piątek, 18 grudnia 2015

Czas na coś mojego

Dzisiaj zamieszczam ciąg dalszy mojego opowiadania. Oby się podobał.

                                                                               ***

Biegłam najszybciej jak potrafiłam, jak najdalej od mojego domu. Nawet nie wiedziałam, gdzie Will ma lekcje, ale tak czy inaczej będzie lepiej w szkole niż w domu. Miałam tylko telefon i klucze nic poza tym. Co jakiś czas spoglądałam za siebie czy nikt nie biegnie za mną. Dotarłam do szkoły i na szczęście były lekcje. Wchodziłam do każdej klasy po kolei by znaleźć Willa. Cholernie się bałam chodź nie byłam już sama. Poszłam usiąść na stołówke bo nie ma sensu wchodzi z jednej kalsy do drugiej. Oparłam głowę o ręcę i zastanowiłam się co zrobię jak wróce do domu i ten ktoś tam będzie. Co jeśli rodziców dopadnie jak wrócą. W końcu ja uciekłam, a oni mówili, że przyjadą. Szlak!
Właśnie kiedy tak użalałam się nad sobą i swoim życiem zawołał mie Brad.
-Amy co ty tu robisz? I dlaczego wczoraj uciekałaś z lekcji? - pytał kiedy się do mnie dosiadł. Nie miałam ochoty z nim gadać w tej chwili. 
-Nie teraz Brad, później Ci wyjaśnie - wstałam, ale złapal mnie za nadgarstek - To boli! - krzyknęłam.
-Masz mi wszystko wyjaśnić. Zachowujesz się dziwniej niż zawsze. Może mnie zdradzasz, co? - widziałam w jego oczach coś przerażającego. Kurde jak mogłam nigdy nie widzieć, że chodziłam z takim potworem. 
-Puść mnie! - szarpałam się, ale Brad był silniejszy - Takie podejrzenia to raczej moge mieć ja do Ciebie!
-Słucham? - zdziwił się 
-Imprezy idioto - szarpałam nadal ręką, ale jej nie puszczał. Wzięłam, więc w drugą rękę telefon i szybko wybrałam galerie by pokazać mu zdjęcie, które dostałam wczoraj od Chelse. Wiedziałam, że ona wszystko wygrzebie - Z tego raczej już się nie wytłumaczysz pojebie.
 Odwróciłam telefon i był zły. Chodź to ja powinnam. Zdradził mnie. Na zdjęciu całował się z laską z II LO. Potem podobno poszli na górę. Wiedziałam, że odbiło mu po stypendium.
 -To nic nie znaczyło! - wykrzyczał.
-Ależ jesteś głupi, sława uderzyła do głowy? - zaczęłam mu wygadywać - Obyś zgnił w piekle. Puszczaj! 
 Nagle ktoś złapał Brada za kurtkę i przewrócił na podłogę. 
-Powiedziała Ci, że masz ją puścić - to był Will. 
-Nie powinnieneś się wtrącać - powiedział Brad - Chyba, że to z tobą się puszcza Amy.
 Nie mogłam nic zrobić, William w tej chwili rzucił się na Brada z pięściami i zaczęli się bić. Za nie całe pięć minut miał być dzwonek i bedzie tutaj duży tłum. Postanowiłam, że muszę ich powstrzymać.
-Przestańcie obydwaj! - krzyknęłam ale mnie nie usłyszeli. Nadal się okładali, a wiedziałam że Will wygra skoro nie jest człowiekiem. Wtedy wpadłam na niezbyt genialny pomysł, ale z pewnością odwróci ich uwagę. Poszłam po nóż. Widziałam kątem oka że Will został powalony na ziemie. Chyba dawno się nie bił. Albo po postu się kryje ze swoja siłą. Poniosłam nóż wysoko. 
-Will! Natychmiast przestańcie! - rzuciłam nożem, który celnie trafił w ścianę między ich głowami. Natychmiast odwrócili głowy w moja stronę. Brad był blady jak ściana, a Will po prostu uśmiechał się. Rzucił Bradem o ziemie i podszedł do mnie.
- Po co przyszłaś do szkoły? 
-W moim domu Will ktoś był.
Jego uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. Wziął mnie pod ręke i szliśmy w stronę wyjścia jednak przypomniał mi się Brad. 
-Czekaj, a co z nim? 
-Nic mu nie będzie, podejrzewam że już nie jesteście razem? 
-Niestety już nie. 
  Wydawało mi się, że po jego twarzy przemknął uśmiech, ale nie dał tego po sobie poznać. Gdy tylko wyszliśmy ze stołówki, rozpoczęła sie przerwa. Wszyscy uczniowie zaczęli wychodzić z klas. Modliłam się by nie zobaczyły nas dziewczyny. One będą milsze niż Brad, ale zadadzą te same pytania co on. Will przechodził między ludźmi jakby byli pachołkami, a ja zderzałam się co jakiś czas z kimś. Po chwili zorientowałam się, że zgubiłam Williama. Zawsze mam pecha. I w moim kierunku podążały Tama i Chelse. Od razu mnie zobaczyły i zaczęło się.
-Tutaj jesteś, mów gdzie byłaś wczoraj, bo nie byłaś rozmowna wczorajszej nocy i dlaczego nie było Cię na trzech pierwszych lekcjach? - zaczęła oskarżycielsko Chelse. 
-Yyy.. - zabrakło mi słów. Jeśli dowiedzą się że byłam z Willem to zabiją mnie. Chyba. 
-Amy, możesz nam powiedzieć wszystko przecież jesteśmy Twoimi  przyjaciółkami - powiedziała spokojnie Tama. Chciałabym im powiedzieć, ale nie potrafiłam. Zamiast tego ominęłam je i szukałam wyjścia. Dziewczyny krzyczały za mną, ale ani razu się nie odwróciłam. 
 Gdy wyszłam ze szkoły William czekał na mnie przed budynkiem. 
-Gdzie byłaś ? -spytał kiedy ruszyliśmy do mojego domu.
-Dziewczyny mnie zatrzymały - westchnęłam.
-Ciężko Ci gdy nie możesz powiedzieć nikomu co tak na prawdę dzieje się w twoim życiu , wiem coś o tym - spojrzał na mnie.
 Faktycznie on ma rację. Nie powinnam użalać się nad sobą skoro to dopiero kilka godzin odkąd dowiedziałam się tych rzeczy. Will musiał przez całe swoje życie okłamywac ludzi na których mu zależało. Ale jestem idiotką. Myślę o sobie, a on ma znacznie gorzej. Popatrzyłam na niego. Miał uśmiech na twarzy. Jak można być tak szczęśliwym, a jednocześnie nie mieć już nic. Przecież wczoraj powiedział, że chcą go zabić. Jak można tak żyć? Chciałabym mu pomóc, tylko nie wiedziałam jak. 
Dotarliśmy do mojego domu, otworzyłam drzwi i pozwoliłam Willowi się rozejrzeć. Wszedł bardzo szybko i bardzo szybko wrócił.
-Nikogo nie ma, ale miałaś rację, że ktoś był w nocy u ciebie.
-Jakiś wampir?
-Niestety nie potrafię ocenić 
-Jak to nie potrafisz ocenić?! Czyli mógł to byc ktoś inny? Kto ?!
-Podejrzewam, że wojownicy dowiedzieli się o przepowiedni i szukają Cię - powiedział to spokojnie, lecz po jego minie mogłam wywnioskować, że się denerwuje. Nic nie mówiąc weszłam do środka, a Will za mną zamykając za sobą drzwi. Ja poszłam do salonu poleżeć na kanapie, gdyż znowu mnie zaczęła głowa boleć.
Spojrzałam na ekran telefonu dziesięć nieodebranych od: mama. Zapomniałam, że kazali mi zostać w domu. Pewnie się martwili. Kurde. Za moment do nich oddzwonie. Will usiadł na przeciwko na fotelu i przyglądał mi się.
-Jacy znowu wojownicy?
-Tacy jak ty, tylko słabsi.
-Co się stanie jak mnie znajdą ?- bałam sie odpowiedzi na to pytanie, ale musiałam wiedzieć.
-Zabiora cię ze sobą - opuścił głowę.
-Ale to nie wszystko prawda ? Bo skoro są tacy jak ja to czemu wydaje mi sie, że martwisz się o to - słyszałam jak westchnął.
-Musisz wszytko wiedzieć , prawda ? - usniósł głowę i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Odkiwnęłam mu głową więc dodał - Jeżeli pójdziesz z nimi to po pierwsze rzucisz szkołe tam wszystkiego cię nauczą, po drugie opuścisz rodziców . Oni juz ci wszystko załatwią i niestety bedziesz musiała na to przystać bo jak nie to mogą cię zabić i czekać na nowego Wybranego. 
 Will ponownie się zawachał, jakby chciał coś dodać i tym razem nie zamierzałam mu odpuścić. Podniosłam sie do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego.
-Zapewnie jest też po trzecie ?
-Nie, raczej nie ma .
-Chce to wiedzieć i prosze powiedz mi - patrzyłam na niego, on na mnie nie chciałam opuścić pierwsza wzroku. W końcu to on pierwszy odpuścił, wstał i podszedł do mnie siadając obok.
-Dobrze powiem ci - przerwał chyba znowu zbierał się w sobie - Za bardzo mi na Tobie zależy. Nie umiałbym żyć bez Ciebie. 
  Na chwilę wstrzymałam oddech, a jednak coś dla niego znaczę, nie jestem mu obojętna. Czułam dokładnie to co on, ja też nigdy nie chciałabym go stracić. Oni wkrótce tu przyjdą i mnie zabiora, a ja musze się zgodzić. Ale teraz niech ich szlak trafi. Chciałam być z Willem. To dziwne skoro jest moim wrogiem, a tak bardzo mi na nim zależy. Spojrzałam na niego, patrzył mi na usta. Chce by mnie pocałował. Jeszcze dzisiaj.
Podniósł rękę i delikatnie pogłaskał mnie po policzku. Nie opierałam się , bo tego chciałam. W końcu jego usta spoczęły na moich, w końcu mnie pocałował. Z początku nie wiedział czy go odepchnę czy może jednak mu pozwolę. Jednak odwzajemniłam pocałunek, zarzuciłam mu ręce na szyję, a jego palce zaplątały się w moje włosy. Pocałunek na początku był nieśmiały, teraz jednak ogarneło nas pożądanie. Jego usta były ciepłe jak na wampira i delikatne. Gdy odsunęliśmy się od siebie, ciężko dyszeliśmy ale byliśmy nadal blisko siebie. Nasze głowy były oparte o siebie. Z tej całej atmosfery wyrwało nas odkrząchnięcie. Oboje naraz odskoczylismy od siebie i spojrzeliśmy na człowieka, który był ubrany w strój bojowy, miał pas przypięty na biodrach a w nim różne noże i kołki drewniane , wysokie buty w których równiez była broń oraz w ręku trzymał pistolet i latarkę. Z nim były jeszcze dwie osoby ubrane tak samo. Oczywiście obydwoje domysleliśmy się kim są , to byli wojownicy i przyszli po mnie .
  Z początku tylko wpatrywali sie we mnie i Willa, w końcu ich wzrok skupił sie na mnie. Nie wiedziałam jak długo tu są, oby nie widzieli tego pocałunku inaczej pewnie po mnie. Odezwał się chłopak, który był najwyższy z całej trójki
-Domyślam się, że wiesz kim jesteśmy ? - głos miał niski i dość nieuprzejmy ton. Chwilę patrzyłam na niego ale jakoś udało mi sie odzyskać głos.
-Tak, oczywiście - odparłam podobnym głosem do jego. Dobra troche próbowałam.
-To wiesz że musisz iść z nami i nie próbuj uciekać jesteśmy szybsi niż ci się wydaje - jego wzrok skierował się teraz na Willa -Jestem Troy, A ty koleś już dawno nie powinno cię tu być.
Razem z Willem spojrzeliśmy na siebie i zrozumieliśmy że go nie wyczuł. Jakim cudem nie wiedzą, że jest wapirem. Wstałam razem z nim i chciałam się pożegnać jednak nagle jeden z nich wyjął nóż i zaczął pędzić w naszą stronę. Stanęłam przed Willem chcąc go uchronić i chłopak zaczął powoli się cofać.
-Skąd się wziął tutaj wampir ?! - krzyknął Troy. Niepewnym głosem zaczęłam mówić :
-Jest ze mną.
-Czy wiesz, że to jest karalne dziewczyno !
-Nie wiem o co ci chodzi, jest moim przyjacielem - próbowałam wytrzymać jego wzrok.
-Powiem ci coś - zaczął chodzić w kółko - Przyjaciel czy nie musi zginąć - Spojrzał jeszcze raz na mnie i ruszył na Willa. Ja nadal stałam jak słup i nie zamierzałam ustąpić, ale najlepsze w tym wszystkim było to że Will nawet nie próbował uciekać . Troy stanął mi przed twarzą:
-Odsuń się! - wykrzyczał mi w twarz - Albo tobie również stanie się krzywda, ale oczywiście nie taka wielka jak jemu! - Skoncetrowana nagle zrozumiałam że się nie boję i przypomniałam sobie kim jestem. Przecież jestem ich Wybraną i nie mogą mi nic zrobić. Ogarnęła mnie pewność siebie i bardzo odważnie stawiłam mu czoła.
-Chyba zapomniałeś kim jestem?! To ty się odsuń albo tobie stanie się krzywda! - krzyknęłam do Troya. Pobladł a jego dwaj towarzysze upadli na kolana. Nawet nie podnieśli głowy. Troy odunął się troszeczkę, a ja spojrzałam na Willa i wyszeptałam:
-Przepraszam nie wiem co sie stało, ale musisz uciekać bo ... 
-Amy spójrz na siebie - przerwał mi. 
Popatrzyłam na swój strój i zobaczyłam że się zmienił. Miałam na sobie strój wojownika z tymi broniami co oni. Zauważyłam że na mojej szyi wisi łańcuszek z jastrzębiem, który był piękny. Nagle zrozumiałam. Moje słowa i przyznanie że jestem jedną z nich obudziło we mnie wojowniczkę. Jestem teraz ich przywódcą. To dlatego stałam się inna, stałam się pewną siebie i odważną osobą bo takiej potrzebują ci ludzie. Podniosłam wzrok na Willa i nie czułam nienawiści do niego. Nadal mi na nim zależało, a mówił mi co innego.
-Ja już pójdę i mam nadzieje że zobaczymy się wkrótce - wyszeptał Will i zniknął. Odwróciłam się do tej trójki, która stała na bacznośc i bała się cokolwiek powiedzieć. 
-Idę z wami.
                                                                                               Wasza PSK

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Myśle, że czas coś zmienić.

 To chyba dobry czas by przyznać że jest się beznadziejną. Tak, tak wiele razy można coś mówić, ale jakoś nie przemawia to do człowieka. Myśle, że czas to zmienić!
To co sprawiało mi najwięcej radości i dzięki czemu tak naprawde wstawałam następnego dnia to było pisanie.
Od zawsze.
Dla kogoś innego taką motywacją może być muzyka, dla jeszcze innych taniec, a jeszcze inni powiedzą, że wstają bo muszą.
Tak naprawdę każdy wstaje bo musi, ale przecież nic nie odkryje kiedy leży się w łóżku, prawda?
Zastanawiam się czy tylko ja tak mam czy raczej wszyscy, myśle że spotka mnie coś niespodziewanego ale okazuje się że nic takiego nie nastapiło. I tak w kółko. Wstaję, chcę by coś się zdarzyło, ale nie ma nic. Najdziwiejsze jest to że nie ma nigdy rozczarowania czy smutku. Po prostu o tym nie myśle. Ale wierzę.

Kiedyś bym nie powiedziała, że mogę zrobić coś dla siebie od siebie. Nigdy też bym nie pomyślała, że mogę mieć swoje zdanie, nigdy też bym nie przypuszczała, że moje marzenia są realne.
Pamiętajcie:

               Nigdy nie pozwól mały rozumom przekonać Cię, że twoje marzenia są zbyt duże.

Każdy powinnien walczyc o swoje, nie chować się w cieniu innych ludzi. Udowonić, że to ty masz rację i wiesz na co Cię stać! Mam nadzieję, że troche podniosłam wasze ego :)
Ale tak na serio to nikt nigdy nie dojdzie do niczego jeśli nie bedzie o to walczył i wierzył że kiedyś może spełnić się wszystko co tylko sobie zapragnie.
Nadzieja umiera ostatnia.

W chwilach zwątpieniach nie liczy się, co dobre, a co złe. Liczy sie to co pozwala żyć dalej. 

Kolejny rok za nami. Nikt chyba nie zaprzeczy, że bardzo szybko zleciał. Nie wierze, że to już trzeci rok szkoły do której jeszcze niedawno pisałam jak bałam się iść. Pamiętam to jak dziś. Ale byłam twarda. Tak przynajmniej chciałam wyglądać, dziewczyna nie przejmująca się niczym, majaca gdzieś czy ktos ją polubi czy znienawidzi. Byłam wtedy pewna, że idę sama. Że zaczynam nowy rodział bez nikogo u boku. Pamiętam też jak dowiedziałam się, że jednak nie idę sama. Tyle przeżyć. Jakie wy macie doświadczenia? Możecie pisać w komentarzu jak minął wam ten rok.
Ogółem był to wspamniały rok, pełen osiemnastek i niezapomnianych wspomnien i mnóstwo przypałów których chce się czy nie pamiętać. Dużo łez, jeszcze więcej uśmiechów. Co tu by dużo mówić ten rok przyniósł mi duzo wrażeń i nie mogę sie doczekac co przyniesie kolejny. Oby moje życzenia w Sylwestra spełniły się (chociaż jedno).
Nie moge uwierzyc jak też wydoroślałam przez ten czas. Kiedy czytam to co pisałam wcześniej było widać że dziewczynka która założyła bloga nie jest już tą samą osobą co kiedyś. Myślę, że w jakiś sposób pewne wydarzenia i sprawy wpłynęły na mnie. Chociaż wydaje mi się że najwiecej zrobiło tu otoczenie. Kiedy tylko zaczełam chodzić do nowej szkoły czułam się inaczej. Teraz śmiało moge stwierdzić, że ucieczka z mojego miasta była najlepszą decyzją jaką podjęłam.

 Nie wymaże niczego z mojego życia. Każda rzecz, nawet najmniejsza, doprowadziła mnie do tego kim jestem teraz. Rzeczy piękne nauczyły mnie kochać życie. Rzeczy złe nauczyły mnie jak żyć. 

Skoro zbliżają się święta, życze Wam kochani by spełniły się wasze wszystkie marzenia. Byście dążyli do celu pomimo przeszkód! Byście kochali i żebyście wy byli kochani. Uśmiechu nawet w te najciemniejsze dni.By choinka nigdy nie zgasła i by znalazły się pod nią wymarzone prezenty <3 Wszystkim tym co nie wierzą w magię świat życzę by uwierzyli. I ostatnie co wam życzę to siły. Siły by przeżyć życie po swojemu. By mieć siłę chodzić z podniesiona głową! Pamiętajcie że nigdy nie jesteście sami. Dziękuje wam, że jesteście.



Dzisiaj nie zamieszczam ciągu dalszego opowiadania. Następnym razem! Całusy PSK.