środa, 1 czerwca 2016

Czas na powrót!

Kochani dzisiaj kolejna część mojego opowiadania ! Zachęcam do czytania, gdyż jak i to powiedziała przyjaciółka ''Myśle że kiedyś to wydasz'' Też mam taką nadzieję :)

                                                                                                           ***
Kiedy weszłam drzwi zamknęły się za mną i tym samym Wendy zniknęła mi z oczu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajduje. Widok jest oszałamiający, wszystko tutaj lśni i jest wykonane ze szkła. Nade mną wisi piękny kandelabr ,wydaje mi się że wykonany z diamentów. Kierowałam się wzdłuż korytarza. Nie był zbyt długi i ujrzałam kolejne pomieszczenie, w którym były trzy przejścia. Nie wiedziałam którym iść, więc wybrałam pierwsze, ale niestety okazało się zamknięte. Podeszłam do drzwi obok jednak na nich pojawił się napis "Wejdzie tylko wybrany". Instykt mi podpowiadał bym tam nie szła, jednak ciekawość wygrała. Gdy przekroczyłam próg drzwi nagle zniknęły a ja byłam w potrzasku. Nic nie widziałam, było bardzo ciemno. Kierowałam się na oślep i bardzo chciałam wyjść. Nagle ogarnęła mnie panika. Usiadłam na podłogę, podkuliłam nogi pod siebie i zamknęłam oczy. Wmawiałam sobie bym myślała o czymś przyjemnym i przypomniał mi się Will. Uświadomiłam sobie, że nie wiem gdzie on się znajduje, co robi i czy myśli o mnie. Początek historii Wendy była bardzo podobna do mojej i Willa tylko ja nie pozwolę go zabić ani siebie. Nie jestem pewna czy go kocham, ale na pewno nie jest mi obojętny. Jest kimś kto uświadomił mi kim jestem i dzięki komu wiem co tu robię, powinni być mu wdzięczni. Ani razu nie wspomniał o nich złym słowem. Może coś ukrywa przede mną ? Jak na razie nie będę miała okazji go o to spytać, bo nie wiem gdzie on jest. Zdałam sobie sprawę, że tęsknie za nim i chcę by tu był. Wtedy będę bezpieczna, tak sobie mówiłam. Ale jeśli stąd nie wyjde, już go nie spotkam. Wiem co musze zrobić, stawić temu czoła. Znajdę wyjście i dam radę. Zaczęłam się podnosić, gdy rozbłysło światło i przede mną stał wielki okrąg wykonany z szmaragdu, a w nim tak jakby woda, tylko że się nie wylewała. Podeszłam do tego bliżej lecz zaraz usłyszałam głos.
-Witaj Amy.
 Nie wiedziałam skąd bierze się ten głos, aż do chwili gdy moim oczom ukazała się kobieta z mojego snu za okręgiem i szła w moją stronę. Ja powoli wycofałam się do tyłu gdy ona przeszła przez "wodę". Stałyśmy teraz twarzą w twarz. Mogłam jej się dokładnie przyjrzeć i muszę przyznać była o wiele piękniejsza niż w moim śnie. Miała chyba dwu metrowe włosy koloru miedzianego, które ciągły się za nią. Ubrana była w szatę odkrywając jedną nogę i ramiona. Gdy tak ją obserwowałam nie zauważyłam, że pojawiły się miejsca do siedzenia. Usiadła pierwsza, ja nie miałam ochoty.
-Usiądź, lepiej się poczujesz - posłała mi bardzo ciepły uśmiech.
-Nie, dziękuje - głos mi drżał bo nadal nie wiedziałam kim ona jest .
-Wystarczy spytać .
  Nie wiem jak to możliwe, że czytała mi w myślach. Czyli to znaczy, że usłyszała moje myśli o Willu.
-Amy możesz mówić, nikt oprócz nas, nie słyszy i nic z tego pokoju nie wyjdzie na zewnątrz chyba, że tego chcesz.
-Raczej nie - odzyskałam w końcu głos. Usiadłam tak jak mi powiedziała.
-Tak więc, czekałam na Ciebie już dosyć długo
-Akurat na mnie ? - zdziwiłam się
-Tak - odpowiedziała - W końcu my kobiety wolimy trzymać się razem - uśmiechła się - Nazywam się Casandra i jestem Wyrocznią - prawie spadłam z krzesła.
-Ty jesteś Wyroczną? Myślałam że to będzie jakaś studzienka... - przerwałam widząc jak na mnie patrzy.
-Każdy inaczej sobie mnie wyobraża jednak nie jestem straszna Amy -spojrzała na mnie wymownie, wiedząc co sobie pomyślałam.
-Dobrze, chcę wiedziec co tu robię i dlaczego na początku mnie zamknęłaś?
-Spokojnie, od początku - wstała i machnęła ręką w kierunku okręgu i oczom ukazała nam się kobieta podobna do mnie - To była Erica, pierwsza dziewczyna, która została Wybrana i która zgineła z rąk naszych braci i sióstr - odwróciła się do mnie - Była mądra jednak nie na tyle by uchronić wampira przed śmiercią a tym bardziej siebie. Zaufała nie temu co trzeba, więc jej wampir został skazany na śmierć. Chcąc być z nim wyszła na środek i przyznała, że mu pomagała i jest w z mowie z wampirami - pokazał się nam kolejny obrazek, który przedstawiał jak ścinają jej głowe - Została ukarana jako pierwsza ponieważ zdrada naszej krwi jest gorsza niż sam wampir..
-Przepraszam, że ci przeszkodze, ale znam opowieść ponieważ Wendy mi ją skróciła i nie rozumiem co ja mam z nią wspólnego no oprócz tego, że obie jesteśmy kobietami - patrzyłam na nią i czekałam na odpowiedz. Obrazy zniknęły a ona powróciła na swoje miejsce.
-O to, że masz taki cel jak ona. Ty również poznałaś wampira.
-Willa proszę w to nie mieszać! - oburzyłam się - Jak sama wiesz to dzięki niemu się tu znalazłam .
-Musisz panować nad emocjami ponieważ jesteś silniejsza niż Erica i każdy w naszym mieście. Masz moc o której nawet Teressa nie ma pojęcia i tylko my dwie będziemy wiedzieć.
-Czyli dobrze rozumiem, że nie wszystko im mówisz ?
-Dobrze rozumiesz. Widzisz tylko ten kto poznał wampira będzie wiedzieć co oznacza poświęcenie. Oto twoje zadanie.
-Mam ocalić Willa ?
-Nie tylko jego, ale także wszystkie wampiry takie jak on .
-Inne wampiry?! - wstałam i zaczełam chodzić w ta i z powrotem - Co to znaczy?
-To znaczy, że twoim celem jest udowodnienie, że na świecie istnieja dwa typy wampirów.
-Dwa typy? Czym niby się różnią ?
-Jak myślisz ? - popatrzyła na mnie i chyba wie, że znam odpowiedz. Ona ma rację. Will. Przecież on jest inny, on mnie ocalił, a miał mnie zabić. Ma uczucia takie jak człowiek.
-Są jak ludzie - powiedziałam na głos.
-Dokładnie tacy jak my. Czują i kierują się własnym rozumem. Oni nie utracili człowieczeństwa jak większość. Ale ostatnio jest ich coraz więcej, a nawet ja nie dam rady przekonać naszych ludzi, że istnieją dobre wampiry. Nie zrozumieją tego. Tylko ty dasz radę ich przekonasz. Ty musisz im to udowodnić - wstała i podeszła do mnie - Amy twoje zadanie jest bardzo niebezpieczne, nie zawsze uda mi się Ciebie uchronić przed nimi. Musisz bardzo szybko rozwinąć swoje możliwości i niestety słuchaj Lucasa, on jest najlepszy w dziedzinie walki i jak na razie możesz mu ufać na tyle by prosić go o pomoc we wszystkim. Co do Willa, zobaczysz go jeszcze nie raz i obecnie jest bezpieczny. Nie martw się o niego - uśmiechnęła się do mnie - Teraz możesz już wracać, czekają na Ciebie.
 Odwróciła się i szła w stronę okręgu, do którego weszła. Potem jakgdyby się rozpłynęła, a ja ujrzałam wyjście. Popędziłam w jego strone i gdy otworzyłam drzwi byłam w pomieszczeniu, gdzie znajdował się kandelabr. Podeszłam bliżej szklanych wrot, które zaraz się otworzyły. Wendy czekała za mną na murku niedaleko Świątyni. Podbiegła do mnie i uśmięchnięta spytała
-I jak ci się podobało ?
-Było bardzo ekscytująco - odpowiedziałam jej tak by niczego nie podejrzewała - Chciałam Cię o coś spytać ?
-Ależ pytaj o co chcesz, a w tym czasie pokaże Ci nasz pokój.
-Czy my możemy stąd wychodzić, no wiesz na zewnątrz ? - widziałam jak jej mina się zmienia. Na początku chyba nie chciała mi mówić, ale zmieniła zdanie.
-Nie możemy bez przynajmniej dwóch osób, nawet jeśli chcesz po prostu wyjść i poczuć się na chwilę normalnym człowiekiem - mówiła to tak jakby tęskniła za byciem normalną.
-Najwidocznej lubiłaś być człowiekiem
-Kochałam swoje życie, lecz moja rodzina zadecydowała, że powinnam ich chronić tak jak chronił nas dziadek. Mój tata nie był wojownikiem i mama tez nie, dopiero mój dziadek nim był. Więc skoro mogłam pomóc to pomagam.
-A twoja rodzina mieszka tutaj z Tobą ?
-Tak, ale troche dalej, ponieważ wojownicy nie lubią za bardzo miastowych ludzi.
-Z pewnością jest tu tajne przejście, kórym można się pokierować na zewnątrz - powiedziałam jej chociaż mogła to źle odebrać. Nie uznała tego za dziwną odpowiedz.
-Tak jest i jeśli zasłużysz pokaże ci je - uśmiechnęła się do mnie i zaprowadziła do pokoju, który znajdował się w budynku do ćwiczeń.
 Szłyśmy po schodach na trzecie piętro, potem skręciłyśmy w lewo. Po drodzę spotkaliśmy Lucasa. Oczywiście nie obyło się bez komentarza.
-No proszę, proszę poznałaś naszą nową Wybraną Wendy.
-Tak Lucas i troche nam się spieszy - usmiechła się do niego chamsko i przeszłyśmy koło niego bez słowa jednak on musiał wtracić swoje trzy grosze.
-Hej Amy, jak bedziesz chciała wreszcie poćwiczyć mieszkam na czwartym piętrze w pokoju 5b. Możesz przyjść o każdej porze - poruszył brwiami,a ja nie mogłam tak tego zostawić, zwolniłam i odpowiedziałam na ten jego głupi komentarz:
-Możesz pomarzyć, że kiedykolwiek przyjdę do Ciebie o pomoc. Jednak nie ukrywam, muszę zacząć ćwiczyć bo to jest bardzo ważne dla mnie. Więc albo ty dostosujesz się do mnie i będziesz miał ten zaszczyt mnie uczyć albo idź w cholere!
 Stał jak wryty na końcu korytarza, po chwili zdecydował się podejść, stanął przede mną i opowiedział
-Zgoda - wyciągnął ręke, a ja ją uściskałam - Jednak nie licz na to, że będę dawał ci ulgę tylko dlatego, że jesteś dziewczyną.
-Na to nawet nie liczę.
 Odwróciłam się i poszłam z Wendy do naszego pokoju. Chwilę szłyśmy w milczeniu kiedy ona wypaliła
-Te przejście znajduje się na lewo od głownego wejścia, tam znajdziesz szczelinę ukrytą za winoroślą.
-A niby czym zasłużyłam sobie by wiedzieć gdzie ono się znajduje?
-Tym, że potrafisz udowodnić swoją rację Lucasowi
-Przecież to nie jest takie trudne, wystarczy chcieć, a on najwidoczniej ma problemy ze sobą - udało mi się rozśmieszyć Wendy przez co i ja poczułam się lepiej.
 Weszłyśmy do pokoju 32g i moim oczom ukazało się pomieszczenie podobne do tych w hotelach 5-gwiazdkowych. Nie przypuszczała bym, że w tak starym budynku znajdują się tak piękne pokoje. Nasz był niebieski w stylu Vintage, wszystko takie lśniące. Wendy zajęła łóżko na przeciwko drzwi, więc wolne było na przeciwko drzwi balkonowych. Podobnie jak u mnie w pokoju, przynajmniej jedna rzecz się nie zmieniła. Miałyśmy pełen zestaw potrzebny w każdym mieszkaniu i osobne łazienki, jedna moja po prawej tak jak wszystko co znajdowało się po prawej stronie, a Wendy łazienka była po lewej tak jak jej cześć pokoju. Przeszłam się po pokoju i podziwiałam każdy szczegół. Łóżko nawet posiadało baldachim. Zapierało dech w piersiach.
-To się nazywa miec styl - powiedziała Wendy do mnie - wszystkie pokoje wyglądają tak samo tylko mają inne kolory ścian. Ale przyznam szczerze nie tego się spodziewałam gdy ja tu weszłam pierwszy raz, więc jesteś zaskoczona tak jak ja dwa lata temu.
-Dwa lata ? Mieszkasz sama dwa lata ?- to znaczy, że Wendy jest starsza ode mnie.
-Dokładnie to rok i jedenaście miesięcy, ponieważ moja wspólokatorka zmarła na naszej pierwszej akcji, która odbyła się po miesiącu treningu. Myśleliśmy, że to będzie tylko zabawa, że dają nam chwilę rozrywki jednak okazało się inaczej. Wampiry były prawdziwe i rzuciły się na Izzy od razu. Była łatwym celem gdyż nie radziła sobie na treningu. To ich wina, że nie żyje - zauważyłam w jej oczach łzy, musiała być bardzo ważna w jej życiu.
-Bardzo ci współczuje, był to ktoś Tobie bliski?
-Nawet nie wiesz jak bardzo - otarła łzę spływającą po jej policzku.
  Podeszła do swojego łóżka i zaczeła szykowac sobie posłanie do spania. Ja, nie chcąc więcej jej pytać także zabrałam się za szykowanie łóżka. Wendy poszła do łazienki, a ja ubrana nadal w strój wojownika, ubrałam na to szlafrok tak by nie widziała, że w ogóle nie zamierzam iść spać. Muszę się stad wydostać jeszcze dzisiaj. Nie moge czekać do jutra bo z pewnością mi to się nie uda, skoro będe musiała ćwiczyc, pewnie zmęczona bede to mało powiedziane. Czyli dzisiaj!
    Położyłam się do łóżka w szlafroku i udawałam że zasypiam. Słyszałam jak Wendy kładzie się do swojego łóżka i wsłuchuje się w jej oddech. Nauczyłam się tego z filmu, należy słuchać oddechu i czekać aż będzie miarowy. Po może dwudziestu minutach Wendy w końcu zasnęła, więc ja wstałam tak cicho jak tylko mogłam. Zdjęłam z siebie szlafrok i wyszłam za drzwi. Teraz na sam dół. Wszyscy już o tej porze spali, całe miasto również. Tak jakby była tutaj godzina policyjna, tylko że u nas to jest 22 a tutaj ledwo zaszło słońce i nie słychać żadnych hałasów. Szłam ścieżką, którą mnie prowadzili do sali ćwiczeń. Stanęłam przed głównym wejściem, odwróciłam się jeszcze sprawdzić czy nikt za mna nie szedł. Wpatrywałam się w głuchą ciemność. Nikt chyba nie podejrzewa, że ktokolwiek może łamać tutaj reguły. Niestety jestem inna, także mnie ich zasady nie dotyczą. Skręciłam w lewo tak jak mi kazała Wendy i szłam powoli by nie przegapić wyjścia. Trzymałam się blisko muru tak by je wyczuć. Wreszcie je znalazłam, tylko że Wendy nie wspomiała jak bardzo trzeba być chudym. Te przejście jest dla niej, nie dla mnie. Ale przecież się teraz nie poddam. Bardzo mocno wsciągłam brzuch i wstrzymałam oddech. Weszłam w szczelinę i okazało się że to sprytna imitacja szczeliny która jest wąska. Ktoś specjalnie zawiesił mnóstwo materiału by wyglądało to jak przejście nie do przejścia. Uśmiechnełam się do siebie, bo jak łatwo można się nabrać na takie rzeczy. Poczułam na swojej twarzy powiew wiatru. Nareszcie mi się udało. Zobaczyłam las, którym szłam i nagle mi się przypomniało. Moi rodzice. Mama pewnie odchodzi od zmysłów. Nie wiedzą gdzie jestem, co robię. Nic nie wiedzą. Tylko Will coś wspominał, że wszystko oni załatwią. Ale jak ? Jak chcą przekonać moich rodziców, że już nie wrócę. Nie pozwolę by moim rodzicom stała się krzywda i o mnie zapomnieli. Muszę wiedzieć co robią, więc szłam w stronę miasta tak by mnie nikt nie widział. Wyciągłam latarkę, którą miałam przypiętą do paska z boku i świeciłam sobie nią drogę. Odwracałam się co jakiś czas by sprawdzić czy ktoś za mną nie idzie. Kiedyś bałabym się lasów nocą, ale teraz czuję tylko obawę. Usłyszałam jak ktoś nadepnął na gałąź, a z pewnością to nie byłam ja. Wyciągłam kołek, którym nie mam pojęcia jak się posługiwać, ale to było pierwsze co miałam najbliżej pod ręką. Świeciłam latarką w jedną i drugą stronę sprawdzić, kto to był. Ale nic potem więcej nie usłyszałam. Więc powoli zaczęłam znowu iść w kierunku miasta. Cofałam się tyłem, gdy nagle poczułam za sobą kogoś. Prosiłam by to było drzewo jednak czułam że to coś się rusza. Szybko odsunęłam się i wycelowałam w niego. Poświeciłam latarką na jego twarz. Myślałam, że popłaczę się ze szczęścia. To był Will.
                                                                                                                          Wasza PSK !

wtorek, 24 maja 2016

Czy to się dzieje naprawdę? + Konkurs

 Nie mogę uwierzyć, że ludzie to czytają. Zauważyłam, że liczba wyświetleń wzrasta kiedy dodaje moją opowieść. Zawsze wtedy mam uśmiech od ucha do ucha bo ktoś motywuje mnie bym pisała dalej. Przyjaciele już dawno zapomnieli, że coś pisze, więc się nie narzucam. Chodź miło usłyszeć jakieś zdanie na ten temat. Bo jak wiecie dobra krytyka nie jest zła. A potrzebuje kogoś kto mi powie czy coś by zmienił. Staram się najlepiej jak mogę, ale czasem to nie wystarcza.
Niedawno wpadłam na konkurs, w którym główną nagrodą jest wydanie własnej książki. Szkoda tylko, że to było do końca poprzedniego roku bo gdybym zobaczyła to w wakacje jestem pewna że spięłabym dupę i napisała to do końca. Teraz nie wierze aż tak w swoje możliwości. Potrzebuję czegoś, co miałam na początku ale gdzieś mi to umknęło. Czegoś że jak siadałam do laptopa od razu wiedziałam co napisać. A teraz zastanawiam się, myślę czy jest idealnie czy jednak trzeba coś poprawić. Po prostu brakuje mi słów. Prawie nigdy mi się to nie zdarzało przynajmniej w świecie nierealnym bo można nazwać internet światem nierealnym?
Myślę, że czas może otworzy mi znowu oczy i moją wyobraźnie i stworze coś pięknego do czego dążę! Dzisiaj kolejny rozdział, miłej lektury.


                   Rozdział 3

   Szłam wąską dróżką, razem z tą trójką do ich wielkiego Imperium. Tak to przynajmniej nazywali. Wyprowadzili mnie w las, szliśmy piętnaście minut i weszliśmy do ciemnej jaskini. Tam po drugiej stronie znajdował się wodospad. Był piękny i ogromny. Musieliśmy przejść pod wodospadem.  Było kolejne przejście. Była tam grota. Niestety zamknięta i wtedy zobaczyłam jak Troy wyciąga kluczyk bardzo mały i wkłada do otworu w ścianie. Przekręcił kilka razy w lewo i raz w prawo. Wielka ściana odsunęła się i naszym oczom ukazało się miasto. 
   Piękne miasto, gdzie żyli wszyscy tacy jak my. Grota zamknęła się od razu jak weszliśmy. Czułam tutaj spokój i harmonię. Widziałam po twarzach ludzi, że im żyło się tutaj bardzo dobrze. Szliśmy chodnikiem z marmuru, który prowadził do masywnej świątyni, a obok było coś co przypominało budynek szkolny. Prowadzili mnie właśnie tam, gdyż skręciliśmy w prawo a na wprost nas była świątynia. Co tu ukrywać była przepiękna. Wysoka pewnie na kilkanaście metrów. Wykonana ze szkła i luster. Na samej górze był znak chyba wojowników. Wydaje mi się, że to był jastrząb podobny co wisiorek na mojej szyi, ale nie byłam taka pewna. 
   Troy odkąd Will odszedł, stał się milszy i przeprosił za swoje zachowanie. Było to dziwne, ale w końcu musiałam mieć jakąś nić porozumienia z nimi. Weszliśmy do "szkolnego budynku" który jak się okazał salą ćwiczeń. Byli tutaj wszyscy młodzi wojownicy uczeni przez swoich starszych kolegów i nauczycieli. Ja szłam do pomieszczenia, gdzie było napisane 'Dowódca', więc zapewnię chcieli mnie zameldować. Weszłam tam tylko z Troyem i zobaczyłam mojemu zdziwieniu kobietę. Ubrana w strój wojownika, szczupła, dość wysoka ,lekko siwa i chyba dobrze znana. Za nią było wiele medali za zabicie największej liczby wampirów. I była cenionym nauczycielem sztuki walki. 
-Wróciliśmy z wyprawy i przyprowadziliśmy ją. Przyszła dobrowolnie lecz były pewne komplikacje - powiedział jej Troy.
-Dobrze, że ona tu jest to najważniejsze. Przynajmniej teraz - odezwała się starsza pani i spojrzała na mnie - Ty to pewnie Amy czy tak ?
-Tak proszę Pani - odpowiedziałam jej pewnym głosem.
-Pewnie wiesz po co i dlaczego tutaj jesteś ?
-Ależ oczywiście.
-Jestem Teressa Rikardio i jestem tutaj szefem. Przydzielam uczniom odpowiednich nauczycieli. Tobie też już wybrałam, więc chodź ze mną - spojrzała teraz na Troya - Dziękuje możesz już spocząć, macie wolne dobra robota. 
Troy uśmiechnął się od ucha do ucha, zadowolony. Razem ze swoimi kolegami nagle zachowywali się normalnie. Jakby im odebrano ten ciężar. Teressa szła przez salę, każdy uśmiechał się i witał. Ona uprzejmie odpowiadała. Widać była tutaj bardzo ceniona.
   Podeszła do chłopaka, który był wyższy ode mnie i wyglądał podobnie jak Brad tylko oczy miał ładniejszego koloru. Jego były intensywnie zielone. Dobrze zbudowany, blondyn i najgorsze pewnie jest to że to mój nauczyciel.
-Amy przywitaj się to jest Lucas. Twój nauczyciel - spojrzałam na niego, zmierzyłam go wzrokiem, ale za nim udało mi się cokolwiek powiedzieć on mnie wyprzedził.
-Miło mi cię poznać, jednak myślałem, że będziesz trochę ładniejsza - uśmiechnął się szarmancko, a ja miałam ochotę mu dać w pysk. W końcu odzyskałam język by mu odpowiedzieć na jego uwagę.
-Wiesz ja w ogóle nie sądziłam że dostanę dziecko za nauczyciela. Cóż chyba jednak się pomyliłam - uśmiechnęłam się teraz ja i zwróciłam twarzą do Pani Teressy. Ale widziałam jego minę kiedy mu to powiedziałam. Tę rundę wygrałam. 
-Dobrze, zostawię was samych naucz ją podstaw, tak by je opanowała. Teorią zajmę się sama - zwróciła się do mnie - Lucas potem ci pokaże, gdzie będziesz miała pokój. Czuj się jak u siebie i proszę uważaj na swoje emocje. Pamiętaj, że jesteś Wybraną i masz ogromna moc - oddalała się a ja zostałam sam na sam z tym dupkiem. Myślałam że gorzej byc nie może, okazało się że jednak może.
 Odwróciłam się do niego i staliśmy chwilkę w milczeniu, jednak to nie trwało długo.
-Więc, żeby było jasne mała, ja jestem tu po to by cię czegokolwiek nauczyć. Jestem twoim nauczycielem i musisz niestety mnie słuchać, a to oznacza, że jeśli jeszcze raz coś podobnego powiesz, nie bedzie miło. - spojrzał na mnie mniej groźnie niż myślałam. Popatrzyłam w skupieniu na niego i w końcu mu odpowiedziałam
-Tak sie składa, że mam to wszystko w dupie. Ledwo stałeś się dorosły i uważasz się za mistrza czy coś w tym stylu? To koleś wyluzuj bo zachowujesz się gorzej niż mój ojciec i ogólnie to nie musze sie ciebie słuchać. Ty jesteś moim najmniejszym problemem - właśnie szłam do wyjścia gdy się odwróciłam i dodałam - A tak przy okazji nie jestem żadna mała. Jak już to Amy, ale dla Ciebie dobrze będzie jak się do mnie nie bedziesz odzywać - spiorunowałam go spojrzeniem i odeszłam po chwili gdy zaniemówił. Szłam przez salę uśmiechnięta bo jeszcze nigdy nie wypowiedziałam tylu słów jednocześnie i to jeszcze do, trzeba to niestety przyznać, przystojnego chłopaka. Byłam z siebie zadowolona i ta zmiana jednak dobrze mi zrobiła. Odwaga jest lepsza niż  skrywanie się za innymi. No, ale cóż głupota mi została. Nie spytałam się jemu gdzie znajduje się mój pokój, a wątpię by ktokolwiek wiedział gdzie on jest. Chociaż co komu szkodzi spróbować ?
 Zatrzymałam pierwsza lepszą dziewczynę, rudowłosą, która była piękna i raczej tego samego wzrostu co ja i miała śliczne niebiesko-zielone oczy. Ubrana w strój wojownika i uczesana w kucyk. Przy niej wyglądałam jak dziecko w tym stroju.
-Przepraszam jestem tu nowa i się zgubiłam. Może wiesz gdzie znajduje się mój pokój, mam na imię Amy Gregov i miałam tutaj ... - chciałam jej wszystko wytłumaczyć jednak nic nie musiałam, wpadła mi w słowo.
-Ah , to ty jesteś Amy ! - uśmiechła się od ucha do ucha i mnie przytuliła - Witaj, jestem Wendy Jack i jesteśmy współlokatorkami, wreszcie nie będę sama w pokoju. I jeśli chcesz, za nim tam dotrzemy moge cię oprowadzić trochę po budynku, chociaż powinnaś teraz trenować z Lucasem - zrobiła taką minę jakby wiedziała co zaszło. 
 Trochę mnie zatkało, że akurat zatrzymałam swoją współlokatorkę. Jednak ucieszyłam się że zaproponowała zwiedzanie bo bardzo chciałam wejść do Świątyni. Zostało mi tylko wytłumaczenie się, dlaczego jestem tutaj a nie tam.
-Cóż wydaje mi się, że jednak wiesz dlaczego nie ćwiczę - posłałam jej szczery uśmiech. Odwzajemniła i dodała
-Niestety każdy tak kończy pierwszego dnia z Lucasem, a poza tym byliśmy w tej samej klasie i teraz jesteśmy oboje nauczycielami. Od zawsze taki jest jeśli chcesz wiedzieć, więc nie bierz jego uwag za bardzo do siebie. Chce byc groźny lecz mu to nie wychodzi - zaśmiała się lekko, a ja razem z nią.
-Dobra faktycznie się z nim pokłóciłam, bo mu trochę pocisłam - nie chciałam tego mówić jednak słowa same wyleciały mi z ust.
-No co ty !? Tego jeszcze tutaj nie było. Pewnie się zdenerwował, a co takiego mu powiedziałaś ?
 Skróciłam Wendy opowieść jak poniżyłam Lucasa na oczach panny Teressy i szłyśmy w stronę wyjścia z budynku ćwiczeń. Śmiała się aż do łez gdy usłyszała, że nazwałam go dzieckiem i zaczęła oprowadzać po mieście. Było tutaj tak piękne. Mówiła, że pochodzą z Francji, tam było podobno najwięcej wampirów i najwięcej wojowników. Potem osiedlili się w Stanach Zjednoczonych. Aż w końcu na całym świecie. Żyją spokojnie i w dostatku. Mają wspaniałe życie, bo nie wszyscy są tutaj wojownikami, inni po prostu wyszli za takich i żyją razem z nimi tutaj schowani. Wszystko jest takie czyste i zdrowe. Szanują zieleń, kwiaty i pielęgnują ogrody jak je posiadają. Nic tutaj nie przypomina Nowego Jorku. Wszystko tutaj żyje nawet natura i to tak jakby oni się z nią komunikowali. Kierowaliśmy się ku Światyni którą chciałam zwiedzić od środka. 
-Możemy wejść ? - spytałam modląc się by odpowiedziała "tak"
-Wyjade mi się, że możemy tylko nie wiem czy ty zostaniesz wproszona - popatrzyła na mnie w przepraszający sposób.
-Jak to wproszona ?
-Bo widzisz, ta Świątynia ma własny rozum i w środku jest wyrocznia, która tak jakby kieruje wszystkim, to stąd wiemy kiedy i kto miał zostać Wybraną. Chociaż tak na marginesie mówiąc nikt nie spodziewał się, ze to bedzie dziewczyna, ponieważ taki przypadek miał miejsce tylko raz, ale dziewczyna wolała umrzeć za ukochanego niż być jedną z nich. A wracając do Swiatyni to ...
-Czekaj, czekaj - przerwałam jej - Co to znaczy, że Wybraną była tylko jedna kobieta ? Czyli ja jestem druga? Dlaczego?
-Tak ty jesteś druga i jak zapewnie wiesz - przystanęłyśmy na chwilę - My zabijamy wampiry, faceci są silniejsi, szybsi i ogólnie nie kierują się instyktem. Kobieta zaś ... no ogólnie nie trzyma się wszystkich reguł a tym bardziej Wybrana - spojrzała w górę na niebo - Tamta kobieta, przed Tobą zginęła, ponieważ chciała ochronić wampira. Zakochała się w nim i twierdziła, że on jest inny. Nie miała czujnika, który uruchamia się gdy widzisz wampira, szczególnie wtedy gdy go polubisz. Tak więc wstawiła się za nim na procesie i wszystko powiedziała. Jej ostatnimi słowami podobno było " zawsze będe go kochać ". On po wszystkim, gdy widział jak ją zabili, powiedział że jesteśmy bez uczuć i chce umrzeć jak najszybciej ponieważ nawet nie dali mu się z nią pożegnać i powiedziec jak bardzo ją kocha. Nie wiem czy wierzyć w tą historię. Wampiry nie mają uczuć a ten nawet płakał. Potem nic takiego nie miało miejsca, ponieważ cały czas Wybranymi byli faceci, ale ginęli w pierwszych swoich walkach. Oto cała opowieść.
 Nie wiedziałam co o tym myśleć. Powiedzieć jej, że ja poznałam wampira i że jest moim przyjacielem, a nawet kimś więcej? Możliwe, że może mnie wydać i sama zginę, a tego jeszcze nie chce. Wiec jak na razie nic jej nie powiem. Gdy nabiore co do niej zaufania, zadecyduje.
-Powiem szczerze, że piękna historia - spojrzałam również w niebo i przypomniał mi się jastrząb - To na kopule Świątyni to jastrząb taki jak tu ? - pokazałam jej ten wisiorek - Co to znaczy?
-Mogłaś od razu mówić, że go masz - rozradowana popchała mnie do wejścia budynku - To nasz znak, święty znak. Jastrząb jest wolny i silny tak jak my . Jest też piekny i wyraża spokój, który musi gościć w każdym z nas, a skoro ty masz wisiorek to oznacza tylko jedno - popatrzyła na mnie - Masz bardzo ważny cel i nie zważaj na przeszkody. Dąż do jego spełnienia. Wewnątrz dasz sobie rade sama, poczekam tu.
-Nie wchodzisz ze mną ? - nagle się przeraziłam. 
-Dzisiaj niestety już byłam i więcej nie mogę. Gwarantuje ci ,tam jest najbezpieczniej w całym mieście - kiwłam jej głową i przeszłam przez wielkie szklane drzwi prosto do wnętrza ich świętego miejsca. To co tam ujrzałam, było czymś czego się nie spodziewałam.


                                                                                                                         
Uwaga, uwaga!
Trwa konkurs w którym możecie wygrać ksiażkę "zanim się pojawiłeś" <3
 link zamieszczam tutaj: http://ksiazkimoni.blogspot.com/2016/05/konkurs-zanim-sie-pojawies-jojo-moyes.html
 Zachęcam do udziału ! Może kto wie? To ty będziesz szczęściarzem !

                                                                                                                          Wasza PSK <3