sobota, 8 sierpnia 2015

Czas ucieka !

Może pamiętacie mnie jeszcze ?
Są wakacje więc powinnam miec mnóstwo czasu na pisanie tutaj, pisanie swojego opowiadania i czytanie książek które kocham. A ja ledwo znajduje czas by z kimś wyjść. Te wakację bez wątpienia są cudowne ! Szkoda tylko że już połowa za nami. Tak bardzo nie chce wracać do szkoły i widzieć znowu tych samych nauczycieli i ludzi z którymi nie mam nic wspólnego. Chciałabym poznać w te wakacje kogoś ciekawego ale wróciłam z zajebistego wyjazdu na którym miałam nadzieje ...
Z resztą to nie jest ważne.
Obok widzicie cytat z mojego opowiadania który nie dokońca został umieszczony. To jest podpowiedź dla tych którzy lubią zagadki. Amy w swoim zyciu pozna wiele osób. Pytanie jest takie: Dla kogo przeznaczone bedą te słowa ?
Jeszcze długa droga przede mną bym mogła zdecydować do kogo je skieruje. W głowie mam tysiąc myśli, tysiąć pomysłów ale kiedy siadam do pisania zazwyczaj tworzy się coś zupełnie niezwykłeo i coś zupełnie innego niż planowałam. Ważne że podąża to w kierunku takim jakim zamierzam. Każdy szczegół jest dla mnie ważny więc staram się wydarzenia prowadzić do tych fajnych pobocznych też wątków. Chce by ta opowieść była czymś z czego bedę dumna ! Miłej lektury ;*

                                                                                  ***

Wyszliśmy z budynku niezauważeni, ale żadne z nas nie pomyślało gdzie teraz moglibyśmy pójść. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, miał tak piękny uśmiech ale nie mogłam mu odwzajemnić tego uśmiechu, więc po prostu poszłam przed siebie. Dogonił mnie i szliśmy obok siebie w milczeniu. Kierowałam nas do mojego domu bo po drodze zdałam sobie sprawe, że rodziców nie ma przecież w domu.
 Między nami nadal panowała cisza, ale to nie taka niezręczna jak zawsze bywają cisze. Ta była inna bo czułam się swobodnie i wiedziałam że obydwoje tego potrzebujemy. Widziałam, że co jakiś czas zamierzał coś powiedzieć jednak rezygnował.
 Otworzyłam drzwi swojego domu i wpuściłam go do środka.
-Możesz sie rozgościć, moich rodziców nie ma, także możemy tutaj siedzieć do końca zajęć.
-Świetnie - powiedział - Masz ładny dom- chodził z jednego pomieszczenia do drugiego. Zatrzymał się tam gdzie nie chciałam żeby się zatrzymał. Przy zdjęciach. Mama kocha uwieczniać nas na zdjęciach. Więc jestem praktycznie na każdym.
-Chcesz może kawy ? - zapytałam bo wolałabym nie być w tym pokoju gdy przyglądał mi się jak byłam mała.
-Jasne - odwrócił się do mnie i ciepło się uśmiechnął - Byłaś śliczna gdy byłaś mała.
-Chyba jak każde dziecko - uśmiechłam się i poszłam do kuchni.
 Wstawiłam wodę i zastanowiłam się gdzie mama schowała kawę. Nie mogło być inaczej że na samej górze przeklętej szafki do której jeszcze nie sięgam choć niedługo dogonie moja mamę we wzroście. Poszłam więc po krzeszło na które weszłam by wziąć puszkę z kawą. Niestety straciłam równowagę, wiedziałam, że poleciałam do tyłu jednak wpadłam prosto w ramiona Willa, który nie mam pojęcia jakim cudem się tu znalazł. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, uśmięchnął się i to on pierwszy oderwał ode mnie wzrok. Powoli puścił mnie na równe nogi.
-Dziękuje - powiedziałam .
-Nie ma za co, masz szczęście, że akurat tutaj przyszedłem - nie patrzył tym razem w moje oczy, był odwrócony plecami.
-Jak ci się to udało, wcale cię nie usłyszałam - wiedziałam, że coś się nie zgadzało. Nie mógł aż tak szybko tu dotrzec, podłoga mi skrzypi i nawet w nocy u siebie w pokoju, który jest na górze słychać jak ktoś idzie do kuchni. Will nadal na mnie nie patrzył. Odetchnął głęboko i w końcu stanął do mnie twarzą.
-Powiem, że zachowujesz się troszeczkę dziwnie ale w sumie nie dziwniej ode mnie - powiedziałam a on zaśmiał się .
-Nie sądziłem, że to powiem ale jesteś niesamowita.
 Zatkało mnie chodź przecież właśnie mnie skomplementował. Poczułam gorąco napływające mi na twarz, więc pewnie jestem teraz strasznie czerwona. On uniósł dłoń do mojej twarzy ale zatrzymał ją tuż przy moim policzku. Tak bardzo chciałam by mnie dotknął ale nie zrobił tego cofnął dłoń.
-Nie mogę tu teraz być, muszę wyjść Amy - powiedział i zaczął iść w stronę drzwi - Przepraszam - dopowiedział po drodze.
Zanim jednak dotarł do drzwi krzyknęłam za nim .
-Dlaczego uciekasz właśnie w takim momencie ?! - wkurzyłam się bo otwieram się przed nim, tak jakby kantuje Brada z nim i jeszcze nie mam wyrzutów sumienia a on nagle się poddaje - Co może boisz się mnie? Fakt, że zrobiło się trochę niezręcznie bo mam chłopaka ale to nie powód dla którego trzeba uciekać. Chcesz się ze mną przyjaźnić, ale nie masz odwagi powiedzieć co Cię dręczy lub co czujesz ? - słowa wyleciały mi z ust, a on odwrócił się do mnie twarzą i stał jak wryty. Chyba to pierwszy raz kiedy to on nie wiedział co powiedzieć.
 Zaczął iść w moją stronę, cofnęłam się ale nie udało mi się zbyt dalego bo złapałmnie w pasie i delikatnie przytulił. Taki drobny gest, ale jakie miał znaczenie. Zależy mu, to widać gołym okiem. Sama się do niego przytuliłam tylko o wiele mocniej niż on. Wyczuł, że nie odepchnę go i sam umocnił uścisk. Staliśmy tak objęci, a czas mijał. Zdawało mi się, że musiał gdzieś wyjść. Ale nie chciałam zakłócać tego momentu. Podniosłam głowę by spojrzeć mu w twarz. Był uśmięchnięty. Lekko się ode mnie odsunął i zawachał się. Chciał coś zrobić i zrezygnował, a prawda jest taka że gdyby chciał mnie pocałować to udało by mu się, niestety nie miał tego w planach lub było za wcześnie.
 Zamiast pocałować mnie w usta, pocałował mnie w czoło. Wiedziałam że jestem bezpieczna. Czułam się bezpieczna. To wszystko wydaje się takie proste przy Willu. Wsunął głowę z zagłębienie mojej szyji tak żeby szepnąć mi do ucha
-Przepraszam, że nie potrafię ci wszystkiego powiedzieć, ale skoro mi ufasz to wrócę później obiecuje - odsunął się ode mnie i mówił już normalnym tonem - Teraz nie miałem zamaru od ciebie uciekać, po prostu mam ważną sprawę do załatwienia - przeczesał ręką włosy i chyba zdecydował, że powie wreszcie coś co zawsze chciał mi powiedzieć - I wcale nie zrobiło się nie zręcznie, bo gdybym chciał Amy to mógłbym wiele rzeczy teraz z Tobą  robić jednak nie zrobie tego dlatego, że jestes przecież zajęta. Wróce jak najszybciej.
 Stałam tak analizując jego słowa, ale nie docierało do mnie ich sens. Szybko wróciłam do rzeczywistości.
-Pewnie, podam ci numer, gdyby coś nie pasowało to zadzwoń - napisałam mu numer w komórce, którą wyciągnął. Spojrzał na mnie, usmiechnął się i wyszedł.
 Nadal stałam w korytarzu gdzie to wszystko się wydarzyło. Will tu wróci, obiecał. Znowu zrobiło mi się gorąco i zauważyłam że się stresuje, a przecież nie mam czym. Tylko nie wiem jak wyjaśnie rodzicom dlaczego jest tu inny chłopak niż Brad. Może i są wyluzowani, ale mama nigdy nie pozwoli bym spotykała się z Willem a przy tym nadal być z Bradem. Ale to musi być znak, skoro z Williamem czuje się tak jak nigdy nie powinnam, to może nie jest mi pisane być z Bradem. Złapałam się za głowę. Tyle rozwiązań i tyle pytań. Nie wiem co robić. Usiadłam na kanapę. Zakmnęłam oczy i pozwoliłam sobie na trochę ciszy.
I wtedy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
Na początku myślałam że Will wrócił, ale zobaczyłam że to moja mama. Nie wiem jak bardzo mam przerąbane, dopóki mnie nie zobaczyła. Zamknęła drzwi. Na początku wydawała się zła, ale zaraz potem na jej twrzy pojawił się uśmiech.
-Amy, co tu robisz ? - spytała.
-Siedze w domu - odpowiedziałam jej. Nie ma sensu jej okłamywac skoro i tak wie doskonale wszystko. Podeszła do mnie na kanapę.
-Poszłaś na wagary - stwierdziła. Kiwnęłam jej tylko głową - No coż musi być ku temu ważny powód. Nikt nie chodzi na wagary sam - uniosła brwi jak by już wiedziała.
-Co chcesz mamo wiedzieć ? I tak sama nie wiem co robić - powiedziałam jej, nie mam komu się zwierzyć a moja mama we wszystkim zawsze mi pomagała. Ona najlepiej radzi sobie z problemami.
-Powiedz mi tyle ile chcesz, wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko kochanie - pogłaskała mnie po głowie.
-Więc dobrze - odetchnęłam - Faktycznie poznałam kogoś. I teraz mam mętlik w głowie bo on jest inny. Słucha mnie, chce znac moje zdanie i cały czas czuje się przy nim bezpieczna, ale to jest nie fair w stosunku do Brada, z którym jestem tak długo i praktycznie planowałam z nim życie a tu nagle coś takiego. Nie wiem co mam robić, nie chce zdradzać Brada, ale chyba sama przed sobą nie chce się przyznać że już do niego nic nie czuje - słowa wychodziły z moich ust bardzo szybko. Mama mnie słuchała uważnie i gdy skończyłam, zastanowiła się i po prostu stwierdziła.
-Właśnie podjęłaś decyzję.
-Jak to?! - wstałam i zaczełam krązyć po salonie - Mamo właśnie Ci mówię że wszystko jest nie tak jak powinno a ty mi mówisz że podjęłam decyzję? Szkoda że ja jej nie znam - wstala podeszła do mnie i położyła mi ręke na ramieniu.
-Amy, kochanie właśnie powiedziałaś że nie czujesz już nic do Brada. Każdy normalny człowiek, dziewczyna, chłopak na tym świecie nie będzie z kimś do kogoś uczucie wygasło. Wiesz o tym doskonale. Nie chcesz go tylko zranić bo wiesz jak będzie go to bolało.
 Napłynęły mi łzy do oczu i zaczęłam płakać. Mama mnie przytuliła i pozwoliła dać upust emocjom. Skąd ona wie co powiedzieć. Dlaczego nie umiem być taka jak ona. Tak łatwo mi pomogła.
-Dziękuje Ci że jesteś moją mamą - powiedziałam cały czas przytulona do niej - I że pomogłaś mi przyznać tą straszną prawde.
 Obydwie zaśmiałyśmy się. Moja mama to najlepsza przyjaciółka. Chciałabym żebym kiedyś ja tak umiała pomóc swoim dzieciom.
-A teraz powiesz mi czy to z tym nowym chłopakiem uciekłaś ze szkoły?-spytała mi się mama.
-Tak z nim, ale musiał coś załatwić i wróci później - spojrzałam na nią - Dlatego miałabym prośbę.
-Wiem jaką - poszła do kuchni gdzie zapomniałam posprzątać, na szczęście nie pytała o nic - Nie będzie nas dzisiaj z tatą wieczorem bo idziemy na kolację - powiedziała jakgdyby nigdy nic i oczywiście wiedziała że zamierzam ją poprosić o to by wyszli.
-Dziękuje - powiedziałam. Mama zrobiła sobie kawy nie podnosząc ani krzesła ani rozsypanej kawy. Tym razem domyśliłam się sama co mnie czeka.
-Posprzątaj tu - powiedziała - Czy chce wiedzieć jak to się stało? - spytała.
-Oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się do niej i zabrałam się za sprzątanie.
 Mama w tym czasie co ja sprzątałam poszła do sklepu i zrobiła zakupy. Postawiła je na stole i powiedziała bym zrobiła sobie obiad po czym wyszła. Ja zaniosłam zakupy do kuchni, rozpakowałam i pochowałam. Nie byłam szczególnie głodna. Złapałam się za głowę i chyba miałam gorączkę. Poszukałam termometru i tak jak przypuszczałam, złapałam chyba jakąś grypę. Poszłam do góry się położyć. Nie mogłam się doczekać kiedy przyjdzie Will. Mama miała rację z Bradem. Skoro ja nic już do niego nie czuje to muszę pozwolić mu poszukać sobie kogoś kto z nim będzie. Z tą myślą zasnęłam. Obudził mnie lekki podmuch wiatru, jakby coś dotknęło mojego policzka, ale gdy tylko otworzyłam oczy nikogo nie widziałam. Miałam bardzo dziwny sen, to nie był koszmar, jednak trochę mnie przeraził. Widziałam kobietę, której piękno było powalające czasem aż niebezpieczne, czułam od niej bijącą siłę i znała mnie. Powiedziała coś, że to ja zostałam wybrana, by zabijać potwory. Nic więcej nie pamiętam. Spojrzałam na zegarek było już po osiemnastej, a Willa nadal nie było. Strasznie długo spałam, nadal było ze mną źle, więc poszłam wziąźć gorący prysznic. Po drodze znalazłam karteczkę od rodziców, że wrócą późno, nic nowego jak na nich. Weszłam do łazienki i puściłam gorącą wodę . Czułam się dziwnie brudna, jakby ktoś obrzucił mnie ciężarem, którego nie mogłam znieść. Zakręciłam wodę i owinęłam się ręcznikiem, chciałam się ubrać w czyste ubrania i bardziej wygodne ale ich nie wzięłam. Owinięta ręcznikiem i w koku pomaszerowałam do swojego pokoju, w którym nie dostałam zawału. Na łóżku siedział Will, którego się nie spodziewałam akurat teraz.
-O Boże ! - krzykłam, aż nawet Will się wystraszył
-Ja ... uhm , przepraszam, że bez pukania, ale drzwi były otwarte, więc uznałem... - widziałam, był spięty i zakłopotany.
-Że możesz wejść ? - byłam troszeczkę wściekła.
-Taa, to chyba nie był dobry pomysł - patrzeliśmy na siebie i w końcu zrozumiał - Pewnie chcesz się ubrać ?
-Nie miałabym nic przeciwko skoro o to pytasz.
-Według mnie możesz zostać w ręczniku - uśmiechnął się , ja również i napięcie między nami znikło.
-Jednak wolę być ubrana - powiedziałam, a on zanim wyszedł spojrzał na mnie, chyba chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się i zamknął za sobą drzwi dodając
-Jeśli bedziesz potrzebować pomocy powiedz.
-Poradzę sobie SAMA - podkreśliłam ostatnie słowo, słyszałam jak śmieje się za drzwiami. Ja szybko ubrałam spodenki, bluzkę i wpuściłam go z powrotem. Nie miałam pojęcia, że wróci akurat w momencie kiedy czułam sie najgorzej jak mogłam, ale jego widok i uśmiech troche poprawiał humor.
-Jesteś blada - stwierdził gdy usiadł na brzegu łóżka
-Tak jakbym zachorowałam i nie mam pojęcia jakim cudem - wiedziałam, że nie moge być chora bo skoro ja w dziecinstwie nigdy nie byłam.
-Każdego może złapać jakieś przeziębienie - patrzył na mnie, a ja nic nie odpowiedziałam na jego odpowiedź tylko się uśmiechłam, on również. Wstał. Był tak jak przypuszczałam wyższy o głowę i spojrzałam mu w oczy . Wiem, że je znam. Tylko nie wiem skąd, nie cierpie kiedy mam racje i nie potrafię tego udowodnić. Jego spojrzenie sparaliżowało mnie kiedy sięgnął by rozpuścić mi włosy , które opadły na ramiona. Przejechał palcami po nich, jakby już je dotykał i tęsknił za nimi. Ja miałam podobne wrażenie.
-Will - powiedziałam niemal szeptem - Powiedz czy my już się spotkaliśmy, wiem że tak, ale nie przypominam sobie w jakich okolicznościach. Wiem też, że to nie było przelotne spotkanie, bo widzisz wyda ci się to dziwne, ale twoje oczy znam je i czuje kiedy na mnie patrzysz - kiedy skończyłam mówić, on jakby nie mógł uwierzyć, że wiem, w jego oczach wykryłam zdziwienie i jednoczesnie radość i ... miłość ? Czy to możliwe, że przed wypadkiem byłam z nim, ale go nie pamiętam ?
-Amy - szepnął i dotknął mojego policzka - Skoro wiesz i czujesz, że mnie znasz to po co mnie pytasz. Liczy się chyba to co wiesz na pewno .
-Ale chce wiedzieć ...- urwałam ponieważ bałam się to wymówić - Czy my byliśmy razem Will?- przełknełam ślinę i nie zdałam sobie sprawy jak bardzo bałam się odpowiedzi.
-Cóż - powiedział i to całe napiecie jakie było między nami ulotniło się gdzieś i oddalił się ode mnie - Widzisz to nie jest takie proste jak ci się wydaje - mówił spokojnie, ale widziałam jak się denerwuje .
-Wszystko jest proste, zawsze tak jest tylko my to utrudniamy.
-Jak zawsze mądra - uśmiechnął się
- Mądra? Ja ? - lekko się zaśmiałam i kontynuowałam - Jednak mnie nie znasz, wpadam dość często w tarapaty, jestem dziwna w byciu towarzyska i gdyby nie Tama to chyba szkoły bym nie skończyła
-A jednak z kłopatów wychodzisz cało , ze mną rozmawiasz tak jak z najlepszym przyjacielem a szkołę kończysz.
-Jesteś taki jak wszyscy - przechadzałam sie po pokoju podczas gdy Will znowu usiadł na łóżko
-Wiesz że to nie prawda tak samo jak ja - patrzył na swoje dłonie oparte na kolanach
-Co masz na myśli Will mówiąc mi, że jestem mądra i powinnam wierzyć w to co wiem - ledwo oddychałam, przeciągał odpowiedź bardzo długo.
-Skoro chcesz wiedzieć , co ci powiem wszystko ale wtedy twoje życie nie bedzie takie same - wstał i złapał mnie za ramiona - Obiecasz też, że nie bedziesz się mnie bać i nie znienawidzisz mnie - miał twarz blisko mojej, tak że mogłam poczuć jego przyspieszony oddech.
-Prosisz mnie o coś czego wiesz, że nie moge zrobić - starałam sie mieć opanowany głos chodź drżałam pod jego dotykiem i ciepłem jego spojrzenia
-Ale warto było chociaż spróbować - powiedział i pocałował mnie delikanie w policzek czego się nie spodziewałam. Jego miękkie usta na moim policzku. Zdałam sobie sprawę jak bardzo bym chciała by mnie pocałował w usta, mogł to zrobić wtedy przynajmniej nie bałabym się aż tak bardzo .
  Musnął jeszcze swój policzek o mój, oszołomiona stałam a on puscił mnie i widziałam jak walczy ze soba i chodzi w kółko by ujać to w odpowiednie słowa.
-Więc zaczęło się od tego, że spotkaliśmy sie w Paryżu, gdy byłaś na wymianie zagranicznej i ..
-Ale czekaj nic sobie takiego nie przypominam - weszłam mu w zdanie gdy już odzyskałam język.
-Amy proszę nie przerywaj - popatrzył na mnie i ciągnął dalej - Spotkaliśmy sie w Paryżu, zauważyłem cię gdy szłaś akurat do parku. Jakaś siła chciała bym szedł w swoją stronę jednak nie potrafiłem. Poszedłem za tobą, ty jednak znikłaś mi z oczu a potem na mnie wpadłaś z kawą i polałaś nie tylko siebie, ale i mnie - zobaczyłam, że kąciki jego ust drgęły w lekkim uśmiechu - Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie i spotykaliśmy się aż do końca wymiany. Tylko jednak dowiedziałem się o tobie jednej rzeczy, która niestety górowała nad wszystkim - przerwał. Jakby nie mógł mówić dalej.
-Will w porządku ? Jeśli nie chcesz to ... nie musze wiedzieć .
-Skoro zacząłem to skończe - powiedział - Tak więc, dowiedziałem się od mojego szefa, że zostałaś Wybrana i nie mogę się z tobą spotykać .
-Wybrana ? Ale do czego ?
-By zabijać - powiedział i spojrzał na mnie.
-Słucham ?! Oszalałeś .
-Chciałaś wiedzieć i jest jeszcze coś. Bo widzisz nie ludzi masz zabijać .
-A kogo niby ? Przecież chyba nie zwięrzeta bo to było by dosyć ...
-Takich jak mnie Amy rozumiesz ? - tym razem to on mi przerwał.
-Takich jak ciebie ? Czyli ? - w mojej głowie pojawił się nagle mój sen, w którym kobieta powiedziała, że mam zabijac potwory - Jakim potworem jesteś ? - wyrwało mi się . Will przechadzał się z kąta w kąt, ale podszedł do mnie i chodź wiedziałam, że nie jest człowiekiem tylko jakimś potworem , nie bałam się.
-Jestem wampirem .

                                                                                                            Wasza PSK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz