niedziela, 17 maja 2015

Niech każdy pamięta..

"Tylko nieliczni umieją kochać"

Cytat, który jest obok pochodzi z mojej ukochanej książki gdzie miłość ma dla mnie sens. Chciałabym by i mnie tak rodzice kochali jak kochali Americę. Tytuł książki to "Jedyna" autorki Kiery Cass. Jest to trzeci tom cyklu Rywalki. Polecam gorąco bo jest warta przeczytania bo udowadnia, że miłość jest również siłą.
Tak jak obiecałam, zamierzam dodawać rodziały mojego opowiadania. Wiem, że się spodobało i czekam na dalsze opinie z waszej strony. Nie bójcie się mnie krytykować bo nie jestem wielką pisarka by było naprawdę genialnie. Życzę miłej lektury i siły na nadciągający kolejny tydzień szkoły.

                                     Rozdział 1

Kolejny dzień do przeżycia, nie mam ochoty iść znowu do szkoły i widzieć te same twarze, tych samych ludzi. Na dodatek znowu zaspałam, na szczeście moja mama była w domu to mnie podwiozła. Tamara czekała jak zawsze na mnie przed szkołą i chodź nie byłyśmy blisko, warto było przychodzić do szkoły chodźby, dlatego żeby zobaczyć jej uśmiech poprawiający dzień.
  Widziałam jej minę typu "znowu zaspałaś ?! ". Wiem, że powinnam nad tym pracować, ale to już nie moja wina. Cierpie na bezsenność, więc dość późno kłade się spać. Zanim wybiegłam z samochodu spojrzałam na mamę. Była taka piękna. Ciekawe czy jak dorosnę to będę ja przypominać.
-Dlaczego nie idziesz? - spytałam mnie mama troskliwym głosem.
-Mam dziwne przeczucia co do dzisiejszego dnia.
-Jestem pewna, że to bedzie wspaniały dzień kochanie i nie martw się zbyt dużo. Według mnie denerwujesz się spotkania z przyjaciółmi bo ostatnio widzieliście się w szpitalu - powiedziała - Głowa do góry, pamiętaj co Ci zawsze mówię.
-Tak wiem. Bądź silna - powtórzyłam jej głosem.
-Dokładnie - ucałowała mnie w czoło - Kocham Cię Amy.
-Ja Ciebie również mamo.
  Popędziłam w stronę Tamary. Uściskałam ją na przywitanie i bez słowa popędziłysmy do klasy na matmę. Oczywiście nauczyciel nie był zdziwiony naszym widokiem, więc usiadłyśmy w ławce obok Brada i Chelse, z którymi siedziałyśmy. Gdy tylko nauczycielka zaczęła lekcje, Chelse od razu przystąpiła do skrócenia najnowszysch plotek w szkole.
-Słyszałyście największą sensacje?! - spytała nas, a my zapewnie miałyśmy zdziwione miny wićc ciągnęła - Mogłam przypuszczać, że wy nic nie wiedziecie. Otóż w naszej szkole pojawił się nowy chłopak. Każda się za nim ogląda, jest przystojny i świetnie zbudowany, ale chyba nie szuka dziewczyny. Jednak jeśli pozwolicie rezerwuje go sobie.
-Hej Chelse przecież mówiłaś, że on nie szuka dziewczyny ? - przypomniała jej Tamara.
-No to prawda, ale szanse jakieś są no nie ? - uśmiechła się do nas. Ja nic nie skomentowałam. Nie obchodziło mnie to, miałam świetnego chłopaka, więc nie oglądałam się za innymi.
  W szkole dzień się bardzo wydłużał a dziewczyny ciągle gadały albo o balu, który ma się odbyć już niebawem albo o nowym chłopaku. Tama widziała go jak była w łazience. I tak ona i Chelse chcą nowego upolować . Myślałam, że chociaż ona będzie mądrzejsza.
 Tamara i Chelse na przerwie obiadowej kłóciły się o to, która lepiej się prezentuje by zostać królową balu, a ja się im tak przysłuchwiałam. Brad mnie ładnie poprosił bym z nim poszła. Nie mogłam mu tego zrobić, więc się zgodziłam. Nie jestem za bardzo towarzyską osobą, wolę czytać książki, pograć sobie na gitarze. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie pisk Chelse, która rzuciła się na mnie by pokazać mi nowego, ponieważ tylko ja go nie widziałam. Zawsze pada na mnie .
-Amy, spójrz to jest on! Czyż nie jest boski? - powiedziała jak zawsze podekscytowana Chelse. Zrobiłam to o co mnie prosiła i spojrzałam na nowego.
 Był tyłem do mnie, lecz po postawie mogłam stwierdzić, że jest wyższy ode mnie o głowe i z pewnością umięśniony. Miał na sobie ciemne, zwężone spodnie, pewnie t-shirt, gdyż miał na sobie jasną bluzę. Włosy miał ciemne, lekko kręcone i co najważniejsze już to wiedziałam od początku, nie był w moim typie. Popatrzyłam z powrotem na Chelse i Tamarę, które oczywiście czekały na moją reakcję.
-No wygląda nieźle. Tylko, że mnie laczki nie interesują. Powodzenia wam- uśmiechłam się do nich.
-Wiem to przecież od początku, że jest niezły. Szkoda że nie widziałaś jego twarzy - oparła głowę o ręke i wpatrywała się w niego. My z Tamarą chichotałyśmy na widok rozmarzonej Chelse. Ja postanowiłam pójść jeszcze do łazienki, więc odeszłam umówiona, że spotkamy się pod salą. Gdy szłam obok stolika, gdzie widziałam nowego już go nie było. W łazience umyłam ręcę i poprawiłam włosy, nie zajęło mi to długo, ale akurat gdy wychodziłam z łazienki zadzwonił dzwonek na lekcje. Takie miałam szczęście, że jeszcze nie dotarłam do szafki wziąźć książek, więc biegłam. Szybko wyciągłam książki od historii i pędziłam w strone klasy. Przy zakręcie jeszcze wpadłam na nowego. Oczywiście upadłam na tyłek, wszystkie książki porozrzucane. Tym razem zobaczyłam jego twarz, miał błękitne oczy i kwadratową linię rzuchwy. Pomógł mi wstac i pozbierać książki.
-Dziękuje- wydukałam z siebie- Przepraszam, że tak na ciebie wpadłam, ale spiesze się na zajęcia.
-Nic się nie stało, też powinieniem patrzeć jak chodzę - spojrzał na mnie swoimi oczami, które nie ukrywam spodobały mi się i nie mam zielonego pojęcia czemu. - Jestem William, dla przyjaciół Will. - wyjciągnął ręke, gdy się przedstawił.
-Jestem Amy - podałam mu dłoń, a on się uśmiechnął. Gdy się uśmiecha ma dołeczki w policzkach. - Yy.. Spiesze się, także jeszcze raz dziękuje. - popędziłam w strone klasy, ale czułam jego wzrok na mnie. Podążał aż do końca korytarza. Weszłam do sali, gdzie już rozpoczęła się lekcja historii. Pani O'conel spojrzała na mnie, lecz nic nie powiedziała tylko kontynuowała swoją wypowiedź. Usiadłam koło Tamary, która od razu spytała mnie gdzie byłam .
-Nie uwierzysz, ale wpadłam na Willa. - widziałam, że Chelse próbuje powstrzymać się od komentarza - To wszystko wyszło przez przypadek, biegłam tutaj i na niego wpadłam. Nic takiego.
-Jakiego Willa?- odpowiedziała z tyłu zazdrosna Chelse
-Twój nowy chłopak ma tak na imię.
-Will, seksowne imię. Dzięki Amy  - powiedziała zadowolona Chelse.
   Reszta dnia minęła mi bez żadnych dziwnych wypadków.  Może prócz tego, że Will się na mnie gapił. Nie żeby coś mnie to obchodziło, ale w jego spojrzeniu było coś niezwykłego.
 Po ostatniej lekcji, tak jak zawsze, pożegnałam się z Tamarą i Bradem i popędziłam do swojej ulubionej kawiarni na 30 Prince St. Tam moge sobie spokojnie posiedzieć, pomyśleć. Zamówiłam kawę, wyciągłam swojego laptopa i przystąpiłam do pisania referatu z angielskiego, który Pani Jones zadała nam w zeszłym tygoniu. Jednak moje myśli od pewnego czasu zawracają sobie głowę Willem. Nie rozumiem o co dzisiaj mu chodziło, zastanawiam się dlaczego tak na mnie patrzył. Wydaje mi się, że go kojarze, ale niemożliwe to, ponieważ ja zawsze pamiętam wszystkie osoby. W jego spojrzeniu było coś takiego jakby on mnie znał i coś wiedział. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie mail od Tamary, czy przyjdę z nią napisać ten referat. Cóż musze przyznać, że była lepsza ode mnie w pisaniu, więc odpisałam jej,  że będę za godzinę. Dopiłam kawę, spakowałam się, zapłaciłam i poszłam wstąpić do domu odłożyć torbę. Moich rodziców oczywiście o tej porze jeszcze nie było w domu, więc szybko zjadłam obiad, który mama mi zostawiła i wyszłam do Tamy. Spędziłam u niej 3 godziny, pisząc ten przeklęty referat, nie zamieniłyśmy słowa na temat Willa czy balu, na moje szczęście. Nie chciałam wysłuchiwać Tamary jak marudzi, którą sukienkę wybrać lub czy Will zaprosi, którąś z nich. Według mnie Tamara była niczego sobie , wyższa ode mnie o jakieś 20 cm, blondynka z długimi włosami i zielonymi oczami. Była bardzo szczupła, kiedyś chorowała na anoreksję, lecz to już za nią i teraz je jak świnia nic przy tym nie tyjąc. Zmęczona tym siedzeniem na dupie u niej, postanowiłam iść skrótem do domu, czyli przez park, za którym nie za bardzo przepadałam.
  Gdy szłam, poczułam jakby ktoś mnie śledził jednak nikogo nie widziałam za sobą. Chyba mi się zdawało. Ale potem usłyszałam kroki tuż za mną, nie odwracając się, przyspieszyłam. Usłyszałam, że ten ktoś też przyspieszył. Powoli zaczynałam się bać, więc pobiegłam. Odwróciłam się spojrzeć czy ten ktoś również biegnie, ale nikogo nie zauważyłam, za to pech chciał, że znowu na kogoś wpadłam. Oczywiście to znowu był Will. Byłam tak przestraszona, że w jednej chwili wystarszyłam się nawet jego. Szybko jednak się uspokoiłam, a on pomógł mi wstać, gdyż ponownie upadłam na tyłek. Uśmiech miał jak zawsze piękny i uwodzicielski, podobny do tego na korytarzu. Sama nie wiem dlaczego zwróciłam na to uwagę, przecież mam już chłopaka. Czasem jestem głupia, ale wtedy ucieszyłam się na jego widok.
-Hej w porządku?- spytał mnie Will, gdy patrzyłam na niego nic nie mówiąc. Pomyślał pewnie, że jestem stuknięta.
-Aa.. Tak wszystko dobrze, przepraszam, że znowu na ciebie wpadłam.
-Nic nie szkodzi, może odprowadzę cię do domu, jeśli się zgodzisz? - popatrzył na mnie z zatroskaną miną. Zdałam sobie sprawę, że ani razu nie opuściłam wzroku od jego spojrzenia. Kiwnęłam tylko głową, że się zgadzam i wydawało mi się to całkiem miłe z jego strony.
  Szliśmy tak koło siebie w milczeniu, chociaż mogła bym przysiądz, że spoglądał na mnie. Zresztą co tu ukrywać, robiłam dokładnie to samo. Byłam ciekawa co myśli na mój temat, a mnie przecież nie obchodzi zdanie innych.
-Więc chodzisz do drugiej klasy? - Will zaczął pierwszy rozmowę.
-Yhy, a ty skąd jesteś ? Nikt nie wie jak dostałeś się do naszej szkoły, nasza lista oczekujących jest długa, a zapisy tutaj są bardzo trudne.
-Wiem, ale nie mieli wyboru - spojrzał na mnie - Jestem bardzo utalentowany, we wszystkim - ponownie się uśmiechnął.
-Aha, we wszystkim? No to gratuluje - nie mam pojęcia czy wyczuł w tym zdaniu sarkazm.
-Widzę, że chyba za mną nie przepadasz- czułam, że się rumienie ze wstydu.   Skąd mógł wiedzieć co ja myślę na jego temat. Prawda była taka, że spodobał mi się, ale przecież do tego się nie przyznam. Popatrzyłam na niego ze zdziwoną miną .
-Wiesz prawdą jest, że cię nie znam, ale nie możesz przecież wiedzieć co myślę. Fakt na początku, nie za bardzo przypadłeś mi do gustu, rozpraszasz moje koleżanki - próbowałam zażartować, ale chyba mi nie wyszło. Mimo to uśmiechnął się szeroko, aż pokazał proste i śnieżnobiałe zęby.
-Na początku powiadasz, czyli zmieniłaś jednak zdanie ? - wymownie spojrzał na mnie. Ja jednak, nic mu nie odpowiedziałam i nie odwracałam do niego. Nie chciałam dać mu satysfakcji z tego, że jednak go zaczynam lubić. W końcu odzyskałam język.
-Możliwe, że zmieniłam.
-Było by dobrze - nie oderwał ode mnie oczu - Może spotkałabyś się ze mną po szkole? - na początku mnie zatkało jednak, musiałam przemyśleć jego propozycje, chociaż chciałam od razu się zgodzić. Miał coś w sobie takiego przyciągającego, że nawet ja nabieram się na te sztuczki. Nie byłam do końca przekonana by być z nim bliżej.
-Zastanowie się czy będę chciała - powiedziałam mu z góry, chciałam by to zabrzmiało poważnie, zamiast tego on tylko uniósł się śmiechem. Jego śmiech był tak zaraźliwy, że sama miałam ochote się z siebie śmiać.
-Wiedziałem, że będziesz zabawna - spojrzał na mnie -Daleko mieszkasz ?
-Nie, jeszcze z pięć minut drogi - tym razem ja również spojrzałam na niego - Pewnie myślisz, że jestem głupia? - chyba trochę przesadziłam z reakcją, jednak on nie zwracał na to uwagi.
-Nie, nie uwarzam cię za głupią. Wydajesz się mądrzejsza od tych wszystkich dziewczyn w szkole - posłał mi szczery uśmiech.
     Mój dom znajdował się na wprost od nas, ale Will zamierzał chyba odprowadzić mnie pod same drzwi. Już dawno z nikim nie wychodziłam, w sensie nikogo nie spotykałam po drodze do domu. Will nie zamienił ze mną słowa aż dotarliśmy na próg mego domu.
-Amy to co z moją propozycją, może być? - lekko się uśmiechnął. Chyba jednak coś mnie ruszyło w tamtej chwili .
-Zgoda chętnie - odwzajemniłam jego uśmiech.
   Na pożegnanie wziął moją ręke i pocałował ją tak jak dżentelmen. Znowu chyba się zarumieniłam, przy nim często to robiłam. Jeszcze przez chwilę popatrzyłam jak odchodzi. Dziewczyny dostaną szału jak się dowiedzą, że ponownie go spotkałam. Weszłam do domu, rodzice siedzieli na ich skórzanej kanapie, objęci i oglądali film.
-Hej kochanie jak minął dzień? - spytała mnie mama od progu.
-Tak jak zawsze, czyli nudno - westchnęłam. Mama z tatą unieśli się śmiechem, a ja razem z nimi. Usiadłam koło nich na chwilę. Oczywiście moja niezawodna matka zauważy wszystko.
-Poznałas kogoś  - nie udało mi się ukryć zdziwienia jak zawsze.
-Skąd ty zawsze wszystko wiesz ? - uśmiechnęła się do mnie.
-Jestem twoją mamą, ja wiem wszystko - pochyliła się i pocałowała w czoło - Idź się połóż spać, jak będziesz chciała o tym pogadać jestem do dyspozycji.
  Pożegnałam się z nimi na dobranoc i weszłam po schodach , gdzie dotarłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, oczywiście zaczęłam myśleć o Willu. Zastanawiałam się tak jak to możliwe, że z nim jestem spięta, a w szkole niczym się nie przejmuje, lecz co było dziwniejsze chce zdać jego zdanie i lubie go słuchać. Ma bardzo przyjemny głos jak na osiemnastolatka. Może i jest o rok starszy, ale bardzo dojrzały, inny niż koledzy w jego wieku i ten jego wzrok, który jakby mnie przewiercał.
  W ogóle co ja mówię, nie mogę tak myśleć o nim skoro mam Brada, któremu zależy na mnie. Przynajmniej tak mi się zdaje. Poza tym on ze mną flirtował, a ja mu na to pozwalałam. Jednak to, że spotkam się z Willem, daje mi siłę by jutro nie spóźnić się do szkoły. Chciałam go zobaczyć i poczuć to co dzisiaj. Musiałam ogarnąć siebie, za dużo o nim myśle, więc poszłam pod pryszcznic by spłynął ze mnie ten dreszcz, który mi towarzyszy gdy Will jest obok. Ubrana w piżamę, położyłam się do łóżka, ale byłam pewna, że ponownie nie usnę. Tej nocy nie miałam koszmarów i szybko zasnęłam, wszystko za sprawą spotkania jego.
  Obudziłam się w końcu wyspana i pełna energii do życia. Tak jak przypuszczałam, tym razem nie zaspałam i Tamara była moim widokiem zdziwiona, gdy ujrzała mnie dziesięć minut przed rozpoczęciem się zajęć. Uściskałam Tamę przy wejściu, chwilę się zatrzymałyśmy, ponieważ tym razem czekałyśmy na Chelse, która chciała koniecznie nam coś pokazać. Gdy wreszcie zdecydowała się przyjść, trzymała w ręku komórkę na której coś pisała. Po chwili dostałyśmy z Tamarą wiadomość. William stoi koło wejścia, nie czekajcie.
 Chelse ominęła nas i stanęła przed Willem, który zaczął z nią rozmawiać. Zdenerwowało mnie to. I zaraz gdy sobie uświadomiłam że jestem zazdrosna, Will na mnie spojrzał i uśmiechnął się jak by wiedział o co chodzi. Pewnie zrobiłam się czerwona jak burak, ale Tama wzięła mnie pod ręke i poszłyśmy na lekcje. Szybko przez ramię spojrzałam na Willa, który na mnie patrzył. Musi mieć podzielność uwagi skoro umie słuchać Chelse i patrzeć w zupełnie inną stronę.
  Straciłam ich z oczu przy zakręcie. Przy sali czekali wszyscy uczniowie i w nich dostrzegłam Brada. Podczedł do mnie i pocałował w policzek.
-Dzień dobry - powiedział.
-Cześć, dlaczego czekacie? - spytałam.
-Nie uwierzysz ale jest jakaś narada w szkole i jak narazie nikt nie ma lekcji.
Uśmiechłam się tylko i zobaczyłam, że Chelse wraca razem z Willem. Oczywiście wszystkie dziewczyny odwróciły się w ich strone i zaczęły się plotki że Chelse i Will są parą. Wyprowadziło mnie to z równowagi, ale nie chciałam tego okazać. Nie przy Bradzie. Nie moge uwierzyć co się ze mna dzieje przy tym facecie. Byłam wściekła, jednak ta złość od razu minęła jak William podszeł do mnie.
-Pogadamy w cztery oczy? -spytał. Spojrzałam na Brada, nie miał nic przeciwko. Poszłam więc z Willem i ucieszyło mnie to. Zatrzymaliśmy się koło sali numer pięć i co było dziwne była otwarta. Will przepuścił mnie pierwszą w drzwiach i zamknął je za sobą.
-Po co mnie tu przyprowadziłeś ?
-Żeby nikt nam nie przeszkadzał - zmierzył mnie wzrokiem - Ładnie dzisiaj wyglądasz.
 Opuściłam wzrok bo zawstydził mnie jego komentarz. Szybko próbowałam się uspokoić i usiadłam w ławce.
-Więc? -spytałam.
-Więc co ? - widziałam że się ze mną drażnił.
-Och, już przestań. Powiedz o czym chciałeś pogadać.
-Chciałem się spytać czy moglibyśmy się przyjaźnić? - stanął przed moją ławką i spojrzał mi w oczy.
-I nie mogłes spytać mi się pod tamtą salą? - zdziwiłam się.
-Cóż, nie za bardzo bo to samo zaproponowała twoja koleżanka ta ruda.
-Chodzi Ci o Chelse? Przecież nic by nie powiedziała. Chociaż bywa zazdrosna - pomyślałam sobie że ja również się taka staje - Zgodziłeś się ? Bo wiesz jest czasem irytująca ale uwierz...
-Nie, nie zgodziłem - wszedł mi w wypowiedz - Już rozumiesz dlaczego nie chciałem przy niej.
-Dlaczego? Ze mną chcesz się przyjaźnić, a z nią nie? To jest jakaś głupia gra? - zdenerwowana wstałam.
-Daj spokój, nie o to chodziło. Po prostu, ona chciała mieć w tym interes. Myślała pewnie, że będzie popularniejsza lub że zaprosze ją na bal. Niestety nie jestem popularny i nie idę na bal.
-Nie idziesz, czemu ? - troszeczkę mnie to zdziwiło
-Po pierwsze, nie lubie imprez gdzie trzeba być takim sztywnym i eleganckim, a po drugie dziewczyna z którą chciałem iść jest już zajęta - patrzył mi prosto w oczy. Domyśliłam się że chodzi o mnie lecz nie dałam tego po sobie poznać.
-A znam ją? Może bym pomogła? - chciałam go podpuścić by przyznał, że to ja, ale też chciałam by był na tym balu.
 Zbliżył się do mnie i zatrzymał kilka centymetrów od mojej twarzy, tak że czułam jego oddech i powiedział szeptem
-Chcesz mi pomóc ale nie chcesz się ze mną przyjaźnić? - podniósł brwi by podkreślić znaczenie swoich słów - Nawet jeśli ją znasz to i tak mi to nie pomoże, ale możemy o tym pogadać później ? Może zwiniemy się dzisiaj z lekcji ? - spojrzał na mnie swoim uwodzicielskim spojrzeniem, że nie mogłam mu odmówić. Potem przypomniały mi się dziewczyny i Brad. Nie mogę im tak po prostu powiedzieć że idę sobie z Willem na wagary. Cóż pozostało tylko jedno.
-Zgoda ale musimy tak wyjść by nie zauważyli nas nauczyciele i moi przyjaciele - spojrzałam na niego. Przytaknął kiwnięciem głowy i skierowaliśmy się do wyjścia. Wiedziałam że to co teraz robię jest głupie i nierozsądne bo wydaje mi się że zaczynam bardzo lubić towrzystwo Willa, a boję się że mogę się w nim zakochać. Nie chce, nie mogę. Nie jestem tą dziewczyną co zdradza i co robi skoki w bok. Ale droga którą podążam nie wydaje się tą samą którą szłam jeszcze dwa dni temu.                                                                                                        
                                                                    ***
                                                                                                  Wasza PSK

środa, 13 maja 2015

Nowe cele, nowe marzenia, nowy początek.

"Pierwsza miłość zostaje z tobą na całe                         życie."                                                                                     Ale dawno mnie tu nie było. Tak wiele do opowiadania a tak mało czasu. Brakuje słów bym mogła to wszystko opisać. Ostatnio pisałam chyba w mikołajki 6 grudnia. Nie wierze że już pół roku minęło. Życie tak szybko ucieka, a ja mam wrażenie że stoje w miejscu. Od stycznia tego roku rozpoczęły się osiemnastki w tym również moja, która odbędzie się w lipcu, więc mam jeszcze trochę czasu bym mogła poczuc się dzieckiem. Oczywiście zawsze w pewnym stopniu w środku będę się tak czuła. Może przystapię do skrócenia najważniejszych wydarzeń w moim nudnym i zwykłym życiu. Ci którzy sa mądrzy skoro w tym roku mam osiemnaście to znaczy że zaczynam zdawać na prawko. To chyba najgorsza rzecz, zaraz po moich urodzinach, jaka wydarzy się w wakację. W poprzedni weekend wyjechałam ze znajomymi nad jezioro gdzie były tzw.trzy dni imprezowania. Kocham tych wariatów nad życie i nigdy bym nie przypuszczała że znajde prawdziwych przyjaciół. Nawiązując do tego to wczoraj właśnie moja koleżanka miała osiemnaste urodziny i wspominałyśmy nasze pierwsze wrażenia tej klasy i jakie były one straszne. Płakałyśmy ze śmiechu bo czywiście najlepsze wrażenie zrobiłam ja która spóźniona z moją koleżanka "wparowałyśmy" na lekcję. Jak to powiedziała Ada "Martyna z torebeczką przewieszoną przez ramię jak dama wkroczyła do klasy, a za nią Ania, wleciała z hukiem do klasy trzaskając drzwiami z mnóstwem toreb na ramionach."
No cóż trzeba przyznać ja to miałam wejście. Zawsze jest przy tym pełno śmiechu. To były najważniejsze sprawy które się wydarzyły. 

Czasami trzeba dopuścić zło, by mogło się to ostatecznie obrócić w dobro. ~Crescendo

Wpadłam na pomysł tylko nie wiem czy ktoś będzie to w ogóle czytał. Chciałam zacząć dodawać to co pisze. Wspominałam wcześniej że zaczęłam pisać opowieść i jestem ciekawa waszych opinii na ten temat. Już dzisiaj zamieszczę wstęp i oby ten pomysł się sprawdził. Bo nie każdy przecież lubi czytać o czyimś życiu, więc lepiej poczytac jak już to coś nierealnego i wspamniałego. Osobiście uważam i parę osób również, że to co napisałam w niczym nie różni się od prawdziwych książek. Słownictwo jest tak dobrane, że praktycznie nie widać różnicy. Ale zawsze ktoś się znajdzie komu może się to nie podobać. Oczywiście jestem otwarta na różne opinie i wypowiedzi nawet te negatywne bo w końcu to ma być nie tylko dobre, musi mieć to COŚ! Mam nadzieje że zmotywujecie mnie do pisania dalej. Miłego czytania :*

                                                                           
                                                                                 Wstęp


Moja historia jest dość nietypowa. Dlaczego nietypowa? Przeżyłam chodź nie powinnam żyć. Jak? Nie mam zielonego pojęcia. Kiedy wracałam do Nowego Jorku z Paryża (gdyż byłam na wycieczce, ale wracałam wcześniej) mój samolot wleciał prosto w ocean. Kto by się spodziewał, że właśnie tego dnia umrze. Cóż, nigdy nie byłam gotowa na śmierć, ale w tamtym momencie nie czułam niczego. Zastanawiałam się tylko czy rodzice i dziewczyny oraz Brad poradzą sobie z moją stratą. W skrócie opowiem wam trochę o nich.
  Moje dwie przyjaciółki Tamara i Chelse są dużo ładniejszcze i odważniejsze ode mnie. Tama jest blondynką i do tego wysoką, a Chelse to zwariowana ruda afroamerykanka. Tak, wiem dziwne połączenie, ale wygląda świetnie. Zawsze to ja stałam w ich cieniu. Nie wiem czy to przez to mam wrażenie iż każdy mnie wytyka czy dlatego, że jestem z Bradem. 
  Z Bradem poznaliśmy się w gimnazjum. Z natury jestem mega nieśmiała, ale to on potrafił ze mnie wydusić najwięcej. Przy nim czułam się sobą. Mówił że kocha moje miedzano-brązowe włosy i ciemne oczy. To w nich najpierw się zakochał. Cóż wtedy myślałam, że jest cudownym chłopakiem. Dzisiaj trudno mi to potwierdzić. Mniewamy lepsze i gorsze dni, ale wydaje mi się to normalne w związku. 
Za to moi rodzice...
Kocham ich nad życie. Gdybym miała wskazać moją najlepszą przyjaciółke bez wahania wybrałabym moją cudowną mamę. Ona rozumie mnie jak nikt inny. I to dosłownie. Wie wszystko zanim cokolwiek powiem. Jakby czytała mi w myślach. A mój tato to prawdziwy mistrz! Jest architektem i to on nauczył mnie patrzeć na świat trochę bardziej kolorowo. To dzięki niemu codziennie wstaje rano do szkoły i próbuje żyć dalej. Ogólnie moi rodzice nie są normalnymi rodzicami. Nigdy nie usłyszałam od nich słowa "nie". Nigdy też nie miałam szlabanu czy kary. Zawsze mi pomagali albo szukali rozwiązania.I właśnie za to kocham ich najbardziej. Że mi pomagają chodź nie zawsze zasłużyłam. 
  Wracając do katastrofy jest nietypowa bo.. tylko ja żyje. Ja jedyna wyszłam cało, a ludzie z którymi leciałam nigdy nie ujrzą już tego świata. Zginęło 451 osób. To straszne wiedząc, że nie powinnam żyć, nawet lekarz mi to potwierdził. Nie wiedziałam co się wydarzyło takiego, że wydostałam się z samolotu, aż do dnia w którym musiałam wrócić do szkoły. Mam na imię Amy Gregov i obecnie zaczynam drugą liceum. Obym umiała docenić ten świat zanim śmierć wkrótce mnie dogodni.


                                                                                      Wasza PSK