środa, 1 czerwca 2016

Czas na powrót!

Kochani dzisiaj kolejna część mojego opowiadania ! Zachęcam do czytania, gdyż jak i to powiedziała przyjaciółka ''Myśle że kiedyś to wydasz'' Też mam taką nadzieję :)

                                                                                                           ***
Kiedy weszłam drzwi zamknęły się za mną i tym samym Wendy zniknęła mi z oczu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajduje. Widok jest oszałamiający, wszystko tutaj lśni i jest wykonane ze szkła. Nade mną wisi piękny kandelabr ,wydaje mi się że wykonany z diamentów. Kierowałam się wzdłuż korytarza. Nie był zbyt długi i ujrzałam kolejne pomieszczenie, w którym były trzy przejścia. Nie wiedziałam którym iść, więc wybrałam pierwsze, ale niestety okazało się zamknięte. Podeszłam do drzwi obok jednak na nich pojawił się napis "Wejdzie tylko wybrany". Instykt mi podpowiadał bym tam nie szła, jednak ciekawość wygrała. Gdy przekroczyłam próg drzwi nagle zniknęły a ja byłam w potrzasku. Nic nie widziałam, było bardzo ciemno. Kierowałam się na oślep i bardzo chciałam wyjść. Nagle ogarnęła mnie panika. Usiadłam na podłogę, podkuliłam nogi pod siebie i zamknęłam oczy. Wmawiałam sobie bym myślała o czymś przyjemnym i przypomniał mi się Will. Uświadomiłam sobie, że nie wiem gdzie on się znajduje, co robi i czy myśli o mnie. Początek historii Wendy była bardzo podobna do mojej i Willa tylko ja nie pozwolę go zabić ani siebie. Nie jestem pewna czy go kocham, ale na pewno nie jest mi obojętny. Jest kimś kto uświadomił mi kim jestem i dzięki komu wiem co tu robię, powinni być mu wdzięczni. Ani razu nie wspomniał o nich złym słowem. Może coś ukrywa przede mną ? Jak na razie nie będę miała okazji go o to spytać, bo nie wiem gdzie on jest. Zdałam sobie sprawę, że tęsknie za nim i chcę by tu był. Wtedy będę bezpieczna, tak sobie mówiłam. Ale jeśli stąd nie wyjde, już go nie spotkam. Wiem co musze zrobić, stawić temu czoła. Znajdę wyjście i dam radę. Zaczęłam się podnosić, gdy rozbłysło światło i przede mną stał wielki okrąg wykonany z szmaragdu, a w nim tak jakby woda, tylko że się nie wylewała. Podeszłam do tego bliżej lecz zaraz usłyszałam głos.
-Witaj Amy.
 Nie wiedziałam skąd bierze się ten głos, aż do chwili gdy moim oczom ukazała się kobieta z mojego snu za okręgiem i szła w moją stronę. Ja powoli wycofałam się do tyłu gdy ona przeszła przez "wodę". Stałyśmy teraz twarzą w twarz. Mogłam jej się dokładnie przyjrzeć i muszę przyznać była o wiele piękniejsza niż w moim śnie. Miała chyba dwu metrowe włosy koloru miedzianego, które ciągły się za nią. Ubrana była w szatę odkrywając jedną nogę i ramiona. Gdy tak ją obserwowałam nie zauważyłam, że pojawiły się miejsca do siedzenia. Usiadła pierwsza, ja nie miałam ochoty.
-Usiądź, lepiej się poczujesz - posłała mi bardzo ciepły uśmiech.
-Nie, dziękuje - głos mi drżał bo nadal nie wiedziałam kim ona jest .
-Wystarczy spytać .
  Nie wiem jak to możliwe, że czytała mi w myślach. Czyli to znaczy, że usłyszała moje myśli o Willu.
-Amy możesz mówić, nikt oprócz nas, nie słyszy i nic z tego pokoju nie wyjdzie na zewnątrz chyba, że tego chcesz.
-Raczej nie - odzyskałam w końcu głos. Usiadłam tak jak mi powiedziała.
-Tak więc, czekałam na Ciebie już dosyć długo
-Akurat na mnie ? - zdziwiłam się
-Tak - odpowiedziała - W końcu my kobiety wolimy trzymać się razem - uśmiechła się - Nazywam się Casandra i jestem Wyrocznią - prawie spadłam z krzesła.
-Ty jesteś Wyroczną? Myślałam że to będzie jakaś studzienka... - przerwałam widząc jak na mnie patrzy.
-Każdy inaczej sobie mnie wyobraża jednak nie jestem straszna Amy -spojrzała na mnie wymownie, wiedząc co sobie pomyślałam.
-Dobrze, chcę wiedziec co tu robię i dlaczego na początku mnie zamknęłaś?
-Spokojnie, od początku - wstała i machnęła ręką w kierunku okręgu i oczom ukazała nam się kobieta podobna do mnie - To była Erica, pierwsza dziewczyna, która została Wybrana i która zgineła z rąk naszych braci i sióstr - odwróciła się do mnie - Była mądra jednak nie na tyle by uchronić wampira przed śmiercią a tym bardziej siebie. Zaufała nie temu co trzeba, więc jej wampir został skazany na śmierć. Chcąc być z nim wyszła na środek i przyznała, że mu pomagała i jest w z mowie z wampirami - pokazał się nam kolejny obrazek, który przedstawiał jak ścinają jej głowe - Została ukarana jako pierwsza ponieważ zdrada naszej krwi jest gorsza niż sam wampir..
-Przepraszam, że ci przeszkodze, ale znam opowieść ponieważ Wendy mi ją skróciła i nie rozumiem co ja mam z nią wspólnego no oprócz tego, że obie jesteśmy kobietami - patrzyłam na nią i czekałam na odpowiedz. Obrazy zniknęły a ona powróciła na swoje miejsce.
-O to, że masz taki cel jak ona. Ty również poznałaś wampira.
-Willa proszę w to nie mieszać! - oburzyłam się - Jak sama wiesz to dzięki niemu się tu znalazłam .
-Musisz panować nad emocjami ponieważ jesteś silniejsza niż Erica i każdy w naszym mieście. Masz moc o której nawet Teressa nie ma pojęcia i tylko my dwie będziemy wiedzieć.
-Czyli dobrze rozumiem, że nie wszystko im mówisz ?
-Dobrze rozumiesz. Widzisz tylko ten kto poznał wampira będzie wiedzieć co oznacza poświęcenie. Oto twoje zadanie.
-Mam ocalić Willa ?
-Nie tylko jego, ale także wszystkie wampiry takie jak on .
-Inne wampiry?! - wstałam i zaczełam chodzić w ta i z powrotem - Co to znaczy?
-To znaczy, że twoim celem jest udowodnienie, że na świecie istnieja dwa typy wampirów.
-Dwa typy? Czym niby się różnią ?
-Jak myślisz ? - popatrzyła na mnie i chyba wie, że znam odpowiedz. Ona ma rację. Will. Przecież on jest inny, on mnie ocalił, a miał mnie zabić. Ma uczucia takie jak człowiek.
-Są jak ludzie - powiedziałam na głos.
-Dokładnie tacy jak my. Czują i kierują się własnym rozumem. Oni nie utracili człowieczeństwa jak większość. Ale ostatnio jest ich coraz więcej, a nawet ja nie dam rady przekonać naszych ludzi, że istnieją dobre wampiry. Nie zrozumieją tego. Tylko ty dasz radę ich przekonasz. Ty musisz im to udowodnić - wstała i podeszła do mnie - Amy twoje zadanie jest bardzo niebezpieczne, nie zawsze uda mi się Ciebie uchronić przed nimi. Musisz bardzo szybko rozwinąć swoje możliwości i niestety słuchaj Lucasa, on jest najlepszy w dziedzinie walki i jak na razie możesz mu ufać na tyle by prosić go o pomoc we wszystkim. Co do Willa, zobaczysz go jeszcze nie raz i obecnie jest bezpieczny. Nie martw się o niego - uśmiechnęła się do mnie - Teraz możesz już wracać, czekają na Ciebie.
 Odwróciła się i szła w stronę okręgu, do którego weszła. Potem jakgdyby się rozpłynęła, a ja ujrzałam wyjście. Popędziłam w jego strone i gdy otworzyłam drzwi byłam w pomieszczeniu, gdzie znajdował się kandelabr. Podeszłam bliżej szklanych wrot, które zaraz się otworzyły. Wendy czekała za mną na murku niedaleko Świątyni. Podbiegła do mnie i uśmięchnięta spytała
-I jak ci się podobało ?
-Było bardzo ekscytująco - odpowiedziałam jej tak by niczego nie podejrzewała - Chciałam Cię o coś spytać ?
-Ależ pytaj o co chcesz, a w tym czasie pokaże Ci nasz pokój.
-Czy my możemy stąd wychodzić, no wiesz na zewnątrz ? - widziałam jak jej mina się zmienia. Na początku chyba nie chciała mi mówić, ale zmieniła zdanie.
-Nie możemy bez przynajmniej dwóch osób, nawet jeśli chcesz po prostu wyjść i poczuć się na chwilę normalnym człowiekiem - mówiła to tak jakby tęskniła za byciem normalną.
-Najwidocznej lubiłaś być człowiekiem
-Kochałam swoje życie, lecz moja rodzina zadecydowała, że powinnam ich chronić tak jak chronił nas dziadek. Mój tata nie był wojownikiem i mama tez nie, dopiero mój dziadek nim był. Więc skoro mogłam pomóc to pomagam.
-A twoja rodzina mieszka tutaj z Tobą ?
-Tak, ale troche dalej, ponieważ wojownicy nie lubią za bardzo miastowych ludzi.
-Z pewnością jest tu tajne przejście, kórym można się pokierować na zewnątrz - powiedziałam jej chociaż mogła to źle odebrać. Nie uznała tego za dziwną odpowiedz.
-Tak jest i jeśli zasłużysz pokaże ci je - uśmiechnęła się do mnie i zaprowadziła do pokoju, który znajdował się w budynku do ćwiczeń.
 Szłyśmy po schodach na trzecie piętro, potem skręciłyśmy w lewo. Po drodzę spotkaliśmy Lucasa. Oczywiście nie obyło się bez komentarza.
-No proszę, proszę poznałaś naszą nową Wybraną Wendy.
-Tak Lucas i troche nam się spieszy - usmiechła się do niego chamsko i przeszłyśmy koło niego bez słowa jednak on musiał wtracić swoje trzy grosze.
-Hej Amy, jak bedziesz chciała wreszcie poćwiczyć mieszkam na czwartym piętrze w pokoju 5b. Możesz przyjść o każdej porze - poruszył brwiami,a ja nie mogłam tak tego zostawić, zwolniłam i odpowiedziałam na ten jego głupi komentarz:
-Możesz pomarzyć, że kiedykolwiek przyjdę do Ciebie o pomoc. Jednak nie ukrywam, muszę zacząć ćwiczyć bo to jest bardzo ważne dla mnie. Więc albo ty dostosujesz się do mnie i będziesz miał ten zaszczyt mnie uczyć albo idź w cholere!
 Stał jak wryty na końcu korytarza, po chwili zdecydował się podejść, stanął przede mną i opowiedział
-Zgoda - wyciągnął ręke, a ja ją uściskałam - Jednak nie licz na to, że będę dawał ci ulgę tylko dlatego, że jesteś dziewczyną.
-Na to nawet nie liczę.
 Odwróciłam się i poszłam z Wendy do naszego pokoju. Chwilę szłyśmy w milczeniu kiedy ona wypaliła
-Te przejście znajduje się na lewo od głownego wejścia, tam znajdziesz szczelinę ukrytą za winoroślą.
-A niby czym zasłużyłam sobie by wiedzieć gdzie ono się znajduje?
-Tym, że potrafisz udowodnić swoją rację Lucasowi
-Przecież to nie jest takie trudne, wystarczy chcieć, a on najwidoczniej ma problemy ze sobą - udało mi się rozśmieszyć Wendy przez co i ja poczułam się lepiej.
 Weszłyśmy do pokoju 32g i moim oczom ukazało się pomieszczenie podobne do tych w hotelach 5-gwiazdkowych. Nie przypuszczała bym, że w tak starym budynku znajdują się tak piękne pokoje. Nasz był niebieski w stylu Vintage, wszystko takie lśniące. Wendy zajęła łóżko na przeciwko drzwi, więc wolne było na przeciwko drzwi balkonowych. Podobnie jak u mnie w pokoju, przynajmniej jedna rzecz się nie zmieniła. Miałyśmy pełen zestaw potrzebny w każdym mieszkaniu i osobne łazienki, jedna moja po prawej tak jak wszystko co znajdowało się po prawej stronie, a Wendy łazienka była po lewej tak jak jej cześć pokoju. Przeszłam się po pokoju i podziwiałam każdy szczegół. Łóżko nawet posiadało baldachim. Zapierało dech w piersiach.
-To się nazywa miec styl - powiedziała Wendy do mnie - wszystkie pokoje wyglądają tak samo tylko mają inne kolory ścian. Ale przyznam szczerze nie tego się spodziewałam gdy ja tu weszłam pierwszy raz, więc jesteś zaskoczona tak jak ja dwa lata temu.
-Dwa lata ? Mieszkasz sama dwa lata ?- to znaczy, że Wendy jest starsza ode mnie.
-Dokładnie to rok i jedenaście miesięcy, ponieważ moja wspólokatorka zmarła na naszej pierwszej akcji, która odbyła się po miesiącu treningu. Myśleliśmy, że to będzie tylko zabawa, że dają nam chwilę rozrywki jednak okazało się inaczej. Wampiry były prawdziwe i rzuciły się na Izzy od razu. Była łatwym celem gdyż nie radziła sobie na treningu. To ich wina, że nie żyje - zauważyłam w jej oczach łzy, musiała być bardzo ważna w jej życiu.
-Bardzo ci współczuje, był to ktoś Tobie bliski?
-Nawet nie wiesz jak bardzo - otarła łzę spływającą po jej policzku.
  Podeszła do swojego łóżka i zaczeła szykowac sobie posłanie do spania. Ja, nie chcąc więcej jej pytać także zabrałam się za szykowanie łóżka. Wendy poszła do łazienki, a ja ubrana nadal w strój wojownika, ubrałam na to szlafrok tak by nie widziała, że w ogóle nie zamierzam iść spać. Muszę się stad wydostać jeszcze dzisiaj. Nie moge czekać do jutra bo z pewnością mi to się nie uda, skoro będe musiała ćwiczyc, pewnie zmęczona bede to mało powiedziane. Czyli dzisiaj!
    Położyłam się do łóżka w szlafroku i udawałam że zasypiam. Słyszałam jak Wendy kładzie się do swojego łóżka i wsłuchuje się w jej oddech. Nauczyłam się tego z filmu, należy słuchać oddechu i czekać aż będzie miarowy. Po może dwudziestu minutach Wendy w końcu zasnęła, więc ja wstałam tak cicho jak tylko mogłam. Zdjęłam z siebie szlafrok i wyszłam za drzwi. Teraz na sam dół. Wszyscy już o tej porze spali, całe miasto również. Tak jakby była tutaj godzina policyjna, tylko że u nas to jest 22 a tutaj ledwo zaszło słońce i nie słychać żadnych hałasów. Szłam ścieżką, którą mnie prowadzili do sali ćwiczeń. Stanęłam przed głównym wejściem, odwróciłam się jeszcze sprawdzić czy nikt za mna nie szedł. Wpatrywałam się w głuchą ciemność. Nikt chyba nie podejrzewa, że ktokolwiek może łamać tutaj reguły. Niestety jestem inna, także mnie ich zasady nie dotyczą. Skręciłam w lewo tak jak mi kazała Wendy i szłam powoli by nie przegapić wyjścia. Trzymałam się blisko muru tak by je wyczuć. Wreszcie je znalazłam, tylko że Wendy nie wspomiała jak bardzo trzeba być chudym. Te przejście jest dla niej, nie dla mnie. Ale przecież się teraz nie poddam. Bardzo mocno wsciągłam brzuch i wstrzymałam oddech. Weszłam w szczelinę i okazało się że to sprytna imitacja szczeliny która jest wąska. Ktoś specjalnie zawiesił mnóstwo materiału by wyglądało to jak przejście nie do przejścia. Uśmiechnełam się do siebie, bo jak łatwo można się nabrać na takie rzeczy. Poczułam na swojej twarzy powiew wiatru. Nareszcie mi się udało. Zobaczyłam las, którym szłam i nagle mi się przypomniało. Moi rodzice. Mama pewnie odchodzi od zmysłów. Nie wiedzą gdzie jestem, co robię. Nic nie wiedzą. Tylko Will coś wspominał, że wszystko oni załatwią. Ale jak ? Jak chcą przekonać moich rodziców, że już nie wrócę. Nie pozwolę by moim rodzicom stała się krzywda i o mnie zapomnieli. Muszę wiedzieć co robią, więc szłam w stronę miasta tak by mnie nikt nie widział. Wyciągłam latarkę, którą miałam przypiętą do paska z boku i świeciłam sobie nią drogę. Odwracałam się co jakiś czas by sprawdzić czy ktoś za mną nie idzie. Kiedyś bałabym się lasów nocą, ale teraz czuję tylko obawę. Usłyszałam jak ktoś nadepnął na gałąź, a z pewnością to nie byłam ja. Wyciągłam kołek, którym nie mam pojęcia jak się posługiwać, ale to było pierwsze co miałam najbliżej pod ręką. Świeciłam latarką w jedną i drugą stronę sprawdzić, kto to był. Ale nic potem więcej nie usłyszałam. Więc powoli zaczęłam znowu iść w kierunku miasta. Cofałam się tyłem, gdy nagle poczułam za sobą kogoś. Prosiłam by to było drzewo jednak czułam że to coś się rusza. Szybko odsunęłam się i wycelowałam w niego. Poświeciłam latarką na jego twarz. Myślałam, że popłaczę się ze szczęścia. To był Will.
                                                                                                                          Wasza PSK !

wtorek, 24 maja 2016

Czy to się dzieje naprawdę? + Konkurs

 Nie mogę uwierzyć, że ludzie to czytają. Zauważyłam, że liczba wyświetleń wzrasta kiedy dodaje moją opowieść. Zawsze wtedy mam uśmiech od ucha do ucha bo ktoś motywuje mnie bym pisała dalej. Przyjaciele już dawno zapomnieli, że coś pisze, więc się nie narzucam. Chodź miło usłyszeć jakieś zdanie na ten temat. Bo jak wiecie dobra krytyka nie jest zła. A potrzebuje kogoś kto mi powie czy coś by zmienił. Staram się najlepiej jak mogę, ale czasem to nie wystarcza.
Niedawno wpadłam na konkurs, w którym główną nagrodą jest wydanie własnej książki. Szkoda tylko, że to było do końca poprzedniego roku bo gdybym zobaczyła to w wakacje jestem pewna że spięłabym dupę i napisała to do końca. Teraz nie wierze aż tak w swoje możliwości. Potrzebuję czegoś, co miałam na początku ale gdzieś mi to umknęło. Czegoś że jak siadałam do laptopa od razu wiedziałam co napisać. A teraz zastanawiam się, myślę czy jest idealnie czy jednak trzeba coś poprawić. Po prostu brakuje mi słów. Prawie nigdy mi się to nie zdarzało przynajmniej w świecie nierealnym bo można nazwać internet światem nierealnym?
Myślę, że czas może otworzy mi znowu oczy i moją wyobraźnie i stworze coś pięknego do czego dążę! Dzisiaj kolejny rozdział, miłej lektury.


                   Rozdział 3

   Szłam wąską dróżką, razem z tą trójką do ich wielkiego Imperium. Tak to przynajmniej nazywali. Wyprowadzili mnie w las, szliśmy piętnaście minut i weszliśmy do ciemnej jaskini. Tam po drugiej stronie znajdował się wodospad. Był piękny i ogromny. Musieliśmy przejść pod wodospadem.  Było kolejne przejście. Była tam grota. Niestety zamknięta i wtedy zobaczyłam jak Troy wyciąga kluczyk bardzo mały i wkłada do otworu w ścianie. Przekręcił kilka razy w lewo i raz w prawo. Wielka ściana odsunęła się i naszym oczom ukazało się miasto. 
   Piękne miasto, gdzie żyli wszyscy tacy jak my. Grota zamknęła się od razu jak weszliśmy. Czułam tutaj spokój i harmonię. Widziałam po twarzach ludzi, że im żyło się tutaj bardzo dobrze. Szliśmy chodnikiem z marmuru, który prowadził do masywnej świątyni, a obok było coś co przypominało budynek szkolny. Prowadzili mnie właśnie tam, gdyż skręciliśmy w prawo a na wprost nas była świątynia. Co tu ukrywać była przepiękna. Wysoka pewnie na kilkanaście metrów. Wykonana ze szkła i luster. Na samej górze był znak chyba wojowników. Wydaje mi się, że to był jastrząb podobny co wisiorek na mojej szyi, ale nie byłam taka pewna. 
   Troy odkąd Will odszedł, stał się milszy i przeprosił za swoje zachowanie. Było to dziwne, ale w końcu musiałam mieć jakąś nić porozumienia z nimi. Weszliśmy do "szkolnego budynku" który jak się okazał salą ćwiczeń. Byli tutaj wszyscy młodzi wojownicy uczeni przez swoich starszych kolegów i nauczycieli. Ja szłam do pomieszczenia, gdzie było napisane 'Dowódca', więc zapewnię chcieli mnie zameldować. Weszłam tam tylko z Troyem i zobaczyłam mojemu zdziwieniu kobietę. Ubrana w strój wojownika, szczupła, dość wysoka ,lekko siwa i chyba dobrze znana. Za nią było wiele medali za zabicie największej liczby wampirów. I była cenionym nauczycielem sztuki walki. 
-Wróciliśmy z wyprawy i przyprowadziliśmy ją. Przyszła dobrowolnie lecz były pewne komplikacje - powiedział jej Troy.
-Dobrze, że ona tu jest to najważniejsze. Przynajmniej teraz - odezwała się starsza pani i spojrzała na mnie - Ty to pewnie Amy czy tak ?
-Tak proszę Pani - odpowiedziałam jej pewnym głosem.
-Pewnie wiesz po co i dlaczego tutaj jesteś ?
-Ależ oczywiście.
-Jestem Teressa Rikardio i jestem tutaj szefem. Przydzielam uczniom odpowiednich nauczycieli. Tobie też już wybrałam, więc chodź ze mną - spojrzała teraz na Troya - Dziękuje możesz już spocząć, macie wolne dobra robota. 
Troy uśmiechnął się od ucha do ucha, zadowolony. Razem ze swoimi kolegami nagle zachowywali się normalnie. Jakby im odebrano ten ciężar. Teressa szła przez salę, każdy uśmiechał się i witał. Ona uprzejmie odpowiadała. Widać była tutaj bardzo ceniona.
   Podeszła do chłopaka, który był wyższy ode mnie i wyglądał podobnie jak Brad tylko oczy miał ładniejszego koloru. Jego były intensywnie zielone. Dobrze zbudowany, blondyn i najgorsze pewnie jest to że to mój nauczyciel.
-Amy przywitaj się to jest Lucas. Twój nauczyciel - spojrzałam na niego, zmierzyłam go wzrokiem, ale za nim udało mi się cokolwiek powiedzieć on mnie wyprzedził.
-Miło mi cię poznać, jednak myślałem, że będziesz trochę ładniejsza - uśmiechnął się szarmancko, a ja miałam ochotę mu dać w pysk. W końcu odzyskałam język by mu odpowiedzieć na jego uwagę.
-Wiesz ja w ogóle nie sądziłam że dostanę dziecko za nauczyciela. Cóż chyba jednak się pomyliłam - uśmiechnęłam się teraz ja i zwróciłam twarzą do Pani Teressy. Ale widziałam jego minę kiedy mu to powiedziałam. Tę rundę wygrałam. 
-Dobrze, zostawię was samych naucz ją podstaw, tak by je opanowała. Teorią zajmę się sama - zwróciła się do mnie - Lucas potem ci pokaże, gdzie będziesz miała pokój. Czuj się jak u siebie i proszę uważaj na swoje emocje. Pamiętaj, że jesteś Wybraną i masz ogromna moc - oddalała się a ja zostałam sam na sam z tym dupkiem. Myślałam że gorzej byc nie może, okazało się że jednak może.
 Odwróciłam się do niego i staliśmy chwilkę w milczeniu, jednak to nie trwało długo.
-Więc, żeby było jasne mała, ja jestem tu po to by cię czegokolwiek nauczyć. Jestem twoim nauczycielem i musisz niestety mnie słuchać, a to oznacza, że jeśli jeszcze raz coś podobnego powiesz, nie bedzie miło. - spojrzał na mnie mniej groźnie niż myślałam. Popatrzyłam w skupieniu na niego i w końcu mu odpowiedziałam
-Tak sie składa, że mam to wszystko w dupie. Ledwo stałeś się dorosły i uważasz się za mistrza czy coś w tym stylu? To koleś wyluzuj bo zachowujesz się gorzej niż mój ojciec i ogólnie to nie musze sie ciebie słuchać. Ty jesteś moim najmniejszym problemem - właśnie szłam do wyjścia gdy się odwróciłam i dodałam - A tak przy okazji nie jestem żadna mała. Jak już to Amy, ale dla Ciebie dobrze będzie jak się do mnie nie bedziesz odzywać - spiorunowałam go spojrzeniem i odeszłam po chwili gdy zaniemówił. Szłam przez salę uśmiechnięta bo jeszcze nigdy nie wypowiedziałam tylu słów jednocześnie i to jeszcze do, trzeba to niestety przyznać, przystojnego chłopaka. Byłam z siebie zadowolona i ta zmiana jednak dobrze mi zrobiła. Odwaga jest lepsza niż  skrywanie się za innymi. No, ale cóż głupota mi została. Nie spytałam się jemu gdzie znajduje się mój pokój, a wątpię by ktokolwiek wiedział gdzie on jest. Chociaż co komu szkodzi spróbować ?
 Zatrzymałam pierwsza lepszą dziewczynę, rudowłosą, która była piękna i raczej tego samego wzrostu co ja i miała śliczne niebiesko-zielone oczy. Ubrana w strój wojownika i uczesana w kucyk. Przy niej wyglądałam jak dziecko w tym stroju.
-Przepraszam jestem tu nowa i się zgubiłam. Może wiesz gdzie znajduje się mój pokój, mam na imię Amy Gregov i miałam tutaj ... - chciałam jej wszystko wytłumaczyć jednak nic nie musiałam, wpadła mi w słowo.
-Ah , to ty jesteś Amy ! - uśmiechła się od ucha do ucha i mnie przytuliła - Witaj, jestem Wendy Jack i jesteśmy współlokatorkami, wreszcie nie będę sama w pokoju. I jeśli chcesz, za nim tam dotrzemy moge cię oprowadzić trochę po budynku, chociaż powinnaś teraz trenować z Lucasem - zrobiła taką minę jakby wiedziała co zaszło. 
 Trochę mnie zatkało, że akurat zatrzymałam swoją współlokatorkę. Jednak ucieszyłam się że zaproponowała zwiedzanie bo bardzo chciałam wejść do Świątyni. Zostało mi tylko wytłumaczenie się, dlaczego jestem tutaj a nie tam.
-Cóż wydaje mi się, że jednak wiesz dlaczego nie ćwiczę - posłałam jej szczery uśmiech. Odwzajemniła i dodała
-Niestety każdy tak kończy pierwszego dnia z Lucasem, a poza tym byliśmy w tej samej klasie i teraz jesteśmy oboje nauczycielami. Od zawsze taki jest jeśli chcesz wiedzieć, więc nie bierz jego uwag za bardzo do siebie. Chce byc groźny lecz mu to nie wychodzi - zaśmiała się lekko, a ja razem z nią.
-Dobra faktycznie się z nim pokłóciłam, bo mu trochę pocisłam - nie chciałam tego mówić jednak słowa same wyleciały mi z ust.
-No co ty !? Tego jeszcze tutaj nie było. Pewnie się zdenerwował, a co takiego mu powiedziałaś ?
 Skróciłam Wendy opowieść jak poniżyłam Lucasa na oczach panny Teressy i szłyśmy w stronę wyjścia z budynku ćwiczeń. Śmiała się aż do łez gdy usłyszała, że nazwałam go dzieckiem i zaczęła oprowadzać po mieście. Było tutaj tak piękne. Mówiła, że pochodzą z Francji, tam było podobno najwięcej wampirów i najwięcej wojowników. Potem osiedlili się w Stanach Zjednoczonych. Aż w końcu na całym świecie. Żyją spokojnie i w dostatku. Mają wspaniałe życie, bo nie wszyscy są tutaj wojownikami, inni po prostu wyszli za takich i żyją razem z nimi tutaj schowani. Wszystko jest takie czyste i zdrowe. Szanują zieleń, kwiaty i pielęgnują ogrody jak je posiadają. Nic tutaj nie przypomina Nowego Jorku. Wszystko tutaj żyje nawet natura i to tak jakby oni się z nią komunikowali. Kierowaliśmy się ku Światyni którą chciałam zwiedzić od środka. 
-Możemy wejść ? - spytałam modląc się by odpowiedziała "tak"
-Wyjade mi się, że możemy tylko nie wiem czy ty zostaniesz wproszona - popatrzyła na mnie w przepraszający sposób.
-Jak to wproszona ?
-Bo widzisz, ta Świątynia ma własny rozum i w środku jest wyrocznia, która tak jakby kieruje wszystkim, to stąd wiemy kiedy i kto miał zostać Wybraną. Chociaż tak na marginesie mówiąc nikt nie spodziewał się, ze to bedzie dziewczyna, ponieważ taki przypadek miał miejsce tylko raz, ale dziewczyna wolała umrzeć za ukochanego niż być jedną z nich. A wracając do Swiatyni to ...
-Czekaj, czekaj - przerwałam jej - Co to znaczy, że Wybraną była tylko jedna kobieta ? Czyli ja jestem druga? Dlaczego?
-Tak ty jesteś druga i jak zapewnie wiesz - przystanęłyśmy na chwilę - My zabijamy wampiry, faceci są silniejsi, szybsi i ogólnie nie kierują się instyktem. Kobieta zaś ... no ogólnie nie trzyma się wszystkich reguł a tym bardziej Wybrana - spojrzała w górę na niebo - Tamta kobieta, przed Tobą zginęła, ponieważ chciała ochronić wampira. Zakochała się w nim i twierdziła, że on jest inny. Nie miała czujnika, który uruchamia się gdy widzisz wampira, szczególnie wtedy gdy go polubisz. Tak więc wstawiła się za nim na procesie i wszystko powiedziała. Jej ostatnimi słowami podobno było " zawsze będe go kochać ". On po wszystkim, gdy widział jak ją zabili, powiedział że jesteśmy bez uczuć i chce umrzeć jak najszybciej ponieważ nawet nie dali mu się z nią pożegnać i powiedziec jak bardzo ją kocha. Nie wiem czy wierzyć w tą historię. Wampiry nie mają uczuć a ten nawet płakał. Potem nic takiego nie miało miejsca, ponieważ cały czas Wybranymi byli faceci, ale ginęli w pierwszych swoich walkach. Oto cała opowieść.
 Nie wiedziałam co o tym myśleć. Powiedzieć jej, że ja poznałam wampira i że jest moim przyjacielem, a nawet kimś więcej? Możliwe, że może mnie wydać i sama zginę, a tego jeszcze nie chce. Wiec jak na razie nic jej nie powiem. Gdy nabiore co do niej zaufania, zadecyduje.
-Powiem szczerze, że piękna historia - spojrzałam również w niebo i przypomniał mi się jastrząb - To na kopule Świątyni to jastrząb taki jak tu ? - pokazałam jej ten wisiorek - Co to znaczy?
-Mogłaś od razu mówić, że go masz - rozradowana popchała mnie do wejścia budynku - To nasz znak, święty znak. Jastrząb jest wolny i silny tak jak my . Jest też piekny i wyraża spokój, który musi gościć w każdym z nas, a skoro ty masz wisiorek to oznacza tylko jedno - popatrzyła na mnie - Masz bardzo ważny cel i nie zważaj na przeszkody. Dąż do jego spełnienia. Wewnątrz dasz sobie rade sama, poczekam tu.
-Nie wchodzisz ze mną ? - nagle się przeraziłam. 
-Dzisiaj niestety już byłam i więcej nie mogę. Gwarantuje ci ,tam jest najbezpieczniej w całym mieście - kiwłam jej głową i przeszłam przez wielkie szklane drzwi prosto do wnętrza ich świętego miejsca. To co tam ujrzałam, było czymś czego się nie spodziewałam.


                                                                                                                         
Uwaga, uwaga!
Trwa konkurs w którym możecie wygrać ksiażkę "zanim się pojawiłeś" <3
 link zamieszczam tutaj: http://ksiazkimoni.blogspot.com/2016/05/konkurs-zanim-sie-pojawies-jojo-moyes.html
 Zachęcam do udziału ! Może kto wie? To ty będziesz szczęściarzem !

                                                                                                                          Wasza PSK <3

piątek, 18 grudnia 2015

Czas na coś mojego

Dzisiaj zamieszczam ciąg dalszy mojego opowiadania. Oby się podobał.

                                                                               ***

Biegłam najszybciej jak potrafiłam, jak najdalej od mojego domu. Nawet nie wiedziałam, gdzie Will ma lekcje, ale tak czy inaczej będzie lepiej w szkole niż w domu. Miałam tylko telefon i klucze nic poza tym. Co jakiś czas spoglądałam za siebie czy nikt nie biegnie za mną. Dotarłam do szkoły i na szczęście były lekcje. Wchodziłam do każdej klasy po kolei by znaleźć Willa. Cholernie się bałam chodź nie byłam już sama. Poszłam usiąść na stołówke bo nie ma sensu wchodzi z jednej kalsy do drugiej. Oparłam głowę o ręcę i zastanowiłam się co zrobię jak wróce do domu i ten ktoś tam będzie. Co jeśli rodziców dopadnie jak wrócą. W końcu ja uciekłam, a oni mówili, że przyjadą. Szlak!
Właśnie kiedy tak użalałam się nad sobą i swoim życiem zawołał mie Brad.
-Amy co ty tu robisz? I dlaczego wczoraj uciekałaś z lekcji? - pytał kiedy się do mnie dosiadł. Nie miałam ochoty z nim gadać w tej chwili. 
-Nie teraz Brad, później Ci wyjaśnie - wstałam, ale złapal mnie za nadgarstek - To boli! - krzyknęłam.
-Masz mi wszystko wyjaśnić. Zachowujesz się dziwniej niż zawsze. Może mnie zdradzasz, co? - widziałam w jego oczach coś przerażającego. Kurde jak mogłam nigdy nie widzieć, że chodziłam z takim potworem. 
-Puść mnie! - szarpałam się, ale Brad był silniejszy - Takie podejrzenia to raczej moge mieć ja do Ciebie!
-Słucham? - zdziwił się 
-Imprezy idioto - szarpałam nadal ręką, ale jej nie puszczał. Wzięłam, więc w drugą rękę telefon i szybko wybrałam galerie by pokazać mu zdjęcie, które dostałam wczoraj od Chelse. Wiedziałam, że ona wszystko wygrzebie - Z tego raczej już się nie wytłumaczysz pojebie.
 Odwróciłam telefon i był zły. Chodź to ja powinnam. Zdradził mnie. Na zdjęciu całował się z laską z II LO. Potem podobno poszli na górę. Wiedziałam, że odbiło mu po stypendium.
 -To nic nie znaczyło! - wykrzyczał.
-Ależ jesteś głupi, sława uderzyła do głowy? - zaczęłam mu wygadywać - Obyś zgnił w piekle. Puszczaj! 
 Nagle ktoś złapał Brada za kurtkę i przewrócił na podłogę. 
-Powiedziała Ci, że masz ją puścić - to był Will. 
-Nie powinnieneś się wtrącać - powiedział Brad - Chyba, że to z tobą się puszcza Amy.
 Nie mogłam nic zrobić, William w tej chwili rzucił się na Brada z pięściami i zaczęli się bić. Za nie całe pięć minut miał być dzwonek i bedzie tutaj duży tłum. Postanowiłam, że muszę ich powstrzymać.
-Przestańcie obydwaj! - krzyknęłam ale mnie nie usłyszeli. Nadal się okładali, a wiedziałam że Will wygra skoro nie jest człowiekiem. Wtedy wpadłam na niezbyt genialny pomysł, ale z pewnością odwróci ich uwagę. Poszłam po nóż. Widziałam kątem oka że Will został powalony na ziemie. Chyba dawno się nie bił. Albo po postu się kryje ze swoja siłą. Poniosłam nóż wysoko. 
-Will! Natychmiast przestańcie! - rzuciłam nożem, który celnie trafił w ścianę między ich głowami. Natychmiast odwrócili głowy w moja stronę. Brad był blady jak ściana, a Will po prostu uśmiechał się. Rzucił Bradem o ziemie i podszedł do mnie.
- Po co przyszłaś do szkoły? 
-W moim domu Will ktoś był.
Jego uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. Wziął mnie pod ręke i szliśmy w stronę wyjścia jednak przypomniał mi się Brad. 
-Czekaj, a co z nim? 
-Nic mu nie będzie, podejrzewam że już nie jesteście razem? 
-Niestety już nie. 
  Wydawało mi się, że po jego twarzy przemknął uśmiech, ale nie dał tego po sobie poznać. Gdy tylko wyszliśmy ze stołówki, rozpoczęła sie przerwa. Wszyscy uczniowie zaczęli wychodzić z klas. Modliłam się by nie zobaczyły nas dziewczyny. One będą milsze niż Brad, ale zadadzą te same pytania co on. Will przechodził między ludźmi jakby byli pachołkami, a ja zderzałam się co jakiś czas z kimś. Po chwili zorientowałam się, że zgubiłam Williama. Zawsze mam pecha. I w moim kierunku podążały Tama i Chelse. Od razu mnie zobaczyły i zaczęło się.
-Tutaj jesteś, mów gdzie byłaś wczoraj, bo nie byłaś rozmowna wczorajszej nocy i dlaczego nie było Cię na trzech pierwszych lekcjach? - zaczęła oskarżycielsko Chelse. 
-Yyy.. - zabrakło mi słów. Jeśli dowiedzą się że byłam z Willem to zabiją mnie. Chyba. 
-Amy, możesz nam powiedzieć wszystko przecież jesteśmy Twoimi  przyjaciółkami - powiedziała spokojnie Tama. Chciałabym im powiedzieć, ale nie potrafiłam. Zamiast tego ominęłam je i szukałam wyjścia. Dziewczyny krzyczały za mną, ale ani razu się nie odwróciłam. 
 Gdy wyszłam ze szkoły William czekał na mnie przed budynkiem. 
-Gdzie byłaś ? -spytał kiedy ruszyliśmy do mojego domu.
-Dziewczyny mnie zatrzymały - westchnęłam.
-Ciężko Ci gdy nie możesz powiedzieć nikomu co tak na prawdę dzieje się w twoim życiu , wiem coś o tym - spojrzał na mnie.
 Faktycznie on ma rację. Nie powinnam użalać się nad sobą skoro to dopiero kilka godzin odkąd dowiedziałam się tych rzeczy. Will musiał przez całe swoje życie okłamywac ludzi na których mu zależało. Ale jestem idiotką. Myślę o sobie, a on ma znacznie gorzej. Popatrzyłam na niego. Miał uśmiech na twarzy. Jak można być tak szczęśliwym, a jednocześnie nie mieć już nic. Przecież wczoraj powiedział, że chcą go zabić. Jak można tak żyć? Chciałabym mu pomóc, tylko nie wiedziałam jak. 
Dotarliśmy do mojego domu, otworzyłam drzwi i pozwoliłam Willowi się rozejrzeć. Wszedł bardzo szybko i bardzo szybko wrócił.
-Nikogo nie ma, ale miałaś rację, że ktoś był w nocy u ciebie.
-Jakiś wampir?
-Niestety nie potrafię ocenić 
-Jak to nie potrafisz ocenić?! Czyli mógł to byc ktoś inny? Kto ?!
-Podejrzewam, że wojownicy dowiedzieli się o przepowiedni i szukają Cię - powiedział to spokojnie, lecz po jego minie mogłam wywnioskować, że się denerwuje. Nic nie mówiąc weszłam do środka, a Will za mną zamykając za sobą drzwi. Ja poszłam do salonu poleżeć na kanapie, gdyż znowu mnie zaczęła głowa boleć.
Spojrzałam na ekran telefonu dziesięć nieodebranych od: mama. Zapomniałam, że kazali mi zostać w domu. Pewnie się martwili. Kurde. Za moment do nich oddzwonie. Will usiadł na przeciwko na fotelu i przyglądał mi się.
-Jacy znowu wojownicy?
-Tacy jak ty, tylko słabsi.
-Co się stanie jak mnie znajdą ?- bałam sie odpowiedzi na to pytanie, ale musiałam wiedzieć.
-Zabiora cię ze sobą - opuścił głowę.
-Ale to nie wszystko prawda ? Bo skoro są tacy jak ja to czemu wydaje mi sie, że martwisz się o to - słyszałam jak westchnął.
-Musisz wszytko wiedzieć , prawda ? - usniósł głowę i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Odkiwnęłam mu głową więc dodał - Jeżeli pójdziesz z nimi to po pierwsze rzucisz szkołe tam wszystkiego cię nauczą, po drugie opuścisz rodziców . Oni juz ci wszystko załatwią i niestety bedziesz musiała na to przystać bo jak nie to mogą cię zabić i czekać na nowego Wybranego. 
 Will ponownie się zawachał, jakby chciał coś dodać i tym razem nie zamierzałam mu odpuścić. Podniosłam sie do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego.
-Zapewnie jest też po trzecie ?
-Nie, raczej nie ma .
-Chce to wiedzieć i prosze powiedz mi - patrzyłam na niego, on na mnie nie chciałam opuścić pierwsza wzroku. W końcu to on pierwszy odpuścił, wstał i podszedł do mnie siadając obok.
-Dobrze powiem ci - przerwał chyba znowu zbierał się w sobie - Za bardzo mi na Tobie zależy. Nie umiałbym żyć bez Ciebie. 
  Na chwilę wstrzymałam oddech, a jednak coś dla niego znaczę, nie jestem mu obojętna. Czułam dokładnie to co on, ja też nigdy nie chciałabym go stracić. Oni wkrótce tu przyjdą i mnie zabiora, a ja musze się zgodzić. Ale teraz niech ich szlak trafi. Chciałam być z Willem. To dziwne skoro jest moim wrogiem, a tak bardzo mi na nim zależy. Spojrzałam na niego, patrzył mi na usta. Chce by mnie pocałował. Jeszcze dzisiaj.
Podniósł rękę i delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Nie opierałam się , bo tego chciałam. W końcu jego usta spoczęły na moich, w końcu mnie pocałował. Z początku nie wiedział czy go odepchnę czy może jednak mu pozwolę. Jednak odwzajemniłam pocałunek, zarzuciłam mu ręce na szyję, a jego palce zaplątały się w moje włosy. Pocałunek na początku był nieśmiały, teraz jednak ogarneło nas pożądanie. Jego usta były ciepłe jak na wampira i delikatne. Gdy odsunęliśmy się od siebie, ciężko dyszeliśmy ale byliśmy nadal blisko siebie. Nasze głowy były oparte o siebie. Z tej całej atmosfery wyrwało nas odkrząchnięcie. Oboje naraz odskoczylismy od siebie i spojrzeliśmy na człowieka, który był ubrany w strój bojowy, miał pas przypięty na biodrach a w nim różne noże i kołki drewniane , wysokie buty w których równiez była broń oraz w ręku trzymał pistolet i latarkę. Z nim były jeszcze dwie osoby ubrane tak samo. Oczywiście obydwoje domysleliśmy się kim są , to byli wojownicy i przyszli po mnie .
  Z początku tylko wpatrywali sie we mnie i Willa, w końcu ich wzrok skupił sie na mnie. Nie wiedziałam jak długo tu są, oby nie widzieli tego pocałunku inaczej pewnie po mnie. Odezwał się chłopak, który był najwyższy z całej trójki
-Domyślam się, że wiesz kim jesteśmy ? - głos miał niski i dość nieuprzejmy ton. Chwilę patrzyłam na niego ale jakoś udało mi sie odzyskać głos.
-Tak, oczywiście - odparłam podobnym głosem do jego. Dobra troche próbowałam.
-To wiesz że musisz iść z nami i nie próbuj uciekać jesteśmy szybsi niż ci się wydaje - jego wzrok skierował się teraz na Willa -Jestem Troy, A ty koleś już dawno nie powinno cię tu być.
Razem z Willem spojrzeliśmy na siebie i zrozumieliśmy że go nie wyczuł. Jakim cudem nie wiedzą, że jest wapirem. Wstałam razem z nim i chciałam się pożegnać jednak nagle jeden z nich wyjął nóż i zaczął pędzić w naszą stronę. Stanęłam przed Willem chcąc go uchronić i chłopak zaczął powoli się cofać.
-Skąd się wziął tutaj wampir ?! - krzyknął Troy. Niepewnym głosem zaczęłam mówić :
-Jest ze mną.
-Czy wiesz, że to jest karalne dziewczyno !
-Nie wiem o co ci chodzi, jest moim przyjacielem - próbowałam wytrzymać jego wzrok.
-Powiem ci coś - zaczął chodzić w kółko - Przyjaciel czy nie musi zginąć - Spojrzał jeszcze raz na mnie i ruszył na Willa. Ja nadal stałam jak słup i nie zamierzałam ustąpić, ale najlepsze w tym wszystkim było to że Will nawet nie próbował uciekać . Troy stanął mi przed twarzą:
-Odsuń się! - wykrzyczał mi w twarz - Albo tobie również stanie się krzywda, ale oczywiście nie taka wielka jak jemu! - Skoncetrowana nagle zrozumiałam że się nie boję i przypomniałam sobie kim jestem. Przecież jestem ich Wybraną i nie mogą mi nic zrobić. Ogarnęła mnie pewność siebie i bardzo odważnie stawiłam mu czoła.
-Chyba zapomniałeś kim jestem?! To ty się odsuń albo tobie stanie się krzywda! - krzyknęłam do Troya. Pobladł a jego dwaj towarzysze upadli na kolana. Nawet nie podnieśli głowy. Troy odunął się troszeczkę, a ja spojrzałam na Willa i wyszeptałam:
-Przepraszam nie wiem co sie stało, ale musisz uciekać bo ... 
-Amy spójrz na siebie - przerwał mi. 
Popatrzyłam na swój strój i zobaczyłam że się zmienił. Miałam na sobie strój wojownika z tymi broniami co oni. Zauważyłam że na mojej szyi wisi łańcuszek z jastrzębiem, który był piękny. Nagle zrozumiałam. Moje słowa i przyznanie że jestem jedną z nich obudziło we mnie wojowniczkę. Jestem teraz ich przywódcą. To dlatego stałam się inna, stałam się pewną siebie i odważną osobą bo takiej potrzebują ci ludzie. Podniosłam wzrok na Willa i nie czułam nienawiści do niego. Nadal mi na nim zależało, a mówił mi co innego.
-Ja już pójdę i mam nadzieje że zobaczymy się wkrótce - wyszeptał Will i zniknął. Odwróciłam się do tej trójki, która stała na bacznośc i bała się cokolwiek powiedzieć. 
-Idę z wami.
                                                                                               Wasza PSK

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Myśle, że czas coś zmienić.

 To chyba dobry czas by przyznać że jest się beznadziejną. Tak, tak wiele razy można coś mówić, ale jakoś nie przemawia to do człowieka. Myśle, że czas to zmienić!
To co sprawiało mi najwięcej radości i dzięki czemu tak naprawde wstawałam następnego dnia to było pisanie.
Od zawsze.
Dla kogoś innego taką motywacją może być muzyka, dla jeszcze innych taniec, a jeszcze inni powiedzą, że wstają bo muszą.
Tak naprawdę każdy wstaje bo musi, ale przecież nic nie odkryje kiedy leży się w łóżku, prawda?
Zastanawiam się czy tylko ja tak mam czy raczej wszyscy, myśle że spotka mnie coś niespodziewanego ale okazuje się że nic takiego nie nastapiło. I tak w kółko. Wstaję, chcę by coś się zdarzyło, ale nie ma nic. Najdziwiejsze jest to że nie ma nigdy rozczarowania czy smutku. Po prostu o tym nie myśle. Ale wierzę.

Kiedyś bym nie powiedziała, że mogę zrobić coś dla siebie od siebie. Nigdy też bym nie pomyślała, że mogę mieć swoje zdanie, nigdy też bym nie przypuszczała, że moje marzenia są realne.
Pamiętajcie:

               Nigdy nie pozwól mały rozumom przekonać Cię, że twoje marzenia są zbyt duże.

Każdy powinnien walczyc o swoje, nie chować się w cieniu innych ludzi. Udowonić, że to ty masz rację i wiesz na co Cię stać! Mam nadzieję, że troche podniosłam wasze ego :)
Ale tak na serio to nikt nigdy nie dojdzie do niczego jeśli nie bedzie o to walczył i wierzył że kiedyś może spełnić się wszystko co tylko sobie zapragnie.
Nadzieja umiera ostatnia.

W chwilach zwątpieniach nie liczy się, co dobre, a co złe. Liczy sie to co pozwala żyć dalej. 

Kolejny rok za nami. Nikt chyba nie zaprzeczy, że bardzo szybko zleciał. Nie wierze, że to już trzeci rok szkoły do której jeszcze niedawno pisałam jak bałam się iść. Pamiętam to jak dziś. Ale byłam twarda. Tak przynajmniej chciałam wyglądać, dziewczyna nie przejmująca się niczym, majaca gdzieś czy ktos ją polubi czy znienawidzi. Byłam wtedy pewna, że idę sama. Że zaczynam nowy rodział bez nikogo u boku. Pamiętam też jak dowiedziałam się, że jednak nie idę sama. Tyle przeżyć. Jakie wy macie doświadczenia? Możecie pisać w komentarzu jak minął wam ten rok.
Ogółem był to wspamniały rok, pełen osiemnastek i niezapomnianych wspomnien i mnóstwo przypałów których chce się czy nie pamiętać. Dużo łez, jeszcze więcej uśmiechów. Co tu by dużo mówić ten rok przyniósł mi duzo wrażeń i nie mogę sie doczekac co przyniesie kolejny. Oby moje życzenia w Sylwestra spełniły się (chociaż jedno).
Nie moge uwierzyc jak też wydoroślałam przez ten czas. Kiedy czytam to co pisałam wcześniej było widać że dziewczynka która założyła bloga nie jest już tą samą osobą co kiedyś. Myślę, że w jakiś sposób pewne wydarzenia i sprawy wpłynęły na mnie. Chociaż wydaje mi się że najwiecej zrobiło tu otoczenie. Kiedy tylko zaczełam chodzić do nowej szkoły czułam się inaczej. Teraz śmiało moge stwierdzić, że ucieczka z mojego miasta była najlepszą decyzją jaką podjęłam.

 Nie wymaże niczego z mojego życia. Każda rzecz, nawet najmniejsza, doprowadziła mnie do tego kim jestem teraz. Rzeczy piękne nauczyły mnie kochać życie. Rzeczy złe nauczyły mnie jak żyć. 

Skoro zbliżają się święta, życze Wam kochani by spełniły się wasze wszystkie marzenia. Byście dążyli do celu pomimo przeszkód! Byście kochali i żebyście wy byli kochani. Uśmiechu nawet w te najciemniejsze dni.By choinka nigdy nie zgasła i by znalazły się pod nią wymarzone prezenty <3 Wszystkim tym co nie wierzą w magię świat życzę by uwierzyli. I ostatnie co wam życzę to siły. Siły by przeżyć życie po swojemu. By mieć siłę chodzić z podniesiona głową! Pamiętajcie że nigdy nie jesteście sami. Dziękuje wam, że jesteście.



Dzisiaj nie zamieszczam ciągu dalszego opowiadania. Następnym razem! Całusy PSK.

czwartek, 17 września 2015

Kolejny rozdział !

                                                                             Rozdział 2

Stałam tak patrząc na niego i nie mogąc uwierzyć w to co powiedział. Wampir? To jest niedorzeczne, nie istnieje coś takiego. Jednak Will stał i czekał na moja reakcję. Odsunęłam się od niego trochę bo chodź wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi to w końcu był potworem.
-Ale jak to możliwe - głos mi się załamał.
-Amy, tylko nie odsuwaj się ode mnie i nie bój się mnie. Wiesz przecież, że nie potrafiłbym tobie nic zrobić - podszedł bliżej - Jestem wampirem od 1973 roku i jestem synem Jeremy'ego i Ester Durthon.
Wychowałem się w dobrej rodzinie, szlacheckiej . Gdy miałem 18 lat do naszego domu włamali się ludzie, którzy jak się potem okazali byli wampirami . Zabili moich rodziców, ale mnie udało się przeżyć .
-Jak ?
-Moi rodzice byli dość słabi i nie udało im się dojść do transformacji, ja sam byłem w szoku gdy obudziłem się następnego dnia jako jeden z nich. Twierdzili, że docząłgałem się do jezdni, gdzie zabijem 2 osoby. Tranformacja się dopełniła.
-Co miałeś na myśli, że zostałam Wybrana i dlaczego cię nie pamiętam ? - zdałam sobie sprawę jak blisko siebie stoimy, więc obeszłam go i usiadłam na łóżku . Odwrócił się w moją stronę .
-Myślałem jak sprawić byś mnie zapomniała, ostatnio mamy sprzeczkę z wiedźmami więc nie liczyłem na nie. W końcu stwierdziłem, że cię zostawię i już nigdy więcej się nie spotkamy, tylko ja nie potrafiłem. Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo chce cie widzieć, powiennienem się domyślić, że to przez zostanie Wybraną. Bo widzisz gdy już zostajesz tą Wybraną uruchamia się czujnik do wabienia wampirów i oni nic się nie domyślają atakujesz .
-Jednak ty wiesz dużo więcej - stwierdziłam ukrywając jak bardzo się bałam. Było coś między nami i chciałabym aby to było prawdziwe jednak myliłam się , cholerne życie .
-Wiem tylko dzięki wyroczni, która powiedziała, że Wybrana dziewczyna ma zginąć w katastrofie lotniczej - widziałam jak bardzo się stresuje, ale nie wiem czy mną i obawą że mogę go zabić czy to co jest między nami bo ja wiem, że żadna idiotyczna wyrocznia nie będzie wmawiać nikomu moich uczuć. Po jego minie już wiedziałam co chciał mi powiedzieć .
-O Boże, to ... to niemożliwe - zakryłam ręką usta by ukryć dziwienie - Teraz wiem skąd cie pamietam, to ty mnie uratowałeś ! Mówili że to cud.
-Miałem za zadanie jechać tym właśnie samolotem co ty i dopilnować byś umarła chodź każdy przypuszczał, że złamiesz sobie kark już przy zderzeniu .
-Ty miałeś dopilnować bym zginęła, to po cholere mnie ratowałeś !
-Ponieważ walczyłaś czego nigdy nie widziałem ! - w jego słowach słychać było podziw i zachwyt .
-Pamiętam, jak patrzyłeś na mnie pod wodą gdy ja próbowałam otworzyć te głupie okno - wstałam i podeszłam do drzwi balkonowych.
-Uwierz mi lub nie, wtedy kiedy już traciłaś przytomność chodź walczyłaś z dobre 3 minuty , nie mogłem tak patrzeć jak umierasz. Wybiłem okno i porwałem cię na powierzchnię, modląc się byś żyła.
-Co z tego masz, że mnie uratowałeś ?
-Zostałem wygnany i wiele wampirów chce mojej śmierci - powiedział, usiadł na krzesło od mojej toaletki i wbił wzrok w podłogę - Straciłem wszystko, więc wyjechałem by zacząć od nowa. Pomyślałem, że dobrze będzie wrócić do szkoły - podniósł głowę i spojrzał na mnie - Wtedy ty na mnie wpadłaś na korytarzu i nie mogłem uwierzyć że to ty i że ponownie spotkaliśmy się tak samo - lekko się uśmiechnął.
-Nie powiedziałeś mi dlaczego nic nie pamiętam z Paryża,  dlaczego ciebie nie pamiętam
-To wynik wypadku, miałaś zginął ja zmieniłem ciąg wydarzeń jednak mnie nie pamiętasz .
Siedzieliśmy po całej tej opowieści w ciszy, on patrząc na mnie, ja patrząc przez okno i oglądając zachodzące słońce. Poczulam odech na włosach i gdy spojrzałam przez ramię Will stał za mną patrząc tam gdzie ja . Czułam od niego ciepło i  czułam się przy nim bezpieczna jednak wiedziałam, że tak nie może być nie mogę go widywać skoro będe chciała go zabić. Wiem, ze to dziwnie zabrzmi bo znam go zaledwie kilka dni już , ale zależy mi na nim i nie pozwolę by coś mu się stało .
-Will, wiesz że nie będziemy mogli się dalej spotykać - usłyszałam westchnienie.
-Dopóki jesteś nadal sobą, a nie wojowniczką to pozwól mi się z tobą widywać.
- Nie - odwróciłam sie do niego twarzą i powtórzyłam - Nie Will , możesz wyjść i nie wracać , nie podchodź do mnie w szkole, nie pisz, nie dzwoń . Po prostu zniknij !
-Dobrze pójde, żeby dać to wszystko przemyśleć, ale wiesz że nie moge ci obiecać tego czego chcesz - przytulił mnie i już go nie było. Osunęłam sie na podłogę, bezradna i nie wiedząca co robić dalej. To wszystko co mówił Will wydaje sie być jakąś zmyśłoną historią, jednak wiedziałam że nie wymyślił tego na zawołanie. Z pewnością to jego pamiętam na pokładzie samolotu i to on mnie uratował. Pytaniem jest dlaczego ? W końcu byłam jego wrogiem i powinnien się pozbyć go jak najszybciej. Will chyba nawet się mnie nie boi, to ja byłam bardziej przerażona, ale nie nim tylko historią. Nie wierze, że nic nas nie łączy bo skoro mam jakiś tam czujnik na wampiry to gdzie są inne ? Jestem pewna że tu chodziło o coś więcej. Nie zdałam sobie sprawy, że płacze póki łzy nie słyneły mi po policzku. Wszystko mnie przytłoczyło i jednak nie chciałam być sama, ale wygoniłam Willa, który mógły tu teraz być. Idiotka ze mnie, musze się zebrać i być silna. Ochłone i jutro na spokojnie pogadam z Willem. Musiałabym do niego zadzwonić lecz zdałam sobie sprawę że nie wzięłam od niego numeru telefonu. Nie zamierzałam iść do szkoły w takim stanie, więc może przyjdzie jutro do mnie chodź nie liczyłam na to po tym jak go potraktowałam. Wstałam, otarłam sobie twarz i położyłam się do łóżka z nadzieją by nie przyśnił mi sie koszmar. Miałam trudności z zaśnięciem, ciągle myślałam o całym zaściu i o twarzy Willa która wyrażała troskę o mnie, oczywiście mogło mnie to zmylić. Może jest agentem dla jednego z wampirów i próbuje mnie zabić. Usłyszałam jak rodzice wrócili lecz nie wstąpili do mnie do pokoju pewnie stwierdzając, że śpie. Dopiero po kilku przewrotach w jedną i drugą stronę usnęłam.
 Obudziłam się o dziewiątej rano i nawet mama mnie nie obudziła co było dosć dziwne, ponieważ zawsze budzi mnie dwie godziny wcześniej by chociaż spytać się na którą godzinę idę. Zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu nikogo w domu nie było. Tak jakby rodzice nie wrócili na noc. Wszystko było tak jak po moim powrocie ze szkoły. Poszłam do sypialni rodziców i spostrzegłam że było zaścielone więc w nim nie spali. Opanował mnie strach i bardzo chciałam nie byc teraz sama. Pobiegłam do pokoju po komórkę by zadzwonic do taty lub mamy. Szybko wybrałam numer i po kilku sygnałach usłyszałam mamę, która była bardzo radosna.
-Hej kochanie, nie masz czasem lekcji ?
-Mamo, nie jestem w szkole i gdzie ty z tatą jesteście ?
-Jak to nie byłas w szkole ? Zaspałaś ?
-Nie, źle się czuje, ale to nic takiego zwykłe chyba przeziębienie. A ty gdzie jesteś ?
-Z tatą postanowiliśmy przenocować w hotelu ponieważ troche za duzo wypilismy i żadne z nas nie moglo prowadzić, a skoro jestes już dużą dziewczynką nie martwiliśmy się o ciebie - wtedy doznałam szoku, nie potrafłam z siebie słowa wydusić. Kto w takim razie był u mnie w nocy w domu? Słyszałam jak wchodził na górę i jestem pewna że nie miałam omamów - Amy wszystko dobrze ?
-Tak, oczywiście. Po prostu mogliscie zadzwonić nic więcej.
-Nastepnym razem tak zrobimy - uspokoiła mnie mama - Teraz jedziemy po samochód z tatą i każde z nas pojedzie do pracy, spotkamy się w domu na kolacji.
-Dobrze , do zobaczenia.
Byłam w takim stanie, że nie myślałam co mam teraz zrobić. Może powinnam przeszukać dom lub się zabarykadować. Nie wiedziałam czy ten ktos nadal był u mnie w domu, ale jedno wiedziałam, nie zamierzałam tutaj zostać. Szybko ubrałam bluzę z kapturem, dżinsy i trampki. Włosy rozpuściłam i przeczesałam, stwierdziłam że ładniej wyglądam bez makijażu, a i tak wolałam jak najszybciej stąd uciec. Zbiegłam ze schodów oglądając sie za siebie i wybiegładm z domu, zakluczając go. Pobiegłam tak gdzie czułam się bezpieczna, czyli do Willa.
                                                                                                            Wasza PSK :)

sobota, 8 sierpnia 2015

Czas ucieka !

Może pamiętacie mnie jeszcze ?
Są wakacje więc powinnam miec mnóstwo czasu na pisanie tutaj, pisanie swojego opowiadania i czytanie książek które kocham. A ja ledwo znajduje czas by z kimś wyjść. Te wakację bez wątpienia są cudowne ! Szkoda tylko że już połowa za nami. Tak bardzo nie chce wracać do szkoły i widzieć znowu tych samych nauczycieli i ludzi z którymi nie mam nic wspólnego. Chciałabym poznać w te wakacje kogoś ciekawego ale wróciłam z zajebistego wyjazdu na którym miałam nadzieje ...
Z resztą to nie jest ważne.
Obok widzicie cytat z mojego opowiadania który nie dokońca został umieszczony. To jest podpowiedź dla tych którzy lubią zagadki. Amy w swoim zyciu pozna wiele osób. Pytanie jest takie: Dla kogo przeznaczone bedą te słowa ?
Jeszcze długa droga przede mną bym mogła zdecydować do kogo je skieruje. W głowie mam tysiąc myśli, tysiąć pomysłów ale kiedy siadam do pisania zazwyczaj tworzy się coś zupełnie niezwykłeo i coś zupełnie innego niż planowałam. Ważne że podąża to w kierunku takim jakim zamierzam. Każdy szczegół jest dla mnie ważny więc staram się wydarzenia prowadzić do tych fajnych pobocznych też wątków. Chce by ta opowieść była czymś z czego bedę dumna ! Miłej lektury ;*

                                                                                  ***

Wyszliśmy z budynku niezauważeni, ale żadne z nas nie pomyślało gdzie teraz moglibyśmy pójść. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, miał tak piękny uśmiech ale nie mogłam mu odwzajemnić tego uśmiechu, więc po prostu poszłam przed siebie. Dogonił mnie i szliśmy obok siebie w milczeniu. Kierowałam nas do mojego domu bo po drodze zdałam sobie sprawe, że rodziców nie ma przecież w domu.
 Między nami nadal panowała cisza, ale to nie taka niezręczna jak zawsze bywają cisze. Ta była inna bo czułam się swobodnie i wiedziałam że obydwoje tego potrzebujemy. Widziałam, że co jakiś czas zamierzał coś powiedzieć jednak rezygnował.
 Otworzyłam drzwi swojego domu i wpuściłam go do środka.
-Możesz sie rozgościć, moich rodziców nie ma, także możemy tutaj siedzieć do końca zajęć.
-Świetnie - powiedział - Masz ładny dom- chodził z jednego pomieszczenia do drugiego. Zatrzymał się tam gdzie nie chciałam żeby się zatrzymał. Przy zdjęciach. Mama kocha uwieczniać nas na zdjęciach. Więc jestem praktycznie na każdym.
-Chcesz może kawy ? - zapytałam bo wolałabym nie być w tym pokoju gdy przyglądał mi się jak byłam mała.
-Jasne - odwrócił się do mnie i ciepło się uśmiechnął - Byłaś śliczna gdy byłaś mała.
-Chyba jak każde dziecko - uśmiechłam się i poszłam do kuchni.
 Wstawiłam wodę i zastanowiłam się gdzie mama schowała kawę. Nie mogło być inaczej że na samej górze przeklętej szafki do której jeszcze nie sięgam choć niedługo dogonie moja mamę we wzroście. Poszłam więc po krzeszło na które weszłam by wziąć puszkę z kawą. Niestety straciłam równowagę, wiedziałam, że poleciałam do tyłu jednak wpadłam prosto w ramiona Willa, który nie mam pojęcia jakim cudem się tu znalazł. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, uśmięchnął się i to on pierwszy oderwał ode mnie wzrok. Powoli puścił mnie na równe nogi.
-Dziękuje - powiedziałam .
-Nie ma za co, masz szczęście, że akurat tutaj przyszedłem - nie patrzył tym razem w moje oczy, był odwrócony plecami.
-Jak ci się to udało, wcale cię nie usłyszałam - wiedziałam, że coś się nie zgadzało. Nie mógł aż tak szybko tu dotrzec, podłoga mi skrzypi i nawet w nocy u siebie w pokoju, który jest na górze słychać jak ktoś idzie do kuchni. Will nadal na mnie nie patrzył. Odetchnął głęboko i w końcu stanął do mnie twarzą.
-Powiem, że zachowujesz się troszeczkę dziwnie ale w sumie nie dziwniej ode mnie - powiedziałam a on zaśmiał się .
-Nie sądziłem, że to powiem ale jesteś niesamowita.
 Zatkało mnie chodź przecież właśnie mnie skomplementował. Poczułam gorąco napływające mi na twarz, więc pewnie jestem teraz strasznie czerwona. On uniósł dłoń do mojej twarzy ale zatrzymał ją tuż przy moim policzku. Tak bardzo chciałam by mnie dotknął ale nie zrobił tego cofnął dłoń.
-Nie mogę tu teraz być, muszę wyjść Amy - powiedział i zaczął iść w stronę drzwi - Przepraszam - dopowiedział po drodze.
Zanim jednak dotarł do drzwi krzyknęłam za nim .
-Dlaczego uciekasz właśnie w takim momencie ?! - wkurzyłam się bo otwieram się przed nim, tak jakby kantuje Brada z nim i jeszcze nie mam wyrzutów sumienia a on nagle się poddaje - Co może boisz się mnie? Fakt, że zrobiło się trochę niezręcznie bo mam chłopaka ale to nie powód dla którego trzeba uciekać. Chcesz się ze mną przyjaźnić, ale nie masz odwagi powiedzieć co Cię dręczy lub co czujesz ? - słowa wyleciały mi z ust, a on odwrócił się do mnie twarzą i stał jak wryty. Chyba to pierwszy raz kiedy to on nie wiedział co powiedzieć.
 Zaczął iść w moją stronę, cofnęłam się ale nie udało mi się zbyt dalego bo złapałmnie w pasie i delikatnie przytulił. Taki drobny gest, ale jakie miał znaczenie. Zależy mu, to widać gołym okiem. Sama się do niego przytuliłam tylko o wiele mocniej niż on. Wyczuł, że nie odepchnę go i sam umocnił uścisk. Staliśmy tak objęci, a czas mijał. Zdawało mi się, że musiał gdzieś wyjść. Ale nie chciałam zakłócać tego momentu. Podniosłam głowę by spojrzeć mu w twarz. Był uśmięchnięty. Lekko się ode mnie odsunął i zawachał się. Chciał coś zrobić i zrezygnował, a prawda jest taka że gdyby chciał mnie pocałować to udało by mu się, niestety nie miał tego w planach lub było za wcześnie.
 Zamiast pocałować mnie w usta, pocałował mnie w czoło. Wiedziałam że jestem bezpieczna. Czułam się bezpieczna. To wszystko wydaje się takie proste przy Willu. Wsunął głowę z zagłębienie mojej szyji tak żeby szepnąć mi do ucha
-Przepraszam, że nie potrafię ci wszystkiego powiedzieć, ale skoro mi ufasz to wrócę później obiecuje - odsunął się ode mnie i mówił już normalnym tonem - Teraz nie miałem zamaru od ciebie uciekać, po prostu mam ważną sprawę do załatwienia - przeczesał ręką włosy i chyba zdecydował, że powie wreszcie coś co zawsze chciał mi powiedzieć - I wcale nie zrobiło się nie zręcznie, bo gdybym chciał Amy to mógłbym wiele rzeczy teraz z Tobą  robić jednak nie zrobie tego dlatego, że jestes przecież zajęta. Wróce jak najszybciej.
 Stałam tak analizując jego słowa, ale nie docierało do mnie ich sens. Szybko wróciłam do rzeczywistości.
-Pewnie, podam ci numer, gdyby coś nie pasowało to zadzwoń - napisałam mu numer w komórce, którą wyciągnął. Spojrzał na mnie, usmiechnął się i wyszedł.
 Nadal stałam w korytarzu gdzie to wszystko się wydarzyło. Will tu wróci, obiecał. Znowu zrobiło mi się gorąco i zauważyłam że się stresuje, a przecież nie mam czym. Tylko nie wiem jak wyjaśnie rodzicom dlaczego jest tu inny chłopak niż Brad. Może i są wyluzowani, ale mama nigdy nie pozwoli bym spotykała się z Willem a przy tym nadal być z Bradem. Ale to musi być znak, skoro z Williamem czuje się tak jak nigdy nie powinnam, to może nie jest mi pisane być z Bradem. Złapałam się za głowę. Tyle rozwiązań i tyle pytań. Nie wiem co robić. Usiadłam na kanapę. Zakmnęłam oczy i pozwoliłam sobie na trochę ciszy.
I wtedy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
Na początku myślałam że Will wrócił, ale zobaczyłam że to moja mama. Nie wiem jak bardzo mam przerąbane, dopóki mnie nie zobaczyła. Zamknęła drzwi. Na początku wydawała się zła, ale zaraz potem na jej twrzy pojawił się uśmiech.
-Amy, co tu robisz ? - spytała.
-Siedze w domu - odpowiedziałam jej. Nie ma sensu jej okłamywac skoro i tak wie doskonale wszystko. Podeszła do mnie na kanapę.
-Poszłaś na wagary - stwierdziła. Kiwnęłam jej tylko głową - No coż musi być ku temu ważny powód. Nikt nie chodzi na wagary sam - uniosła brwi jak by już wiedziała.
-Co chcesz mamo wiedzieć ? I tak sama nie wiem co robić - powiedziałam jej, nie mam komu się zwierzyć a moja mama we wszystkim zawsze mi pomagała. Ona najlepiej radzi sobie z problemami.
-Powiedz mi tyle ile chcesz, wiesz że mi możesz powiedzieć wszystko kochanie - pogłaskała mnie po głowie.
-Więc dobrze - odetchnęłam - Faktycznie poznałam kogoś. I teraz mam mętlik w głowie bo on jest inny. Słucha mnie, chce znac moje zdanie i cały czas czuje się przy nim bezpieczna, ale to jest nie fair w stosunku do Brada, z którym jestem tak długo i praktycznie planowałam z nim życie a tu nagle coś takiego. Nie wiem co mam robić, nie chce zdradzać Brada, ale chyba sama przed sobą nie chce się przyznać że już do niego nic nie czuje - słowa wychodziły z moich ust bardzo szybko. Mama mnie słuchała uważnie i gdy skończyłam, zastanowiła się i po prostu stwierdziła.
-Właśnie podjęłaś decyzję.
-Jak to?! - wstałam i zaczełam krązyć po salonie - Mamo właśnie Ci mówię że wszystko jest nie tak jak powinno a ty mi mówisz że podjęłam decyzję? Szkoda że ja jej nie znam - wstala podeszła do mnie i położyła mi ręke na ramieniu.
-Amy, kochanie właśnie powiedziałaś że nie czujesz już nic do Brada. Każdy normalny człowiek, dziewczyna, chłopak na tym świecie nie będzie z kimś do kogoś uczucie wygasło. Wiesz o tym doskonale. Nie chcesz go tylko zranić bo wiesz jak będzie go to bolało.
 Napłynęły mi łzy do oczu i zaczęłam płakać. Mama mnie przytuliła i pozwoliła dać upust emocjom. Skąd ona wie co powiedzieć. Dlaczego nie umiem być taka jak ona. Tak łatwo mi pomogła.
-Dziękuje Ci że jesteś moją mamą - powiedziałam cały czas przytulona do niej - I że pomogłaś mi przyznać tą straszną prawde.
 Obydwie zaśmiałyśmy się. Moja mama to najlepsza przyjaciółka. Chciałabym żebym kiedyś ja tak umiała pomóc swoim dzieciom.
-A teraz powiesz mi czy to z tym nowym chłopakiem uciekłaś ze szkoły?-spytała mi się mama.
-Tak z nim, ale musiał coś załatwić i wróci później - spojrzałam na nią - Dlatego miałabym prośbę.
-Wiem jaką - poszła do kuchni gdzie zapomniałam posprzątać, na szczęście nie pytała o nic - Nie będzie nas dzisiaj z tatą wieczorem bo idziemy na kolację - powiedziała jakgdyby nigdy nic i oczywiście wiedziała że zamierzam ją poprosić o to by wyszli.
-Dziękuje - powiedziałam. Mama zrobiła sobie kawy nie podnosząc ani krzesła ani rozsypanej kawy. Tym razem domyśliłam się sama co mnie czeka.
-Posprzątaj tu - powiedziała - Czy chce wiedzieć jak to się stało? - spytała.
-Oczywiście, że nie - uśmiechnęłam się do niej i zabrałam się za sprzątanie.
 Mama w tym czasie co ja sprzątałam poszła do sklepu i zrobiła zakupy. Postawiła je na stole i powiedziała bym zrobiła sobie obiad po czym wyszła. Ja zaniosłam zakupy do kuchni, rozpakowałam i pochowałam. Nie byłam szczególnie głodna. Złapałam się za głowę i chyba miałam gorączkę. Poszukałam termometru i tak jak przypuszczałam, złapałam chyba jakąś grypę. Poszłam do góry się położyć. Nie mogłam się doczekać kiedy przyjdzie Will. Mama miała rację z Bradem. Skoro ja nic już do niego nie czuje to muszę pozwolić mu poszukać sobie kogoś kto z nim będzie. Z tą myślą zasnęłam. Obudził mnie lekki podmuch wiatru, jakby coś dotknęło mojego policzka, ale gdy tylko otworzyłam oczy nikogo nie widziałam. Miałam bardzo dziwny sen, to nie był koszmar, jednak trochę mnie przeraził. Widziałam kobietę, której piękno było powalające czasem aż niebezpieczne, czułam od niej bijącą siłę i znała mnie. Powiedziała coś, że to ja zostałam wybrana, by zabijać potwory. Nic więcej nie pamiętam. Spojrzałam na zegarek było już po osiemnastej, a Willa nadal nie było. Strasznie długo spałam, nadal było ze mną źle, więc poszłam wziąźć gorący prysznic. Po drodze znalazłam karteczkę od rodziców, że wrócą późno, nic nowego jak na nich. Weszłam do łazienki i puściłam gorącą wodę . Czułam się dziwnie brudna, jakby ktoś obrzucił mnie ciężarem, którego nie mogłam znieść. Zakręciłam wodę i owinęłam się ręcznikiem, chciałam się ubrać w czyste ubrania i bardziej wygodne ale ich nie wzięłam. Owinięta ręcznikiem i w koku pomaszerowałam do swojego pokoju, w którym nie dostałam zawału. Na łóżku siedział Will, którego się nie spodziewałam akurat teraz.
-O Boże ! - krzykłam, aż nawet Will się wystraszył
-Ja ... uhm , przepraszam, że bez pukania, ale drzwi były otwarte, więc uznałem... - widziałam, był spięty i zakłopotany.
-Że możesz wejść ? - byłam troszeczkę wściekła.
-Taa, to chyba nie był dobry pomysł - patrzeliśmy na siebie i w końcu zrozumiał - Pewnie chcesz się ubrać ?
-Nie miałabym nic przeciwko skoro o to pytasz.
-Według mnie możesz zostać w ręczniku - uśmiechnął się , ja również i napięcie między nami znikło.
-Jednak wolę być ubrana - powiedziałam, a on zanim wyszedł spojrzał na mnie, chyba chciał coś powiedzieć, ale rozmyślił się i zamknął za sobą drzwi dodając
-Jeśli bedziesz potrzebować pomocy powiedz.
-Poradzę sobie SAMA - podkreśliłam ostatnie słowo, słyszałam jak śmieje się za drzwiami. Ja szybko ubrałam spodenki, bluzkę i wpuściłam go z powrotem. Nie miałam pojęcia, że wróci akurat w momencie kiedy czułam sie najgorzej jak mogłam, ale jego widok i uśmiech troche poprawiał humor.
-Jesteś blada - stwierdził gdy usiadł na brzegu łóżka
-Tak jakbym zachorowałam i nie mam pojęcia jakim cudem - wiedziałam, że nie moge być chora bo skoro ja w dziecinstwie nigdy nie byłam.
-Każdego może złapać jakieś przeziębienie - patrzył na mnie, a ja nic nie odpowiedziałam na jego odpowiedź tylko się uśmiechłam, on również. Wstał. Był tak jak przypuszczałam wyższy o głowę i spojrzałam mu w oczy . Wiem, że je znam. Tylko nie wiem skąd, nie cierpie kiedy mam racje i nie potrafię tego udowodnić. Jego spojrzenie sparaliżowało mnie kiedy sięgnął by rozpuścić mi włosy , które opadły na ramiona. Przejechał palcami po nich, jakby już je dotykał i tęsknił za nimi. Ja miałam podobne wrażenie.
-Will - powiedziałam niemal szeptem - Powiedz czy my już się spotkaliśmy, wiem że tak, ale nie przypominam sobie w jakich okolicznościach. Wiem też, że to nie było przelotne spotkanie, bo widzisz wyda ci się to dziwne, ale twoje oczy znam je i czuje kiedy na mnie patrzysz - kiedy skończyłam mówić, on jakby nie mógł uwierzyć, że wiem, w jego oczach wykryłam zdziwienie i jednoczesnie radość i ... miłość ? Czy to możliwe, że przed wypadkiem byłam z nim, ale go nie pamiętam ?
-Amy - szepnął i dotknął mojego policzka - Skoro wiesz i czujesz, że mnie znasz to po co mnie pytasz. Liczy się chyba to co wiesz na pewno .
-Ale chce wiedzieć ...- urwałam ponieważ bałam się to wymówić - Czy my byliśmy razem Will?- przełknełam ślinę i nie zdałam sobie sprawy jak bardzo bałam się odpowiedzi.
-Cóż - powiedział i to całe napiecie jakie było między nami ulotniło się gdzieś i oddalił się ode mnie - Widzisz to nie jest takie proste jak ci się wydaje - mówił spokojnie, ale widziałam jak się denerwuje .
-Wszystko jest proste, zawsze tak jest tylko my to utrudniamy.
-Jak zawsze mądra - uśmiechnął się
- Mądra? Ja ? - lekko się zaśmiałam i kontynuowałam - Jednak mnie nie znasz, wpadam dość często w tarapaty, jestem dziwna w byciu towarzyska i gdyby nie Tama to chyba szkoły bym nie skończyła
-A jednak z kłopatów wychodzisz cało , ze mną rozmawiasz tak jak z najlepszym przyjacielem a szkołę kończysz.
-Jesteś taki jak wszyscy - przechadzałam sie po pokoju podczas gdy Will znowu usiadł na łóżko
-Wiesz że to nie prawda tak samo jak ja - patrzył na swoje dłonie oparte na kolanach
-Co masz na myśli Will mówiąc mi, że jestem mądra i powinnam wierzyć w to co wiem - ledwo oddychałam, przeciągał odpowiedź bardzo długo.
-Skoro chcesz wiedzieć , co ci powiem wszystko ale wtedy twoje życie nie bedzie takie same - wstał i złapał mnie za ramiona - Obiecasz też, że nie bedziesz się mnie bać i nie znienawidzisz mnie - miał twarz blisko mojej, tak że mogłam poczuć jego przyspieszony oddech.
-Prosisz mnie o coś czego wiesz, że nie moge zrobić - starałam sie mieć opanowany głos chodź drżałam pod jego dotykiem i ciepłem jego spojrzenia
-Ale warto było chociaż spróbować - powiedział i pocałował mnie delikanie w policzek czego się nie spodziewałam. Jego miękkie usta na moim policzku. Zdałam sobie sprawę jak bardzo bym chciała by mnie pocałował w usta, mogł to zrobić wtedy przynajmniej nie bałabym się aż tak bardzo .
  Musnął jeszcze swój policzek o mój, oszołomiona stałam a on puscił mnie i widziałam jak walczy ze soba i chodzi w kółko by ujać to w odpowiednie słowa.
-Więc zaczęło się od tego, że spotkaliśmy sie w Paryżu, gdy byłaś na wymianie zagranicznej i ..
-Ale czekaj nic sobie takiego nie przypominam - weszłam mu w zdanie gdy już odzyskałam język.
-Amy proszę nie przerywaj - popatrzył na mnie i ciągnął dalej - Spotkaliśmy sie w Paryżu, zauważyłem cię gdy szłaś akurat do parku. Jakaś siła chciała bym szedł w swoją stronę jednak nie potrafiłem. Poszedłem za tobą, ty jednak znikłaś mi z oczu a potem na mnie wpadłaś z kawą i polałaś nie tylko siebie, ale i mnie - zobaczyłam, że kąciki jego ust drgęły w lekkim uśmiechu - Tak wyglądało nasze pierwsze spotkanie i spotykaliśmy się aż do końca wymiany. Tylko jednak dowiedziałem się o tobie jednej rzeczy, która niestety górowała nad wszystkim - przerwał. Jakby nie mógł mówić dalej.
-Will w porządku ? Jeśli nie chcesz to ... nie musze wiedzieć .
-Skoro zacząłem to skończe - powiedział - Tak więc, dowiedziałem się od mojego szefa, że zostałaś Wybrana i nie mogę się z tobą spotykać .
-Wybrana ? Ale do czego ?
-By zabijać - powiedział i spojrzał na mnie.
-Słucham ?! Oszalałeś .
-Chciałaś wiedzieć i jest jeszcze coś. Bo widzisz nie ludzi masz zabijać .
-A kogo niby ? Przecież chyba nie zwięrzeta bo to było by dosyć ...
-Takich jak mnie Amy rozumiesz ? - tym razem to on mi przerwał.
-Takich jak ciebie ? Czyli ? - w mojej głowie pojawił się nagle mój sen, w którym kobieta powiedziała, że mam zabijac potwory - Jakim potworem jesteś ? - wyrwało mi się . Will przechadzał się z kąta w kąt, ale podszedł do mnie i chodź wiedziałam, że nie jest człowiekiem tylko jakimś potworem , nie bałam się.
-Jestem wampirem .

                                                                                                            Wasza PSK

niedziela, 17 maja 2015

Niech każdy pamięta..

"Tylko nieliczni umieją kochać"

Cytat, który jest obok pochodzi z mojej ukochanej książki gdzie miłość ma dla mnie sens. Chciałabym by i mnie tak rodzice kochali jak kochali Americę. Tytuł książki to "Jedyna" autorki Kiery Cass. Jest to trzeci tom cyklu Rywalki. Polecam gorąco bo jest warta przeczytania bo udowadnia, że miłość jest również siłą.
Tak jak obiecałam, zamierzam dodawać rodziały mojego opowiadania. Wiem, że się spodobało i czekam na dalsze opinie z waszej strony. Nie bójcie się mnie krytykować bo nie jestem wielką pisarka by było naprawdę genialnie. Życzę miłej lektury i siły na nadciągający kolejny tydzień szkoły.

                                     Rozdział 1

Kolejny dzień do przeżycia, nie mam ochoty iść znowu do szkoły i widzieć te same twarze, tych samych ludzi. Na dodatek znowu zaspałam, na szczeście moja mama była w domu to mnie podwiozła. Tamara czekała jak zawsze na mnie przed szkołą i chodź nie byłyśmy blisko, warto było przychodzić do szkoły chodźby, dlatego żeby zobaczyć jej uśmiech poprawiający dzień.
  Widziałam jej minę typu "znowu zaspałaś ?! ". Wiem, że powinnam nad tym pracować, ale to już nie moja wina. Cierpie na bezsenność, więc dość późno kłade się spać. Zanim wybiegłam z samochodu spojrzałam na mamę. Była taka piękna. Ciekawe czy jak dorosnę to będę ja przypominać.
-Dlaczego nie idziesz? - spytałam mnie mama troskliwym głosem.
-Mam dziwne przeczucia co do dzisiejszego dnia.
-Jestem pewna, że to bedzie wspaniały dzień kochanie i nie martw się zbyt dużo. Według mnie denerwujesz się spotkania z przyjaciółmi bo ostatnio widzieliście się w szpitalu - powiedziała - Głowa do góry, pamiętaj co Ci zawsze mówię.
-Tak wiem. Bądź silna - powtórzyłam jej głosem.
-Dokładnie - ucałowała mnie w czoło - Kocham Cię Amy.
-Ja Ciebie również mamo.
  Popędziłam w stronę Tamary. Uściskałam ją na przywitanie i bez słowa popędziłysmy do klasy na matmę. Oczywiście nauczyciel nie był zdziwiony naszym widokiem, więc usiadłyśmy w ławce obok Brada i Chelse, z którymi siedziałyśmy. Gdy tylko nauczycielka zaczęła lekcje, Chelse od razu przystąpiła do skrócenia najnowszysch plotek w szkole.
-Słyszałyście największą sensacje?! - spytała nas, a my zapewnie miałyśmy zdziwione miny wićc ciągnęła - Mogłam przypuszczać, że wy nic nie wiedziecie. Otóż w naszej szkole pojawił się nowy chłopak. Każda się za nim ogląda, jest przystojny i świetnie zbudowany, ale chyba nie szuka dziewczyny. Jednak jeśli pozwolicie rezerwuje go sobie.
-Hej Chelse przecież mówiłaś, że on nie szuka dziewczyny ? - przypomniała jej Tamara.
-No to prawda, ale szanse jakieś są no nie ? - uśmiechła się do nas. Ja nic nie skomentowałam. Nie obchodziło mnie to, miałam świetnego chłopaka, więc nie oglądałam się za innymi.
  W szkole dzień się bardzo wydłużał a dziewczyny ciągle gadały albo o balu, który ma się odbyć już niebawem albo o nowym chłopaku. Tama widziała go jak była w łazience. I tak ona i Chelse chcą nowego upolować . Myślałam, że chociaż ona będzie mądrzejsza.
 Tamara i Chelse na przerwie obiadowej kłóciły się o to, która lepiej się prezentuje by zostać królową balu, a ja się im tak przysłuchwiałam. Brad mnie ładnie poprosił bym z nim poszła. Nie mogłam mu tego zrobić, więc się zgodziłam. Nie jestem za bardzo towarzyską osobą, wolę czytać książki, pograć sobie na gitarze. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie pisk Chelse, która rzuciła się na mnie by pokazać mi nowego, ponieważ tylko ja go nie widziałam. Zawsze pada na mnie .
-Amy, spójrz to jest on! Czyż nie jest boski? - powiedziała jak zawsze podekscytowana Chelse. Zrobiłam to o co mnie prosiła i spojrzałam na nowego.
 Był tyłem do mnie, lecz po postawie mogłam stwierdzić, że jest wyższy ode mnie o głowe i z pewnością umięśniony. Miał na sobie ciemne, zwężone spodnie, pewnie t-shirt, gdyż miał na sobie jasną bluzę. Włosy miał ciemne, lekko kręcone i co najważniejsze już to wiedziałam od początku, nie był w moim typie. Popatrzyłam z powrotem na Chelse i Tamarę, które oczywiście czekały na moją reakcję.
-No wygląda nieźle. Tylko, że mnie laczki nie interesują. Powodzenia wam- uśmiechłam się do nich.
-Wiem to przecież od początku, że jest niezły. Szkoda że nie widziałaś jego twarzy - oparła głowę o ręke i wpatrywała się w niego. My z Tamarą chichotałyśmy na widok rozmarzonej Chelse. Ja postanowiłam pójść jeszcze do łazienki, więc odeszłam umówiona, że spotkamy się pod salą. Gdy szłam obok stolika, gdzie widziałam nowego już go nie było. W łazience umyłam ręcę i poprawiłam włosy, nie zajęło mi to długo, ale akurat gdy wychodziłam z łazienki zadzwonił dzwonek na lekcje. Takie miałam szczęście, że jeszcze nie dotarłam do szafki wziąźć książek, więc biegłam. Szybko wyciągłam książki od historii i pędziłam w strone klasy. Przy zakręcie jeszcze wpadłam na nowego. Oczywiście upadłam na tyłek, wszystkie książki porozrzucane. Tym razem zobaczyłam jego twarz, miał błękitne oczy i kwadratową linię rzuchwy. Pomógł mi wstac i pozbierać książki.
-Dziękuje- wydukałam z siebie- Przepraszam, że tak na ciebie wpadłam, ale spiesze się na zajęcia.
-Nic się nie stało, też powinieniem patrzeć jak chodzę - spojrzał na mnie swoimi oczami, które nie ukrywam spodobały mi się i nie mam zielonego pojęcia czemu. - Jestem William, dla przyjaciół Will. - wyjciągnął ręke, gdy się przedstawił.
-Jestem Amy - podałam mu dłoń, a on się uśmiechnął. Gdy się uśmiecha ma dołeczki w policzkach. - Yy.. Spiesze się, także jeszcze raz dziękuje. - popędziłam w strone klasy, ale czułam jego wzrok na mnie. Podążał aż do końca korytarza. Weszłam do sali, gdzie już rozpoczęła się lekcja historii. Pani O'conel spojrzała na mnie, lecz nic nie powiedziała tylko kontynuowała swoją wypowiedź. Usiadłam koło Tamary, która od razu spytała mnie gdzie byłam .
-Nie uwierzysz, ale wpadłam na Willa. - widziałam, że Chelse próbuje powstrzymać się od komentarza - To wszystko wyszło przez przypadek, biegłam tutaj i na niego wpadłam. Nic takiego.
-Jakiego Willa?- odpowiedziała z tyłu zazdrosna Chelse
-Twój nowy chłopak ma tak na imię.
-Will, seksowne imię. Dzięki Amy  - powiedziała zadowolona Chelse.
   Reszta dnia minęła mi bez żadnych dziwnych wypadków.  Może prócz tego, że Will się na mnie gapił. Nie żeby coś mnie to obchodziło, ale w jego spojrzeniu było coś niezwykłego.
 Po ostatniej lekcji, tak jak zawsze, pożegnałam się z Tamarą i Bradem i popędziłam do swojej ulubionej kawiarni na 30 Prince St. Tam moge sobie spokojnie posiedzieć, pomyśleć. Zamówiłam kawę, wyciągłam swojego laptopa i przystąpiłam do pisania referatu z angielskiego, który Pani Jones zadała nam w zeszłym tygoniu. Jednak moje myśli od pewnego czasu zawracają sobie głowę Willem. Nie rozumiem o co dzisiaj mu chodziło, zastanawiam się dlaczego tak na mnie patrzył. Wydaje mi się, że go kojarze, ale niemożliwe to, ponieważ ja zawsze pamiętam wszystkie osoby. W jego spojrzeniu było coś takiego jakby on mnie znał i coś wiedział. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mail od Tamary, czy przyjdę z nią napisać ten referat. Cóż musze przyznać, że była lepsza ode mnie w pisaniu, więc odpisałam jej,  że będę za godzinę. Dopiłam kawę, spakowałam się, zapłaciłam i poszłam wstąpić do domu odłożyć torbę. Moich rodziców oczywiście o tej porze jeszcze nie było w domu, więc szybko zjadłam obiad, który mama mi zostawiła i wyszłam do Tamy. Spędziłam u niej 3 godziny, pisząc ten przeklęty referat, nie zamieniłyśmy słowa na temat Willa czy balu, na moje szczęście. Nie chciałam wysłuchiwać Tamary jak marudzi, którą sukienkę wybrać lub czy Will zaprosi, którąś z nich. Według mnie Tamara była niczego sobie , wyższa ode mnie o jakieś 20 cm, blondynka z długimi włosami i zielonymi oczami. Była bardzo szczupła, kiedyś chorowała na anoreksję, lecz to już za nią i teraz je jak świnia nic przy tym nie tyjąc. Zmęczona tym siedzeniem na dupie u niej, postanowiłam iść skrótem do domu, czyli przez park, za którym nie za bardzo przepadałam.
  Gdy szłam, poczułam jakby ktoś mnie śledził jednak nikogo nie widziałam za sobą. Chyba mi się zdawało. Ale potem usłyszałam kroki tuż za mną, nie odwracając się, przyspieszyłam. Usłyszałam, że ten ktoś też przyspieszył. Powoli zaczynałam się bać, więc pobiegłam. Odwróciłam się spojrzeć czy ten ktoś również biegnie, ale nikogo nie zauważyłam, za to pech chciał, że znowu na kogoś wpadłam. Oczywiście to znowu był Will. Byłam tak przestraszona, że w jednej chwili wystarszyłam się nawet jego. Szybko jednak się uspokoiłam, a on pomógł mi wstać, gdyż ponownie upadłam na tyłek. Uśmiech miał jak zawsze piękny i uwodzicielski, podobny do tego na korytarzu. Sama nie wiem dlaczego zwróciłam na to uwagę, przecież mam już chłopaka. Czasem jestem głupia, ale wtedy ucieszyłam się na jego widok.
-Hej w porządku?- spytał mnie Will, gdy patrzyłam na niego nic nie mówiąc. Pomyślał pewnie, że jestem stuknięta.
-Aa.. Tak wszystko dobrze, przepraszam, że znowu na ciebie wpadłam.
-Nic nie szkodzi, może odprowadzę cię do domu, jeśli się zgodzisz? - popatrzył na mnie z zatroskaną miną. Zdałam sobie sprawę, że ani razu nie opuściłam wzroku od jego spojrzenia. Kiwnęłam tylko głową, że się zgadzam i wydawało mi się to całkiem miłe z jego strony.
  Szliśmy tak koło siebie w milczeniu, chociaż mogła bym przysiądz, że spoglądał na mnie. Zresztą co tu ukrywać, robiłam dokładnie to samo. Byłam ciekawa co myśli na mój temat, a mnie przecież nie obchodzi zdanie innych.
-Więc chodzisz do drugiej klasy? - Will zaczął pierwszy rozmowę.
-Yhy, a ty skąd jesteś ? Nikt nie wie jak dostałeś się do naszej szkoły, nasza lista oczekujących jest długa, a zapisy tutaj są bardzo trudne.
-Wiem, ale nie mieli wyboru - spojrzał na mnie - Jestem bardzo utalentowany, we wszystkim - ponownie się uśmiechnął.
-Aha, we wszystkim? No to gratuluje - nie mam pojęcia czy wyczuł w tym zdaniu sarkazm.
-Widzę, że chyba za mną nie przepadasz- czułam, że się rumienie ze wstydu.   Skąd mógł wiedzieć co ja myślę na jego temat. Prawda była taka, że spodobał mi się, ale przecież do tego się nie przyznam. Popatrzyłam na niego ze zdziwoną miną .
-Wiesz prawdą jest, że cię nie znam, ale nie możesz przecież wiedzieć co myślę. Fakt na początku, nie za bardzo przypadłeś mi do gustu, rozpraszasz moje koleżanki - próbowałam zażartować, ale chyba mi nie wyszło. Mimo to uśmiechnął się szeroko, aż pokazał proste i śnieżnobiałe zęby.
-Na początku powiadasz, czyli zmieniłaś jednak zdanie ? - wymownie spojrzał na mnie. Ja jednak, nic mu nie odpowiedziałam i nie odwracałam do niego. Nie chciałam dać mu satysfakcji z tego, że jednak go zaczynam lubić. W końcu odzyskałam język.
-Możliwe, że zmieniłam.
-Było by dobrze - nie oderwał ode mnie oczu - Może spotkałabyś się ze mną po szkole? - na początku mnie zatkało jednak, musiałam przemyśleć jego propozycje, chociaż chciałam od razu się zgodzić. Miał coś w sobie takiego przyciągającego, że nawet ja nabieram się na te sztuczki. Nie byłam do końca przekonana by być z nim bliżej.
-Zastanowie się czy będę chciała - powiedziałam mu z góry, chciałam by to zabrzmiało poważnie, zamiast tego on tylko uniósł się śmiechem. Jego śmiech był tak zaraźliwy, że sama miałam ochote się z siebie śmiać.
-Wiedziałem, że będziesz zabawna - spojrzał na mnie -Daleko mieszkasz ?
-Nie, jeszcze z pięć minut drogi - tym razem ja również spojrzałam na niego - Pewnie myślisz, że jestem głupia? - chyba trochę przesadziłam z reakcją, jednak on nie zwracał na to uwagi.
-Nie, nie uwarzam cię za głupią. Wydajesz się mądrzejsza od tych wszystkich dziewczyn w szkole - posłał mi szczery uśmiech.
     Mój dom znajdował się na wprost od nas, ale Will zamierzał chyba odprowadzić mnie pod same drzwi. Już dawno z nikim nie wychodziłam, w sensie nikogo nie spotykałam po drodze do domu. Will nie zamienił ze mną słowa aż dotarliśmy na próg mego domu.
-Amy to co z moją propozycją, może być? - lekko się uśmiechnął. Chyba jednak coś mnie ruszyło w tamtej chwili .
-Zgoda chętnie - odwzajemniłam jego uśmiech.
   Na pożegnanie wziął moją ręke i pocałował ją tak jak dżentelmen. Znowu chyba się zarumieniłam, przy nim często to robiłam. Jeszcze przez chwilę popatrzyłam jak odchodzi. Dziewczyny dostaną szału jak się dowiedzą, że ponownie go spotkałam. Weszłam do domu, rodzice siedzieli na ich skórzanej kanapie, objęci i oglądali film.
-Hej kochanie jak minął dzień? - spytała mnie mama od progu.
-Tak jak zawsze, czyli nudno - westchnęłam. Mama z tatą unieśli się śmiechem, a ja razem z nimi. Usiadłam koło nich na chwilę. Oczywiście moja niezawodna matka zauważy wszystko.
-Poznałas kogoś  - nie udało mi się ukryć zdziwienia jak zawsze.
-Skąd ty zawsze wszystko wiesz ? - uśmiechnęła się do mnie.
-Jestem twoją mamą, ja wiem wszystko - pochyliła się i pocałowała w czoło - Idź się połóż spać, jak będziesz chciała o tym pogadać jestem do dyspozycji.
  Pożegnałam się z nimi na dobranoc i weszłam po schodach , gdzie dotarłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, oczywiście zaczęłam myśleć o Willu. Zastanawiałam się tak jak to możliwe, że z nim jestem spięta, a w szkole niczym się nie przejmuje, lecz co było dziwniejsze chce zdać jego zdanie i lubie go słuchać. Ma bardzo przyjemny głos jak na osiemnastolatka. Może i jest o rok starszy, ale bardzo dojrzały, inny niż koledzy w jego wieku i ten jego wzrok, który jakby mnie przewiercał.
  W ogóle co ja mówię, nie mogę tak myśleć o nim skoro mam Brada, któremu zależy na mnie. Przynajmniej tak mi się zdaje. Poza tym on ze mną flirtował, a ja mu na to pozwalałam. Jednak to, że spotkam się z Willem, daje mi siłę by jutro nie spóźnić się do szkoły. Chciałam go zobaczyć i poczuć to co dzisiaj. Musiałam ogarnąć siebie, za dużo o nim myśle, więc poszłam pod pryszcznic by spłynął ze mnie ten dreszcz, który mi towarzyszy gdy Will jest obok. Ubrana w piżamę, położyłam się do łóżka, ale byłam pewna, że ponownie nie usnę. Tej nocy nie miałam koszmarów i szybko zasnęłam, wszystko za sprawą spotkania jego.
  Obudziłam się w końcu wyspana i pełna energii do życia. Tak jak przypuszczałam, tym razem nie zaspałam i Tamara była moim widokiem zdziwiona, gdy ujrzała mnie dziesięć minut przed rozpoczęciem się zajęć. Uściskałam Tamę przy wejściu, chwilę się zatrzymałyśmy, ponieważ tym razem czekałyśmy na Chelse, która chciała koniecznie nam coś pokazać. Gdy wreszcie zdecydowała się przyjść, trzymała w ręku komórkę na której coś pisała. Po chwili dostałyśmy z Tamarą wiadomość. William stoi koło wejścia, nie czekajcie.
 Chelse ominęła nas i stanęła przed Willem, który zaczął z nią rozmawiać. Zdenerwowało mnie to. I zaraz gdy sobie uświadomiłam że jestem zazdrosna, Will na mnie spojrzał i uśmiechnął się jak by wiedział o co chodzi. Pewnie zrobiłam się czerwona jak burak, ale Tama wzięła mnie pod ręke i poszłyśmy na lekcje. Szybko przez ramię spojrzałam na Willa, który na mnie patrzył. Musi mieć podzielność uwagi skoro umie słuchać Chelse i patrzeć w zupełnie inną stronę.
  Straciłam ich z oczu przy zakręcie. Przy sali czekali wszyscy uczniowie i w nich dostrzegłam Brada. Podczedł do mnie i pocałował w policzek.
-Dzień dobry - powiedział.
-Cześć, dlaczego czekacie? - spytałam.
-Nie uwierzysz ale jest jakaś narada w szkole i jak narazie nikt nie ma lekcji.
Uśmiechłam się tylko i zobaczyłam, że Chelse wraca razem z Willem. Oczywiście wszystkie dziewczyny odwróciły się w ich strone i zaczęły się plotki że Chelse i Will są parą. Wyprowadziło mnie to z równowagi, ale nie chciałam tego okazać. Nie przy Bradzie. Nie moge uwierzyć co się ze mna dzieje przy tym facecie. Byłam wściekła, jednak ta złość od razu minęła jak William podszeł do mnie.
-Pogadamy w cztery oczy? -spytał. Spojrzałam na Brada, nie miał nic przeciwko. Poszłam więc z Willem i ucieszyło mnie to. Zatrzymaliśmy się koło sali numer pięć i co było dziwne była otwarta. Will przepuścił mnie pierwszą w drzwiach i zamknął je za sobą.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś ?
-Żeby nikt nam nie przeszkadzał - zmierzył mnie wzrokiem - Ładnie dzisiaj wyglądasz.
 Opuściłam wzrok bo zawstydził mnie jego komentarz. Szybko próbowałam się uspokoić i usiadłam w ławce.
-Więc? -spytałam.
-Więc co ? - widziałam że się ze mną drażnił.
-Och, już przestań. Powiedz o czym chciałeś pogadać.
-Chciałem się spytać czy moglibyśmy się przyjaźnić? - stanął przed moją ławką i spojrzał mi w oczy.
-I nie mogłes spytać mi się pod tamtą salą? - zdziwiłam się.
-Cóż, nie za bardzo bo to samo zaproponowała twoja koleżanka ta ruda.
-Chodzi Ci o Chelse? Przecież nic by nie powiedziała. Chociaż bywa zazdrosna - pomyślałam sobie że ja również się taka staje - Zgodziłeś się ? Bo wiesz jest czasem irytująca ale uwierz...
-Nie, nie zgodziłem - wszedł mi w wypowiedz - Już rozumiesz dlaczego nie chciałem przy niej.
-Dlaczego? Ze mną chcesz się przyjaźnić, a z nią nie? To jest jakaś głupia gra? - zdenerwowana wstałam.
-Daj spokój, nie o to chodziło. Po prostu, ona chciała mieć w tym interes. Myślała pewnie, że będzie popularniejsza lub że zaprosze ją na bal. Niestety nie jestem popularny i nie idę na bal.
-Nie idziesz, czemu ? - troszeczkę mnie to zdziwiło
-Po pierwsze, nie lubie imprez gdzie trzeba być takim sztywnym i eleganckim, a po drugie dziewczyna z którą chciałem iść jest już zajęta - patrzył mi prosto w oczy. Domyśliłam się że chodzi o mnie lecz nie dałam tego po sobie poznać.
-A znam ją? Może bym pomogła? - chciałam go podpuścić by przyznał, że to ja, ale też chciałam by był na tym balu.
 Zbliżył się do mnie i zatrzymał kilka centymetrów od mojej twarzy, tak że czułam jego oddech i powiedział szeptem
-Chcesz mi pomóc ale nie chcesz się ze mną przyjaźnić? - podniósł brwi by podkreślić znaczenie swoich słów - Nawet jeśli ją znasz to i tak mi to nie pomoże, ale możemy o tym pogadać później ? Może zwiniemy się dzisiaj z lekcji ? - spojrzał na mnie swoim uwodzicielskim spojrzeniem, że nie mogłam mu odmówić. Potem przypomniały mi się dziewczyny i Brad. Nie mogę im tak po prostu powiedzieć że idę sobie z Willem na wagary. Cóż pozostało tylko jedno.
-Zgoda ale musimy tak wyjść by nie zauważyli nas nauczyciele i moi przyjaciele - spojrzałam na niego. Przytaknął kiwnięciem głowy i skierowaliśmy się do wyjścia. Wiedziałam że to co teraz robię jest głupie i nierozsądne bo wydaje mi się że zaczynam bardzo lubić towrzystwo Willa, a boję się że mogę się w nim zakochać. Nie chce, nie mogę. Nie jestem tą dziewczyną co zdradza i co robi skoki w bok. Ale droga którą podążam nie wydaje się tą samą którą szłam jeszcze dwa dni temu.                                                                                                        
                                                                    ***
                                                                                                  Wasza PSK