy Will zaprosi, którąś z nich. Według mnie Tamara była niczego sobie , wyższa ode mnie o jakieś 20 cm, blondynka z długimi włosami i zielonymi oczami. Była bardzo szczupła, kiedyś chorowała na anoreksję, lecz to już za nią i teraz je jak świnia nic przy tym nie tyjąc. Zmęczona tym siedzeniem na dupie u niej, postanowiłam iść skrótem do domu, czyli przez park, za którym nie za bardzo przepadałam.
  Gdy szłam, poczułam jakby ktoś mnie śledził jednak nikogo nie widziałam za sobą. Chyba mi się zdawało. Ale potem usłyszałam kroki tuż za mną, nie odwracając się, przyspieszyłam. Usłyszałam, że ten ktoś też przyspieszył. Powoli zaczynałam się bać, więc pobiegłam. Odwróciłam się spojrzeć czy ten ktoś również biegnie, ale nikogo nie zauważyłam, za to pech chciał, że znowu na kogoś wpadłam. Oczywiście to znowu był Will. Byłam tak przestraszona, że w jednej chwili wystarszyłam się nawet jego. Szybko jednak się uspokoiłam, a on pomógł mi wstać, gdyż ponownie upadłam na tyłek. Uśmiech miał jak zawsze piękny i uwodzicielski, podobny do tego na korytarzu. Sama nie wiem dlaczego zwróciłam na to uwagę, przecież mam już chłopaka. Czasem jestem głupia, ale wtedy ucieszyłam się na jego widok.
-Hej w porządku?- spytał mnie Will, gdy patrzyłam na niego nic nie mówiąc. Pomyślał pewnie, że jestem stuknięta.
-Aa.. Tak wszystko dobrze, przepraszam, że znowu na ciebie wpadłam.
-Nic nie szkodzi, może odprowadzę cię do domu, jeśli się zgodzisz? - popatrzył na mnie z zatroskaną miną. Zdałam sobie sprawę, że ani razu nie opuściłam wzroku od jego spojrzenia. Kiwnęłam tylko głową, że się zgadzam i wydawało mi się to całkiem miłe z jego strony.
  Szliśmy tak koło siebie w milczeniu, chociaż mogła bym przysiądz, że spoglądał na mnie. Zresztą co tu ukrywać, robiłam dokładnie to samo. Byłam ciekawa co myśli na mój temat, a mnie przecież nie obchodzi zdanie innych.
-Więc chodzisz do drugiej klasy? - Will zaczął pierwszy rozmowę.
-Yhy, a ty skąd jesteś ? Nikt nie wie jak dostałeś się do naszej szkoły, nasza lista oczekujących jest długa, a zapisy tutaj są bardzo trudne.
-Wiem, ale nie mieli wyboru - spojrzał na mnie - Jestem bardzo utalentowany, we wszystkim - ponownie się uśmiechnął.
-Aha, we wszystkim? No to gratuluje - nie mam pojęcia czy wyczuł w tym zdaniu sarkazm.
-Widzę, że chyba za mną nie przepadasz- czułam, że się rumienie ze wstydu.   Skąd mógł wiedzieć co ja myślę na jego temat. Prawda była taka, że spodobał mi się, ale przecież do tego się nie przyznam. Popatrzyłam na niego ze zdziwoną miną .
-Wiesz prawdą jest, że cię nie znam, ale nie możesz przecież wiedzieć co myślę. Fakt na początku, nie za bardzo przypadłeś mi do gustu, rozpraszasz moje koleżanki - próbowałam zażartować, ale chyba mi nie wyszło. Mimo to uśmiechnął się szeroko, aż pokazał proste i śnieżnobiałe zęby.
-Na początku powiadasz, czyli zmieniłaś jednak zdanie ? - wymownie spojrzał na mnie. Ja jednak, nic mu nie odpowiedziałam i nie odwracałam do niego. Nie chciałam dać mu satysfakcji z tego, że jednak go zaczynam lubić. W końcu odzyskałam język.
-Możliwe, że zmieniłam.
-Było by dobrze - nie oderwał ode mnie oczu - Może spotkałabyś się ze mną po szkole? - na początku mnie zatkało jednak, musiałam przemyśleć jego propozycje, chociaż chciałam od razu się zgodzić. Miał coś w sobie takiego przyciągającego, że nawet ja nabieram się na te sztuczki. Nie byłam do końca przekonana by być z nim bliżej.
-Zastanowie się czy będę chciała - powiedziałam mu z góry, chciałam by to zabrzmiało poważnie, zamiast tego on tylko uniósł się śmiechem. Jego śmiech był tak zaraźliwy, że sama miałam ochote się z siebie śmiać.
-Wiedziałem, że będziesz zabawna - spojrzał na mnie -Daleko mieszkasz ?
-Nie, jeszcze z pięć minut drogi - tym razem ja również spojrzałam na niego - Pewnie myślisz, że jestem głupia? - chyba trochę przesadziłam z reakcją, jednak on nie zwracał na to uwagi.
-Nie, nie uwarzam cię za głupią. Wydajesz się mądrzejsza od tych wszystkich dziewczyn w szkole - posłał mi szczery uśmiech.
     Mój dom znajdował się na wprost od nas, ale Will zamierzał chyba odprowadzić mnie pod same drzwi. Już dawno z nikim nie wychodziłam, w sensie nikogo nie spotykałam po drodze do domu. Will nie zamienił ze mną słowa aż dotarliśmy na próg mego domu.
-Amy to co z moją propozycją, może być? - lekko się uśmiechnął. Chyba jednak coś mnie ruszyło w tamtej chwili .
-Zgoda chętnie - odwzajemniłam jego uśmiech.
   Na pożegnanie wziął moją ręke i pocałował ją tak jak dżentelmen. Znowu chyba się zarumieniłam, przy nim często to robiłam. Jeszcze przez chwilę popatrzyłam jak odchodzi. Dziewczyny dostaną szału jak się dowiedzą, że ponownie go spotkałam. Weszłam do domu, rodzice siedzieli na ich skórzanej kanapie, objęci i oglądali film.
-Hej kochanie jak minął dzień? - spytała mnie mama od progu.
-Tak jak zawsze, czyli nudno - westchnęłam. Mama z tatą unieśli się śmiechem, a ja razem z nimi. Usiadłam koło nich na chwilę. Oczywiście moja niezawodna matka zauważy wszystko.
-Poznałas kogoś  - nie udało mi się ukryć zdziwienia jak zawsze.
-Skąd ty zawsze wszystko wiesz ? - uśmiechnęła się do mnie.
-Jestem twoją mamą, ja wiem wszystko - pochyliła się i pocałowała w czoło - Idź się połóż spać, jak będziesz chciała o tym pogadać jestem do dyspozycji.
  Pożegnałam się z nimi na dobranoc i weszłam po schodach , gdzie dotarłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, oczywiście zaczęłam myśleć o Willu. Zastanawiałam się tak jak to możliwe, że z nim jestem spięta, a w szkole niczym się nie przejmuje, lecz co było dziwniejsze chce zdać jego zdanie i lubie go słuchać. Ma bardzo przyjemny głos jak na osiemnastolatka. Może i jest o rok starszy, ale bardzo dojrzały, inny niż koledzy w jego wieku i ten jego wzrok, który jakby mnie przewiercał.
  W ogóle co ja mówię, nie mogę tak myśleć o nim skoro mam Brada, któremu zależy na mnie. Przynajmniej tak mi się zdaje. Poza tym on ze mną flirtował, a ja mu na to pozwalałam. Jednak to, że spotkam się z Willem, daje mi siłę by jutro nie spóźnić się do szkoły. Chciałam go zobaczyć i poczuć to co dzisiaj. Musiałam ogarnąć siebie, za dużo o nim myśle, więc poszłam pod pryszcznic by spłynął ze mnie ten dreszcz, który mi towarzyszy gdy Will jest obok. Ubrana w piżamę, położyłam się do łóżka, ale byłam pewna, że ponownie nie usnę. Tej nocy nie miałam koszmarów i szybko zasnęłam, wszystko za sprawą spotkania jego.
  Obudziłam się w końcu wyspana i pełna energii do życia. Tak jak przypuszczałam, tym razem nie zaspałam i Tamara była moim widokiem zdziwiona, gdy ujrzała mnie dziesięć minut przed rozpoczęciem się zajęć. Uściskałam Tamę przy wejściu, chwilę się zatrzymałyśmy, ponieważ tym razem czekałyśmy na Chelse, która chciała koniecznie nam coś pokazać. Gdy wreszcie zdecydowała się przyjść, trzymała w ręku komórkę na której coś pisała. Po chwili dostałyśmy z Tamarą wiadomość. William stoi koło wejścia, nie czekajcie.
 Chelse ominęła nas i stanęła przed Willem, który zaczął z nią rozmawiać. Zdenerwowało mnie to. I zaraz gdy sobie uświadomiłam że jestem zazdrosna, Will na mnie spojrzał i uśmiechnął się jak by wiedział o co chodzi. Pewnie zrobiłam się czerwona jak burak, ale Tama wzięła mnie pod ręke i poszłyśmy na lekcje. Szybko przez ramię spojrzałam na Willa, który na mnie patrzył. Musi mieć podzielność uwagi skoro umie słuchać Chelse i patrzeć w zupełnie inną stronę.
  Straciłam ich z oczu przy zakręcie. Przy sali czekali wszyscy uczniowie i w nich dostrzegłam Brada. Podczedł do mnie i pocałował w policzek.
-Dzień dobry - powiedział.
-Cześć, dlaczego czekacie? - spytałam.
-Nie uwierzysz ale jest jakaś narada w szkole i jak narazie nikt nie ma lekcji.
Uśmiechłam się tylko i zobaczyłam, że Chelse wraca razem z Willem. Oczywiście wszystkie dziewczyny odwróciły się w ich strone i zaczęły się plotki że Chelse i Will są parą. Wyprowadziło mnie to z równowagi, ale nie chciałam tego okazać. Nie przy Bradzie. Nie moge uwierzyć co się ze mna dzieje przy tym facecie. Byłam wściekła, jednak ta złość od razu minęła jak William podszeł do mnie.
-Pogadamy w cztery oczy? -spytał. Spojrzałam na Brada, nie miał nic przeciwko. Poszłam więc z Willem i ucieszyło mnie to. Zatrzymaliśmy się koło sali numer pięć i co było dziwne była otwarta. Will przepuścił mnie pierwszą w drzwiach i zamknął je za sobą.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś ?
-Żeby nikt nam nie przeszkadzał - zmierzył mnie wzrokiem - Ładnie dzisiaj wyglądasz.
 Opuściłam wzrok bo zawstydził mnie jego komentarz. Szybko próbowałam się uspokoić i usiadłam w ławce.
-Więc? -spytałam.
-Więc co ? - widziałam że się ze mną drażnił.
-Och, już przestań. Powiedz o czym chciałeś pogadać.
-Chciałem się spytać czy moglibyśmy się przyjaźnić? - stanął przed moją ławką i spojrzał mi w oczy.
-I nie mogłes spytać mi się pod tamtą salą? - zdziwiłam się.
-Cóż, nie za bardzo bo to samo zaproponowała twoja koleżanka ta ruda.
-Chodzi Ci o Chelse? Przecież nic by nie powiedziała. Chociaż bywa zazdrosna - pomyślałam sobie że ja również się taka staje - Zgodziłeś się ? Bo wiesz jest czasem irytująca ale uwierz...
-Nie, nie zgodziłem - wszedł mi w wypowiedz - Już rozumiesz dlaczego nie chciałem przy niej.
-Dlaczego? Ze mną chcesz się przyjaźnić, a z nią nie? To jest jakaś głupia gra? - zdenerwowana wstałam.
-Daj spokój, nie o to chodziło. Po prostu, ona chciała mieć w tym interes. Myślała pewnie, że będzie popularniejsza lub że zaprosze ją na bal. Niestety nie jestem popularny i nie idę na bal.
-Nie idziesz, czemu ? - troszeczkę mnie to zdziwiło
-Po pierwsze, nie lubie imprez gdzie trzeba być takim sztywnym i eleganckim, a po drugie dziewczyna z którą chciałem iść jest już zajęta - patrzył mi prosto w oczy. Domyśliłam się że chodzi o mnie lecz nie dałam tego po sobie poznać.
-A znam ją? Może bym pomogła? - chciałam go podpuścić by przyznał, że to ja, ale też chciałam by był na tym balu.
 Zbliżył się do mnie i zatrzymał kilka centymetrów od mojej twarzy, tak że czułam jego oddech i powiedział szeptem
-Chcesz mi pomóc ale nie chcesz się ze mną przyjaźnić? - podniósł brwi by podkreślić znaczenie swoich słów - Nawet jeśli ją znasz to i tak mi to nie pomoże, ale możemy o tym pogadać później ? Może zwiniemy się dzisiaj z lekcji ? - spojrzał na mnie swoim uwodzicielskim spojrzeniem, że nie mogłam mu odmówić. Potem przypomniały mi się dziewczyny i Brad. Nie mogę im tak po prostu powiedzieć że idę sobie z Willem na wagary. Cóż pozostało tylko jedno.
-Zgoda ale musimy tak wyjść by nie zauważyli nas nauczyciele i moi przyjaciele - spojrzałam na niego. Przytaknął kiwnięciem głowy i skierowaliśmy się do wyjścia. Wiedziałam że to co teraz robię jest głupie i nierozsądne bo wydaje mi się że zaczynam bardzo lubić towrzystwo Willa, a boję się że mogę się w nim zakochać. Nie chce, nie mogę. Nie jestem tą dziewczyną co zdradza i co robi skoki w bok. Ale droga którą podążam nie wydaje się tą samą którą szłam jeszcze dwa dni temu.                                                                                                        
                                                                    ***
                                                                                                  Wasza PSK

środa, 13 maja 2015

Nowe cele, nowe marzenia, nowy początek.

"Pierwsza miłość zostaje z tobą na całe                         życie."                                                                                     Ale dawno mnie tu nie było. Tak wiele do opowiadania a tak mało czasu. Brakuje słów bym mogła to wszystko opisać. Ostatnio pisałam chyba w mikołajki 6 grudnia. Nie wierze że już pół roku minęło. Życie tak szybko ucieka, a ja mam wrażenie że stoje w miejscu. Od stycznia tego roku rozpoczęły się osiemnastki w tym również moja, która odbędzie się w lipcu, więc mam jeszcze trochę czasu bym mogła poczuc się dzieckiem. Oczywiście zawsze w pewnym stopniu w środku będę się tak czuła. Może przystapię do skrócenia najważniejszych wydarzeń w moim nudnym i zwykłym życiu. Ci którzy sa mądrzy skoro w tym roku mam osiemnaście to znaczy że zaczynam zdawać na prawko. To chyba najgorsza rzecz, zaraz po moich urodzinach, jaka wydarzy się w wakację. W poprzedni weekend wyjechałam ze znajomymi nad jezioro gdzie były tzw.trzy dni imprezowania. Kocham tych wariatów nad życie i nigdy bym nie przypuszczała że znajde prawdziwych przyjaciół. Nawiązując do tego to wczoraj właśnie moja koleżanka miała osiemnaste urodziny i wspominałyśmy nasze pierwsze wrażenia tej klasy i jakie były one straszne. Płakałyśmy ze śmiechu bo czywiście najlepsze wrażenie zrobiłam ja która spóźniona z moją koleżanka "wparowałyśmy" na lekcję. Jak to powiedziała Ada "Martyna z torebeczką przewieszoną przez ramię jak dama wkroczyła do klasy, a za nią Ania, wleciała z hukiem do klasy trzaskając drzwiami z mnóstwem toreb na ramionach."
No cóż trzeba przyznać ja to miałam wejście. Zawsze jest przy tym pełno śmiechu. To były najważniejsze sprawy które się wydarzyły. 

Czasami trzeba dopuścić zło, by mogło się to ostatecznie obrócić w dobro. ~Crescendo

Wpadłam na pomysł tylko nie wiem czy ktoś będzie to w ogóle czytał. Chciałam zacząć dodawać to co pisze. Wspominałam wcześniej że zaczęłam pisać opowieść i jestem ciekawa waszych opinii na ten temat. Już dzisiaj zamieszczę wstęp i oby ten pomysł się sprawdził. Bo nie każdy przecież lubi czytać o czyimś życiu, więc lepiej poczytac jak już to coś nierealnego i wspamniałego. Osobiście uważam i parę osób również, że to co napisałam w niczym nie różni się od prawdziwych książek. Słownictwo jest tak dobrane, że praktycznie nie widać różnicy. Ale zawsze ktoś się znajdzie komu może się to nie podobać. Oczywiście jestem otwarta na różne opinie i wypowiedzi nawet te negatywne bo w końcu to ma być nie tylko dobre, musi mieć to COŚ! Mam nadzieje że zmotywujecie mnie do pisania dalej. Miłego czytania :*

                                                                           
                                                                                 Wstęp


Moja historia jest dość nietypowa. Dlaczego nietypowa? Przeżyłam chodź nie powinnam żyć. Jak? Nie mam zielonego pojęcia. Kiedy wracałam do Nowego Jorku z Paryża (gdyż byłam na wycieczce, ale wracałam wcześniej) mój samolot wleciał prosto w ocean. Kto by się spodziewał, że właśnie tego dnia umrze. Cóż, nigdy nie byłam gotowa na śmierć, ale w tamtym momencie nie czułam niczego. Zastanawiałam się tylko czy rodzice i dziewczyny oraz Brad poradzą sobie z moją stratą. W skrócie opowiem wam trochę o nich.
  Moje dwie przyjaciółki Tamara i Chelse są dużo ładniejszcze i odważniejsze ode mnie. Tama jest blondynką i do tego wysoką, a Chelse to zwariowana ruda afroamerykanka. Tak, wiem dziwne połączenie, ale wygląda świetnie. Zawsze to ja stałam w ich cieniu. Nie wiem czy to przez to mam wrażenie iż każdy mnie wytyka czy dlatego, że jestem z Bradem. 
  Z Bradem poznaliśmy się w gimnazjum. Z natury jestem mega nieśmiała, ale to on potrafił ze mnie wydusić najwięcej. Przy nim czułam się sobą. Mówił że kocha moje miedzano-brązowe włosy i ciemne oczy. To w nich najpierw się zakochał. Cóż wtedy myślałam, że jest cudownym chłopakiem. Dzisiaj trudno mi to potwierdzić. Mniewamy lepsze i gorsze dni, ale wydaje mi się to normalne w związku. 
Za to moi rodzice...
Kocham ich nad życie. Gdybym miała wskazać moją najlepszą przyjaciółke bez wahania wybrałabym moją cudowną mamę. Ona rozumie mnie jak nikt inny. I to dosłownie. Wie wszystko zanim cokolwiek powiem. Jakby czytała mi w myślach. A mój tato to prawdziwy mistrz! Jest architektem i to on nauczył mnie patrzeć na świat trochę bardziej kolorowo. To dzięki niemu codziennie wstaje rano do szkoły i próbuje żyć dalej. Ogólnie moi rodzice nie są normalnymi rodzicami. Nigdy nie usłyszałam od nich słowa "nie". Nigdy też nie miałam szlabanu czy kary. Zawsze mi pomagali albo szukali rozwiązania.I właśnie za to kocham ich najbardziej. Że mi pomagają chodź nie zawsze zasłużyłam. 
  Wracając do katastrofy jest nietypowa bo.. tylko ja żyje. Ja jedyna wyszłam cało, a ludzie z którymi leciałam nigdy nie ujrzą już tego świata. Zginęło 451 osób. To straszne wiedząc, że nie powinnam żyć, nawet lekarz mi to potwierdził. Nie wiedziałam co się wydarzyło takiego, że wydostałam się z samolotu, aż do dnia w którym musiałam wrócić do szkoły. Mam na imię Amy Gregov i obecnie zaczynam drugą liceum. Obym umiała docenić ten świat zanim śmierć wkrótce mnie dogodni.


                                                                                      Wasza PSK